Mateusz Kędzierski: Nie udało ci się zdobyć żadnych punktów przeciwko ekipie z Zielonej Góry i widzę, że jesteś totalnie zawiedziony. Co się stało i jak to wyglądało z twojej perspektywy?
Michael Jepsen Jensen: Nawaliliśmy. W moim pierwszym wyścigu trochę nie trafiliśmy z przełożeniami. W pozostałych dwóch czułem się już całkiem nieźle, ale w drugim biegu spaliłem sprzęgło. Przed moim trzecim wyścigiem mechanicy je wymienili i po próbnym starcie wydawało się, że wszystko będzie OK. Podjechałem na start i kiedy zapaliło się zielone światło, odkręciłem manetkę gazu. Wtedy motocykl zrobił ruch do przodu. Wydawało mi się, że wjechałem w taśmę. Kiedy zamknąłem gaz, taśma poszła w górę, a w momencie puszczania sprzęgła motocykl też wystrzelił do góry. W tym meczu tor nie sprzyjał jadącym z tyłu. Trochę się kurzyło i jak się jechało na końcu stawki, to ciężko było cokolwiek zobaczyć. Miałem olbrzymie problemy z motocyklami i nie pojechałem tak jak powinienem.
[ad=rectangle]
Czy problemy sprzętowe były jedyną bolączką w tym meczu?
- Zazwyczaj nie jestem człowiekiem, który zwala winę na motocykle. Przeważnie przyznaję się do winy, gdy coś zawalę. Jednak podczas tego meczu motocykle nie pracowały dobrze, wielka szkoda. W tym meczu chciałem pokazać coś więcej. Mimo że po Grand Prix w Tampere miałem długą podróż, byłem w pełni gotowy na ten mecz. Udało mi się przespać w samolocie, a później w samochodzie. Zdrzemnąłem się również w hotelu, zjadłem obiad i czułem się dobrze. W głowie mam mętlik - naprawdę byłem gotów na ten mecz. Podczas spotkania w Rzeszowie moje silniki nie spisywały się dobrze, ale całą winę wziąłem na siebie. Teraz to nie było spowodowane moją postawą. Gdybym zdobył kilka punktów, to zwyciężylibyśmy.
Jest to dopiero początek sezonu i nie ma sensu aż tak się obwiniać. Przed twoją drużyną spotkanie ligowe z Unią Tarnów. Z pewnością będzie lepiej.
- Na 100 proc. będzie lepiej. Na torze czuję się dobrze i w kolejną niedzielę motocykle będą pracować jak należy. Sprzęt nie powinien był nawalić, bo testowaliśmy wszystko przed tygodniem. Wtedy nie było żadnych problemów. Czasami ciężko mi zrozumieć żużel!
Czy nie uważasz, że najlepszym rozwiązaniem byłoby zostać dłużej we Wrocławiu i spróbować od nowa dopasować ten sprzęt?
- Nie mogę zostać w tym tygodniu we Wrocławiu, ponieważ w poniedziałek rano lecę do Szwecji (rozmowa przeprowadzona w niedzielę - dop. red.). Musimy przygotować sprzęt na wtorkowy mecz ligowy. W środę czeka mnie spotkanie w Danii, a w czwartek musimy być już w Pradze. Mechanicy po drodze wstąpią do Wrocławia, żeby zabrać te dwa motocykle, na których startowałem. W sobotę mam Grand Prix i w niedzielę mecz we Wrocławiu. Problemy sprzętowe zostaną rozwiązane. Jak wspomniałem, czułem, że ten motocykl pracował dobrze. Jedynie w pierwszym starcie przełożenie było złe. Niestety miałem kłopoty ze sprzęgłem.
Wszyscy poczuliśmy ten nieprzyjemny zapach po twoim defekcie.
- Zgadza się. Łatwo to wyczuć (uśmiech).
Jak to jest oglądać wyścigi nominowane z wysokości parku maszyn? Widziałem, że jesteś rozczarowany swoim wynikiem i tym, że nie jedziesz, ale do końca trzymałeś kciuki za chłopaków.
- Oczywiście im kibicowałem. Szczerze mówiąc, byłem trochę zawiedziony, że przed tygodniem nie było mi dane wystąpić w jednym z wyścigów nominowanych. Teraz zawaliłem i to sprawiedliwe, że nie pojechałem. Dopingowałem chłopaków i mimo że kompletnie zawiodłem, zależało mi na zwycięstwie zespołu. Tu chodzi tylko o zespół i musimy wykonywać naszą robotę jak należy. Uważam również, że gdybym lepiej zapunktował i gdybyśmy wygrali u siebie, to z takim składem, jaki mamy w tym sezonie, stać by nas było na wywalczenie w Zielonej Górze punktu bonusowego.
A czy ten tor był inaczej przygotowany niż przed tygodniem?
- Teraz było bardziej twardo, ale nie odczułem większej różnicy. Moje problemy w pierwszym biegu polegały na tym, że tor był twardszy niż sądziłem. Nie mogę zwalać winy na tor, bo był on w porządku.
Czy po pierwszym nieudanym wyścigu wyjechałeś na drugim motocyklu?
- Przez całe zawody startowałem na jednym motocyklu, bo czułem, że jedzie dobrze. Później miałem problemy ze sprzęgłem, ale po tym feralnym wyścigu zostało ono wymienione. W każdym biegu napotykał mnie inny problem. W tej klasie rozgrywek nie możesz psuć startów, bo później ciężko jest cokolwiek zrobić.
Zwłaszcza na tym wrocławskim torze, gdzie o mijanki niezwykle trudno.
- Tak, ale nie tylko tutaj ciężko wyprzedzać. Na wszystkich torach wyjścia spod taśmy są bardzo ważne. Jest dużo łatwiej wygrać wyścig, gdy to ty jesteś na prowadzeniu w pierwszym łuku.
Nie zdecydowałeś się użyć drugiego motocykla. Dlaczego?
- Ponieważ otrzymałem tylko trzy szanse do jazdy. Po tym jak wymieniliśmy sprzęgło czułem, że pierwszy motocykl powinien pracować dobrze. Gdybym jechał w swoim czwartym wyścigu, skorzystałbym z drugiego motocykla.
W kolejnym spotkaniu będziesz chciał zmazać plamę z tych zawodów.
- Myślę, że następny mecz będzie dla mnie udany. Chłopaki zdobywają punkty i wykonują swoją robotę jak należy. Tylko ja zawaliłem mecz i to się więcej nie powtórzy.
Musimy myśleć pozytywnie, bo przecież jest to dopiero początek sezonu.
- Uważam, że katastrofy nie ma. Drużyna z Zielonej Góry jest bardzo dobra. My również mamy mocny zespół. Rzecz w tym, że gdybym pojechał słabo, ale zdobył te cztery punkty, to byśmy wygrali. To był dla mnie fatalny dzień, bo nie zdobyłem żadnych punktów, ale to się więcej nie powtórzy! Obiecuję.