Podopieczni Roberta Kempińskiego nie mają powodów do zadowolenia po dwóch ostatnich spotkaniach. Szczególnie dotkliwa okazała się porażka na własnym torze z Unią Tarnów. - Było tak samo jak w meczu z Gorzowem. Tylko z tą różnicą, że teraz przegraliśmy. Naszym mankamentem są starty i nie możemy ich wygrywać tylko w pojedynczych biegach, bo nie na tym to polega - zwraca uwagę w rozmowie z naszym portalem Krzysztof Buczkowski.
[ad=rectangle]
Tym razem niezwykle twardy tor nie okazał się sprzymierzeńcem żółto-niebieskich. Od początku meczu z Jaskółkami to goście czuli się jak u siebie w domu. - Żużel nie lubi próżni i trzeba po prostu coś zmienić. Może sposób przygotowania toru – nie wiem, tak mi się wydaje. Starałem się jak mogłem, zaliczyłem jeszcze upadek. Co prawda po biegu, było mało miejsca i ten motocykl też nie był dostrojony tak jak powinien. W czternastym biegu jechaliśmy praktycznie po wodzie, więc każdy wynik był możliwy. Przegraliśmy i nie ma tu żadnych tłumaczeń - twierdzi wychowanek grudziądzkiego klubu.
Kluczem do zwycięstw w minioną niedzielę na torze przy ulicy Hallera był start. Tor uniemożliwił niestety walkę na dystansie. - Powiedzmy sobie szczerze, że na inauguracji z Gorzowem była zupełnie inna pogoda, inna pora i od razu wiedzieliśmy, że tych ścieżek za wiele nie będzie. Ten tor się troszkę rozsypał, ale myślałem, że będzie do walki. Był jednak tak polewany, że nie było ścieżki praktycznie w żadnym fragmencie toru. Musimy o tym zapomnieć i jechać dalej - mówi "Buczek".
Zespół Roberta Kempińskiego ma na swoim koncie dwa ligowe punkty. W najbliższym spotkaniu z PGE Stalą Rzeszów nie będzie już miejsca na żadne błędy. - W tym tygodniu staruje w Szwecji oraz Danii i na miejscu w Grudziądzu zjawię się dopiero w sobotę rano. Cały czas się staram. Zamawiam nowe silniki, urozmaicam swój park maszyn, żeby zawsze było coś nowego. Trzeba podnieść głowę i zacząć wygrywać, bo tego oczekują od nas kibice - kończy Buczkowski.