Po wykluczeniu Tomasza Golloba podczas finału SEC w Landshut rozpoczęliśmy dyskusje na temat sposobu interpretacji wydarzeń na torze. Wielokrotny reprezentant Polski na żużlu w rozmowie z sędzią Markiem Wojaczkiem użył takiego argumentu: "To ja wygrałem start i ja dyktowałem warunki jazdy". Ze stanowiskiem najlepszego polskiego żużlowca w historii zgadza się 65 procent czytelników, którzy wzięli udział w ankiecie.
[ad=rectangle]
O głos w sprawie poprosiliśmy także byłych żużlowców, którzy nie są tak jednoznaczni w swojej ocenie. - Według mnie coś takiego jak dyktat warunków jazdy nie istnieje. Wielokrotnie zawodnicy czy kierownicy drużyn używając tego argumentu popełniają błąd. Każdą sytuację należy interpretować indywidualnie. Jeżeli na przykład zawodnik rozpędza się i w momencie wejścia w łuk jest pół motocykla przed rywalem, to nie oznacza, że ma prawo wpakować go w płot. W przypadku Tomka Golloba mieliśmy do czynienia z poszerzeniem toru jazdy, ale nie na tyle, aby nadawało się to do wykluczenia. Jeżeli jednak pojechałby jeszcze bardziej po skosie, to już w mojej ocenie należałoby go wykluczyć. Przecież zawodnicy mają świadomość, kto obok nich startuje i jaką należy przyjąć taktykę pokonania poszczególnych łuków. Nawet nie widząc rywala wiedzą, kto obok nich jedzie. Wielokrotnie widzieliśmy, że nawet w przypadku walki wręcz, są zawodnicy, którzy potrafią zostawić przeciwnikom pewien margines miejsca. Ale są też tacy, którzy notorycznie te granice przekraczają i stąd mają nieustanne problemy - powiedział Krzysztof Cegielski.
Odmiennego zdania jest były żużlowiec i obecny trener kadry młodzieżowej. - Posługując się konkretnym przypadkiem Tomka Golloba, to ten bieg nadawał się do powtórki w pełnym składzie. Z drugiej strony można wyobrazić sobie sytuację, że w kolejnych powtórkach Gollob nadal wygrywa start, ale coraz mocniej poszerza tor jazdy. W tym momencie dochodzi interpretacja sędziego. Nie da się w regulaminie zapisać, że zmiana toru jazdy o 20 centymetrów jest w porządku, ale o 27 już nie. Gollob stracił kontrolę nad motocyklem. Abstrahując jednak od tej sytuacji uważam, że istnieje dyktat warunków jazdy, bo to prowadzący wyznacza tor jazdy. Oczywiście nie może powodować zagrożenia innych zawodników, ale obierając swój tor pozostawia rywalom wybór. Od nich zależy, jak wykorzystają sytuację na torze. Ale ich wybór zależny jest od tego, jakie wolne warianty pozostawił prowadzący - uważa Rafał Dobrucki.
Rozwiązania takich sytuacji wprost w regulaminie zapisać się nie da. Ważne, aby rywalizacja na torze rozstrzygała o tym, kto jest lepszy. W sytuacjach niejasnych sędziowie często wskazują winnego, choć mają możliwość powtórzenia biegu w pełnej obsadzie, jeżeli upadek miał miejsce na pierwszym łuku. W ten sposób aktorzy trzecioplanowi stają się głównymi bohaterami widowisk mimo, że nie taki plan miał reżyser spektaklu.