Mateusz Kędzierski: KS Toruń dość łatwo przegrał we Wrocławiu z Betardem Spartą 39:51. Byłeś liderem swojej drużyny i ze swojego wyniku możesz być zadowolony (14 punktów w sześciu startach). Jak oceniasz ten mecz?
Grigorij Łaguta: Całe zawody objechałem na jednym motocyklu. Zmieniliśmy przełożenia, dopasowaliśmy sprzęt i ogólnie ze swojego rezultatu jestem zadowolony. Dziękuję swojemu teamowi, który dla mnie pracuje.
[ad=rectangle]
Nie wyszedł ci tylko jeden wyścig, w którym przyjechałeś ostatni. W jednym z biegów na dystansie pokonał cię Michael Jepsen Jensen. Z perspektywy trybun wyglądało to tak, że zostawiłeś mu sporo miejsca przy kredzie i on to wykorzystał. Co tam poszło nie tak?
- Na drugim wirażu straciłem prędkość. Było tam bardzo ślisko i szukałem optymalnej koleiny. Zwolniłem na wyjściu z łuku, zahamowałem, a on się rozpędził i mnie minął. Później go doganiałem, ale nie udało mi się go wyprzedzić. Drużyna z Wrocławia jest bardzo silna na swoim torze. Wszyscy punktują i wygrali. Gratulacje dla nich.
W waszej drużynie nie popisali się Adrian Miedziński i Kacper Gomólski. Obaj nie zdobyli żadnych punktów i nie napawa to optymizmem.
- Nie jedzie cała drużyna i tracimy punkty. Zależy nam na tym, by punktowali wszyscy zawodnicy. Potrzebne nam były dodatkowe 3-4 punkty. Wtedy wynik mógłby być inny.
W sobotę wziąłeś udział w 1. Finale Speedway European Championships (Grigorij Łaguta zdobył w Toruniu 9 punktów i zajął 5. miejsce). Na MotoArenie świetny występ zaliczył twój kolega z drużyny - Paweł Przedpełski (2 miejsce). Jak czułeś się na swoim domowym torze podczas tych zawodów?
- Było mi ciężko walczyć na twardym torze. Silniki mam bardziej dopasowane na tory przyczepne. Trochę pozmienialiśmy w ustawieniach i teraz na twardych torach powinno być lepiej. W SEC zostały jeszcze trzy rundy i będę się mocno starał o każdy punkt. Chcę się włączyć w walkę o medale.
Toruński tor był inaczej przygotowany niż na rozgrywki PGE Ekstraligi. Zapewne z tego powodu miałeś problemy.
- Tak. Organizatorzy nie chcieli przygotować nawierzchnię w taki sam sposób jak na ligę. Być może gdyby przygotowali taki sam tor jak zwykle, walka też byłaby dobra. Ze strony zawodnika zawody były bardzo ciekawe. Walka toczyła się od startu do mety, cały czas zawodnicy jechali na łokcie. Zawody były fajne, a chłopaki co chwilę się tasowali.
W tegorocznych Indywidualnych Mistrzostwach Europy chcesz znaleźć się na podium. Czy to jest twój główny cel na ten turniej?
- Tak. Chcę walczyć o medale. Chcę zwyciężać w zawodach i zdobywać jak najwięcej punktów. Chcę jeździć efektownie, by moja jazda podobała się sponsorom i przede wszystkim kibicom. Sponsorów mam sporo w tym roku i bardzo mi pomagają.
Od tego sezonu reprezentujesz barwy KS Toruń. Jeździsz razem z Australijczykami i Polakami. Jak czujesz się w tej drużynie?
- Czuję się bardzo dobrze. Z chłopakami z Torunia znam się dość długo, bo jeździliśmy wspólnie w Szwecji. Zawsze jest możliwość do rozmowy. W drużynie nie ma presji i na zawody do Torunia przyjeżdżam z uśmiechem na twarzy.
Po raz ostatni mieliśmy okazję do rozmowy po twoim zwycięstwie w zeszłorocznym Memoriale Eugeniusza Nazimka. Wtedy byłeś jedną nogą w drużynie z Rzeszowa, bo rozmowy z działaczami ze stolicy Podkarpacia były bardzo zaawansowane. Jak to się stało, że ostatecznie wylądowałeś w Toruniu?
- Prowadziłem rozmowy z Martą (Półtorak) i sam byłem już przekonany, że w sezonie 2015 będę jeździł w Rzeszowie. Oferta była dogadana. Przyszła zima i nastała cisza - nikt z Rzeszowa do mnie nie dzwonił. Później skontaktował się ze mną Adam Krużyński, który zaczął pracować w toruńskim klubie. Porozmawialiśmy i doszliśmy do kompromisu. Porozumienie zostało zawarte, ale nic nie musieliśmy podpisywać. Zapytał mnie czy nie pójdę do Zielonej Góry albo do Rzeszowa gdy do mnie zadzwonią i zaproponują więcej. Odpowiedziałem mu: Adam, ja taki nie jestem, jak się z tobą dogadałem i powiedziałem "tak", to tak już zostaje. Dodałem, że nawet jak dadzą mi więcej, to będę jeździł w Toruniu. Na następny dzień zadzwonili do mnie z Rzeszowa i poinformowali, że chcą mnie w składzie i są w stanie zaproponować więcej. Powiedziałem: nie dziękuję.
Czyli jeśli chodzi o kontrakt w Toruniu, odbyło się bez żadnego listu intencyjnego.
- Z Adamem daliśmy sobie słowo. Dwa, trzy dni później kilka klubów zaczęło do mnie dzwonić, ale nic nie mogłem już zmienić. Jak powiedziałem, tak zrobiłem.
Rozumiem, że działacze z Rzeszowa zaprzepaścili swoją szansę tym, że nie odzywali się przez pewien czas.
- Oni mieli swoje problemy. Nie było wiadomo czy będą startować w Ekstralidze.
Ostatecznie trafiłeś do KS Toruń i jak wspomniałeś, nie narzekasz.
- Jestem zadowolony. W Toruniu nie ma żadnych problemów jeśli chodzi o pieniądze. Sponsorzy są świetni i atmosfera jest fajna zarówno podczas spotkań ligowych, jak i treningów.
I stadion piękny.
- Stadion i miasto są przepiękne. Mieszkam pod Bydgoszczą i mam blisko na treningi. Nawet do rodzinnego domu i na promy nie jest wcale tak daleko.
Dziękuję za rozmowę i życzę wszystkiego dobrego.
- Dzięki. Do zobaczenia.
[b]Rozmawiał Mateusz Kędzierski
[/b]