Duńczyk to barwna postać w żużlowym środowisku, która wzbudza różne odczucia. "Power" ma wielu krytyków, lecz jednocześnie nie może narzekać na przychylnych mu kibiców czy zawodników. - Dla mnie nie ma znaczenia, że kibice są za mną czy przeciwko mnie. Przyjeżdżam na zawody, by wykonać swoją pracę. Mam przy sobie dobry zespół, który mi pomaga i tyle mi wystarczy. Nie muszę prosić jeszcze innych osób o pomoc. Rok temu w Toruniu, niektórzy zawodnicy pomagali sobie wzajemnie, by dostać się na podium. Ja nie potrzebuję od nikogo pomocy. Na torze nie potrzebuję przyjaciół czy kolegów, by mi pomagali. To jest biznes, a nie sport dla cieniasów, żużel to męska zabawa. Nie chcę kiedyś myśleć, że ktoś pomógł mi coś osiągnąć lub jakiś zawodnik miał wpływ na to, że zostałem mistrzem świata czy wywalczyłem miejsce na podium - mówi Nicki Pedersen na łamach speedwaygp.com.
[ad=rectangle]
W sobotę 38-latek będzie ścigał się w Grand Prix Wielkiej Brytanii. Turniej w Cardiff będzie dla niego pierwszą okazją do starcia z Gregiem Hancockiem od awantury, do jakiej doszło w połowie czerwca podczas meczu Elitserien. - Nie patrzyłem jeszcze w program. Widzę, że ludzie cały czas rozmawiają o tej sytuacji, ale ja się tym w ogóle nie przejmuję. Skupiam się na swojej postawie i chcę pokazać kibicom to, co zaprezentowałem podczas SEC w Toruniu. Zawsze powtarzam, że kto się śmieje ostatni, ten śmieje się najdłużej. Mam nadzieję, że tą osobą będę właśnie ja. Jestem skoncentrowany na sobie, by jak najlepiej wykonać swoją robotę - komentuje Duńczyk.
"Power" z optymizmem podchodzi do sobotnich zawodów na Millennium Stadium w Cardiff. - Tor w Cardiff jest świetny. To prawdopodobnie jeden z najlepszych owali, który jest umiejscowiony wewnątrz stadionu. Można jeździć zarówno po wewnętrznej, jak też po zewnętrznej części toru - ocenia Pedersen.
źródło: speedwaygp.com