Sławomir Drabik: Trzeba też umieć jeździć z tyłu i unikać błędów

Ojciec Maksyma Drabika z parku maszyn obserwuje każde okrążenie swojego syna. Jest dla niego wielkim wsparciem, a dzięki olbrzymiemu doświadczeniu wyłapuje niedociągnięcia. - Trzeba też umieć jeździć z tyłu - przekonuje.

Wygląda na to, że dwukrotny IMP doczekał się godnego następcy w osobie swojego potomka. Maksym Drabik wyrasta na objawienie bieżącego sezonu w PGE Ekstralidze. Ostatnio w półfinale w Częstochowie dla Betard Sparty Wrocław przeciwko Unii Tarnów zdobył 11 punktów i bonus. - Czy to kwestia genów? - pytamy Sławomira Drabika. Ten w końcu przyznał, że jego syn, pisząc kolokwialnie, ma papiery na jazdę. - Cóż, umie jechać, bo gdyby tak nie było to wystrzeliłby w jednym meczu, a tymczasem są takie spotkania, które dobrze wyglądają w jego wykonaniu. Tak jak powiedziałem kiedyś, to ma być zabawa, ale jednocześnie musi być koncentracja. W 14. biegu troszeczkę za bardzo się wyluzował, jednak dociągnął, ale już mały problem był - powiedział Drabik senior w rozmowie z WP SportoweFakty.

W ostatnim meczu 17-latek na torze pojawił się 5 razy. Trzykrotnie wygrał, raz przyjechał drugi za plecami klubowego kolegi, natomiast w swoim trzecim biegu zamknął stawkę. - Trzeba też umieć przegrywać. Trudno jest mieć w programie same trójki. W czwartek co prawda tak prawie było, ale był wyścig, na który można było jakąś korektę wprowadzić, jednak on uznał, że zostawiamy ustawienia - stwierdził Sławomir Drabik. W tej odsłonie, mimo że "Maks" przyjechał do mety ostatni, popisał się niezłym startem. - Ale brakło prędkości. Przełożyło się to na wynik, jednak tak jak powiedziałem, trzeba potrafić jeździć z tyłu i nie robić błędów. To jest bardzo ważne - skomentował "Slammer".

Podczas czwartkowej rywalizacji największy aplauz towarzyszył właśnie Maksymowi Drabikowi. W częstochowskim środowisku nikogo to nie dziwi. Przecież przez 20 lat w podobny sposób dopingowano Sławomira Drabika. Ten przyznał, że to miłe, iż teraz wielka sympatia spotyka jego syna, ale przy okazji wyznał, że miał w związku z tym lekkie obawy.

- Wiem, że jak był doping to na prezentacji aż przechodziły dreszcze. To się nie działo tylko tutaj w Częstochowie, bo jeździli za mną wszędzie. Czy to w Pradze na Grand Prix, czy w Warszawie na finale IMP, dzięki tym ludziom czułem się jak w domu. Jest to naprawdę super sprawa. Tylko, że wiesz jak to działa. Bałem się żeby się delikatnie nie spiął. Jak jest taki doping i jeździsz przy nim na okrągło to się przyzwyczajasz. Jednak gdy nagle dostajesz taką falę uderzeniową to reakcje mogą być różne, ale "Maks" sobie poradził, więc wszystko jest ok - powiedział były lider Włókniarza Częstochowa.

Na koniec Sławomir Drabik odniósł się do półfinałowej rywalizacji wrocławian z tarnowianami. Na półmetku tej konfrontacji 18 punktów przewagi mają Spartanie. - Jest jakaś przewaga i trzeba zrobić dobry wynik w rewanżu. Nie myśleć nie wiadomo o jakich punktach, bo Unia Tarnów na pewno się przygotuje - ocenił częstochowianin.

Mecz Unii Tarnów z Betard Spartą Wrocław zaplanowano na stadionie przy Zbylitowskiej na niedzielę, na godzinę 17:00. Pierwsze spotkanie zakończyło się zwycięstwem podopiecznych Piotra Barona 54:36.

Źródło artykułu: