Alojzy urodził się i mieszkał w rybnickich Zebrzydowicach, dzisiejszej dzielnicy miasta Rybnika, a wówczas wioski należącej do gminy Jejkowice. Był rówieśnikiem Antoniego Woryny, Andrzeja Wyglendy i m.in. Józefa Jarmuły, z którymi to zawodnikami trenował pod czujnym okiem Józefa Wieczorka (był z nimi także młodszy o rok utalentowany Waldemar Motyka). W trakcie ostrych sesji treningowych często upadał, w efekcie zadebiutował w sławnym rybnickim Górniku rok później niż Woryna, Wyglenda i Motyka, mianowicie w roku 1962.
[ad=rectangle]
Alojzy Norek wszedł do składu aktualnego mistrza Polski. W ośmiu sezonach rybnickiego rozdziału kariery siedmiokrotnie był dekorowany złotą szarfą DMP. Niewielu jest w Polsce zawodników mogących się poszczycić podobnym rekordem. Był w klubie zawodnikiem bardzo przydatnym, oddanym drużynie, żużlowcem tzw. drugiej linii. Także z dzisiejszej perspektywy widać, jak ważną rolę pełnią zawodnicy potrafiący jechać zespołowo i ciułający ważne punkty na nieco słabszych rywalach.
Alojzy Norek był zawodnikiem o słabszej umiejętności wyjścia spod taśmy, ale dynamicznym na dystansie. Jeździł bojowo i bez walki nigdy nie oddawał rywalom pola. Konsekwencją takiego stylu jazdy były upadki i kontuzje. Już w drugim roku startów zaliczył ciężką "glebę" i (obok Waldka Motyki) musiał pauzować z powodu odniesionych ran. To m.in. pozwoliło wybić się Worynie i Wyglendzie, którzy oszlifowali swoje talenty i już pozostali na topie, więc Norkowi i Motyce niezwykle trudno było się przebić.
Dobry był trzeci sezon startów Norka w Rybniku. W roku 1964 ze średnią 1.12 mieścił się w pierwszej 40. najlepszych zawodników ligi. W kolejnych latach było podobnie, a najwyższą średnią zaliczył w roku 1968 (1.44 w ekstraklasie żużlowej). Napór młodych w Rybniku, gdzie wciąż wyrastały nowe talenty (Jerzy Gryt, Antoni Fojcik, Jerzy Wilim, Andrzej Tkocz) powodował, iż mimo niezłej stabilnej formy, Alojzemu coraz trudniej było utrzymać się w składzie ROW-u.
W sezonie 1970 przeszedł więc do Unii Leszno, która przeżywała ciężki czas kryzysu. W Unii Alojzy Norek miewał błyskotliwe występy, jak choćby w przegranym meczu u siebie z Kolejarzem Opole, gdzie zdobył 10 punktów (na 12 możliwych), czy też w konfrontacji z niedawnymi kolegami z Rybnika, gdzie trzy razy meldował się na mecie jako pierwszy. Unia Leszno, mająca wtedy równy skład, ale bez gwiazd, nie uniknęła goryczy degradacji. Alojzy poszedł więc z Bykami z Leszna bić się o awans na drugim froncie. W roku 1971 był w Unii trzecim filarem, obok Zdzicha Dobruckiego i Zbyszka Jądera, a w ogóle ósmym zawodnikiem II ligi ze średnią 2.30 na wyścig (imponujący był komplet Norka w lipcowym meczu z Gwardią Łódź). Cel w postaci awansu z kolegami Alojzy Norek w końcu osiągnął, tyle że z rocznym opóźnieniem, w sezonie 1972. Obok Zdzisława Dobruckiego i braci Jąderów był głównym autorem powrotu zasłużonej Unii do elity żużlowej. Znów notował świetne występy, choć w tym sezonie przeplatane słabszymi, a czasem upadał w ferworze nieustępliwej walki. Taka była jego natura.W 1973 roku Unia Leszno utrzymała się w lidze, w czym wielka zasługa Andrzeja Pogorzelskiego, który podjął podwójny trud liderowania beniaminkowi i pracy szkoleniowej, dającej niebawem znakomite efekty. Alojzy Norek dołożył swoją cegiełkę do utrzymania się Unii, choć widać było, że jest już mocno zmęczony żużlową szarpaką. Rok później jeszcze czasem wyszedł do prezentacji, w Lesznie i w Rybniku zawsze witany gorącymi oklaskami. Miał wielkie serce do walki. Za to go kibice kochali - abstrahując od zimnej kalkulacji punktowej.
Po karierze wrócił do żużlowego Rybnika jako aktywny działacz i społecznik. Przyjmował różne funkcje, byle tylko być bliżej ukochanego żużla. Widziano go jako wirażowego, a potem przez wiele lat był znanym kierownikiem startu. Dopóki siły i zdrowie mu pozwalały meldował się na trybunie rybnickiego stadionu, bądź bliżej - w parku maszyn. Służył radą i dobrym słowem, zwłaszcza w odniesieniu do młodych. Niestety, nie zawsze ceni się starych mistrzów, każąc im płacić za bilet, choć tworzyli dla nas piękną historię, ryzykując dla nas zdrowie, a nawet życie. To temat na inne opowiadanie...
Kilka razy wytypowano go do eliminacji IMP, ale awansując do półfinału, dalej nie przeszedł (odzywał się pech w postaci upadków). Startował w obrosłych legendą turniejach, m.in. o Puchar ROW, w Memoriale Smoczyka czy w Srebrnej Ostrodze Ilustrowanego Kuriera Polskiego (w 1965 roku Norek zajął czwarte miejsce za Joachimem Majem, Antonim Woryną i Stanisławem Tkoczem - samymi rybniczanami, a wyprzedził m.in. legendarnego Mariana Rosego na jego torze. Ponadto w tym samym roku w gorzowskim turnieju par, wraz z Antonim Woryną, zajął drugie miejsce, ustępując tylko parze gospodarzy, Andrzejowi Pogorzelskiemu i Edmundowi Migosiowi. W Gnieźnie jesienią 1971 roku Norek wywalczył Puchar Startu, zaś w listopadzie tego samego roku, w parze ze Zdzisławem Dobruckim, zanotował w Lesznie piękne zwycięstwo w turnieju o Puchar Przewodniczącego Miejskiej Rady Narodowej, czyli ówczesnego prezydenta miasta. Unia Leszno pokonała wówczas nie byle kogo, bo Polonię Bydgoszcz z Henrykiem Glücklichem i Stal Gorzów z Edwardem Jancarzem.
Ale oddany bez reszty zespołom, w których startował Alojzy Norek nie dbał o laury indywidualne, dla niego praktycznie liczyła się tylko drużyna, jej nadrzędny interes przyświecał mu zawsze, gdy w skupieniu stawał po taśmą startową, by za moment wystrzelić do kolejnego wyścigu. Gdy stwierdził, że są młodzi następcy, a sam nie daje już gwarancji przyzwoitego wyniku na miarę oczekiwań kibiców - odszedł.
Takim człowiekiem honoru pozostał do końca. Aż zmogła go ciężka choroba, której uległ po wielomiesięcznych zmaganiach. Pamiętajmy człowieka i jego dokonania w wymiarze czysto ludzkim oraz sportowym, gdyż "czarny sport" był dla niego wielką pasja i treścią całego dorosłego życia.
Współczujemy rodzinie i przyjaciołom. Cześć Jego pamięci.
Stefan Smołka
PS Pogrzeb śp. Alojzego Norka odbędzie się w piątek 14 sierpnia o godz. 10.00 w kościele przy klasztorze Franciszkanów w centrum Rybnika.