Podczas Grand Prix Wielkiej Brytanii w Cardiff, Nicki Pedersen został wykluczony z 13. wyścigu po tym, jak spowodował upadek Petera Kildemanda. W półfinale w "Powera" mocno wjechał Niels Kristian Iversen, lecz trzykrotny IMŚ utrzymał się na motocyklu, nie doprowadzając do przerwania wyścigu. - Jestem żużlowcem, a nie kurczakiem. Starałem się wyprostować mój motocykl, by w niego nie uderzyć. Byłem szybszy, chciałem wykorzystać lukę. Kildemand jednak w ogóle nie miał zamiaru utrzymać się na motocyklu. To już nie są wyścigi. Żużel to sport dla mężczyzn, a nie dla chłopczyków, wstyd. Iversen uderzył mnie naprawdę mocno w półfinale, ale nie chciałem upadać na tor w połowie prostej, jeśli była możliwość pozostania na motocyklu. Takie już są wyścigi. Nielsa o nic nie oskarżam, chcę jedynie, by pozostali zawodnicy przestali być lalusiami. Musimy się ścigać, a nie tylko czekać, aż ktoś spadnie z motocykla - powiedział Pedersen na łamach speedwaygp.com.
[ad=rectangle]
38-latek w sobotni wieczór wywalczył na Millennium Stadium dziewięć punktów w sześciu wyścigach. - Nie jestem zadowolony z tego wyniku. Szukałem prędkości w moich dwóch silnikach, ale to nie było to, czego bym oczekiwał. Wygrałem co prawda pierwszy wyścig, ale nawet w nim nie byłem odpowiednio szybki. Pod koniec skorzystałem z trzeciego motocykla, ale wtedy było już za późno, chociaż w nim nadal szukałem odpowiednich ustawień. Trzeci motocykl był za mocny - ocenił.
Kolejny turniej elitarnego cyklu odbędzie się 18 lipca w Daugavpils. - W klasyfikacji nadal jestem drugi. Już nie mogę doczekać się turnieju w Daugavpils. Ostatnio średnio radzę sobie na zamkniętych torach. Myślałem, że przełamię tę niemoc w Cardiff, ale jak już mówiłem, nie mogłem znaleźć odpowiednich przełożeń. Wrócę jednak mocniejszy, łatwo się nie poddam - zakończył Nicki Pedersen.
źródło: speedwaygp.com