Tony Rickardsson jest ostatnim zawodnikiem, który wywalczył tytuł Indywidualnego Mistrza Świata w finale jednodniowym. Miało to miejsce 21 lat temu w duńskim Vojens. Zawodom towarzyszyła niesamowita dramaturgia. O zwycięstwie i podziale medali decydował dodatkowy bieg, w którym obok Szweda na starcie stanęli Hans Nielsen i Craig Boyce. Po rundzie zasadniczej cała trójka miała po 12 punktów. Czy można wyobrazić sobie bardziej pasjonujące okoliczności dla wyłonienia indywidualnego mistrza świata? Chyba nie. Jednak już wcześniej wiadomo było, że od sezonu 1995 najlepszy zawodnik na świecie będzie wyłaniany w formule Grand Prix i sześciu turniejach. Formuła początkowo się sprawdzała. W ostatnim czasie coraz częściej słychać głosy, że należy przywrócić finały jednodniowe. - Cykl od dawna nie zmierza we właściwym kierunku. Dla BSI ważna jest długość cyklu i liczba turniejów. Zaowocowało to tym, że turnieje rozgrywane są w egzotycznych państwach i na sztucznych torach, z których wieje nudą. Nie tak powinien wyglądać turniej rangi mistrzostw świata. Nie mam pewności i nie kładę głowy pod topór, że w Pradze będzie wszystko w porządku. Ten turniej zawsze był jednak dobrze przygotowany i niejednokrotnie obfitował w niespodzianki, które są solą tej dyscypliny. Na taką liczę w Pradze - powiedział Adam Jaźwiecki.
[ad=rectangle]
Zapowiedzi odnośnie rozwoju cyklu Grand Prix były szumne. Nie udała się jednak nie tylko ekspansja na inne kontynenty i kraje, ale także nadanie turniejom odpowiedniej rangi. O frekwencji najczęściej decydują polscy kibice, a najlepiej zorganizowane turnieje mają miejsce w naszym kraju (z wyjątkiem Stadionu Narodowego). To są argumenty, które powodują, że felietonista Tygodnika Żużlowego przyłącza się do zwolenników finałów jednodniowych. - Trzeba wrócić do finałów jednodniowych. Serial Grand Prix powinien być spektakularnym turniejem w wybranych krajach i na sprawdzonych torach. Na pewno nie sztucznych. Trzeba również odejść od zamykania żużla pod dachem. Tak można zrobić zimą, ale nie wiosną czy latem. Miejsce żużla jest na torach naturalnych. Maksymalnie 4-6 turniejów. Finałowi MŚ trzeba nadać rangę taką samą jak finał piłkarskich MŚ. Nie zrobimy tego od razu. Trzeba na to środowisko przygotować. Nie ma się jednak co oszukiwać. Serial się nie spełnia. Nie są to już atrakcyjne zawody. Niszowy sport żużlowy nie zasługuje na serial. Zasługuje na jedną wielką imprezę na sprawdzonym torze, na którym będzie zagwarantowana walka - dodał Jaźwiecki.
Zmian wymaga nie tylko formuła cyklu. Potrzebne są także zmiany osobowe. - To miało być zadanie człowieka, który był świetnym zawodnikiem i propagatorem żużla we Włoszech, ale nie ma pomysłu na światowy żużel. Tą osobą jest Armando Castagna. Patrzymy na dyscyplinę przez pryzmat Polski. Ale tutaj też liczba widzów maleje. Dlatego musi sprawy w swoje ręce wziąć ktoś, kto ma na to odpowiedni pomysł. W przeciwnym razie po wydarzeniach z obecnego sezonu możemy być świadkami coraz większej liczby turniejów przy pustych trybunach - zakończył Adam Jaźwiecki.
W formule jednodniowych finałów Polacy zdobyli łącznie siedem medali. Jedynym zawodnikiem, któremu udało się stanąć na najwyższym stopniu podium był Jerzy Szczakiel.