Popularny "PePe" dobrze zna tor na Stadionie im. Edwarda Jancarza. W niedzielę jednak nie udało mu się odpowiednio dopasować do warunków. - Jechałem słabo. Ani sprzętowo, ani jeździecko nie było dobrze. Wyszło, jak wyszło. Trudno - skwitował po zawodach.
[ad=rectangle]
W nocy przed turniejem nad Gorzowem przeszła burza, a wczesnym popołudniem udało się doprowadzić do końca zawody o Puchar MACEC. Zdaniem Piotra Protasiewicza spora eksploatacja nie miała jednak wpływu na to, co działo się podczas finału Indywidualnych Mistrzostw Polski. - Tor był bardzo dobrze przygotowany i to nie wina nawierzchni. Po prostu ja tak pojechałem. Taki zimny prysznic się przyda - stwierdził.
Już na początku nie zapowiadało się na dobry występ zielonogórzanina przy Śląskiej. Kolejne dwa biegi wniosły nieco optymizmu, ale bardzo słaba końcówka pozbawiła wychowanka Falubazu Zielona Góra możliwości walki o najwyższe cele. Jak w jego teamie wyglądała sytuacja z ustawieniami motocykla? - Szukałem, ale nie znalazłem. Postaram się wyciągnąć wnioski, a o tych zawodach zapomnieć - powiedział już w parkingu jeździec spod znaku Myszki Miki.
40-latek nie zamierza się jednak załamywać dorobkiem 5 punktów. W tym sezonie pokazał już, że gdzie indziej radzi sobie znakomicie, dlatego też o finale będzie chciał po prostu zapomnieć. Nie jest oczywiście wykluczone, że o tytuł powalczy w kolejnych latach. - Nie wiek, ale poziom sportowy jest ważny, co pokazuje sezon, Grand Prix, SEC. Jeśli jest forma, to wiek nie jest ważny. Ten występ odbieram jako wpadkę - zakończył Piotr Protasiewicz.