W pierwszym meczu finałowym PGE Ekstraligi zakładaliśmy, że Betard Sparta Wrocław pokona Fogo Unię Leszno 49:41. Taki wynik padł, ale w drugą stronę. Rozstrzygnięcie z Częstochowy sprawia, że tylko kataklizm mógłby odebrać czternasty tytuł Drużynowego Mistrza Polski drużynie z Leszna.
W rundzie zasadniczej Unia wygrała u siebie ze Spartą skromnie 46:44. Trzeba jednak podkreślić, że w tym spotkaniu nie mógł wystąpić Piotr Pawlicki, który jest nie tylko liderem Byków, ale jednym z najskuteczniejszych zawodników ligi. Jeżeli do tego dodamy chyba najsłabszy mecz w sezonie i wpadkę Nickiego Pedersena (3 punkty), to mamy pełen obraz pierwszego spotkania tych drużyn w Lesznie. Na korzyść Sparty przed rewanżem nie przemawia nic. Ewentualna nieobecność w tym meczu Vaclava Milika będzie niewielkim osłabieniem. Czech w pierwszym meczu na stadionie Smoczyka nie zdobył żadnego punktu.
Jedyną szansą dla Sparty przed rewanżem jest ewentualne rozprężenie Unii po wygranej w pierwszym meczu. Zdecydowanie większa siła ognia jest po stronie Byków, którzy w pełni zasługują na złoty medal w przekroju całego sezonu 2015.
Zespołom do rozegrania pozostały następujące mecze:
Unia Leszno - Sparta Wrocław (49:41) 53:37