Grigorij Łaguta: Pawliccy? Trzeba jeździć z głową

- To nie ja zacząłem - stwierdził Grigorij Łaguta, pytany o ostrą walkę na torze z Przemysławem Pawlickim. Torunianie w dużej mierze dzięki Rosjaninowi wygrali mecz w Lesznie.

Sporo kontrowersji dostarczyła zwłaszcza siódma gonitwa, kiedy starszy z braci Pawlickich atakował na dystansie Grigorija Łagutę. Rosjanin odparł ostatecznie atak swojego rywala, a na metę wjechali oni niemal sczepieni. Skutkiem tego był upadek Przemysława Pawlickiego po zakończeniu wyścigu. - To on pierwszy zaczął i w czasie biegu chciał mnie wypchnąć na zewnętrzną. Cieszę się, że dobrze zareagowałem, bo mogłoby skończyć się to gorzej i obaj byśmy leżeli - ocenił Łaguta. - Jeśli chodzi o Pawlickich to są to fajne chłopaki, ale na torze trzeba jeździć trochę z głową. Lepiej czasem trochę przytrzymać gaz i pomyśleć. Jutro przecież też są zawody - dodał.
[ad=rectangle]
Ostateczny dorobek punktowy Rosjanina mógłby być bardziej okazały, gdyby nie wykluczenie w czternastym wyścigu. Łaguta nie zgadza się jednak z oceną arbitra, który widział u niego lotne starty. - Sędzia powtarzał trzy razy bieg, ale ja nie kradłem startu. Po prostu mam dobry refleks. Chcę wystartować jak najlepiej i co na to poradzę? Mam czekać, aż wszyscy ruszą i dopiero puszczać sprzęgło? (śmiech).

Wygraną KS Toruń na torze w Lesznie można uznać za jedną z największych niespodzianek ostatniego weekendu. - Gdy jechaliśmy na ten mecz, ludzie dzwonili i pytali, na jaki liczę wynik. Jak mówiłem, że wygramy, to się dziwili. Wiedziałem, że będziemy walczyć, a tor był naprawdę dobrze przygotowany. Można było wyprzedzać i przy bandzie, i przy krawężniku. Kibice na stadionie i w telewizji oglądali naprawdę ciekawe zawody - podsumował Łaguta.

Skrót meczu Fogo Unia Leszno - KS Toruń

Źródło artykułu: