- Oczywiście, że wywalczone srebro nas cieszy. Możemy bez dwóch zdań mówić o sukcesie - przyznał po meczu Piotr Baron. Szkoleniowiec wrocławian zwrócił uwagę na fakt, że jego zespołu nie wymieniano przed sezonem w gronie faworytów PGE Ekstraligi.
- Najpierw chcieliśmy po prostu awansować do play-offów, gdzie nie wszyscy nas przecież widzieli. Gdy ten cel udało nam się już zrealizować, zaczęliśmy myśleć o medalu. Apetyt rośnie zawsze w miarę jedzenia i podchodziliśmy do finału z pewnymi nadziejami. Cieszymy się jednak z drugiego miejsca, na którym kończymy ten sezon - dodał.
Betard Sparta przegrała pierwszy mecz z Fogo Unią, ale cieszy się, że rewanż nie przebiegał pod dyktando gospodarzy. - Chcieliśmy w tym meczu potrzymać Unię w niepewności i powalczyć. Jak widać, do trzynastego biegu nasi rywale nie byli pewni swego, więc nam się to udało. Całej drużynie należą się gratulacje za cały sezon i to rewanżowe spotkanie - skomentował.
Wrocławianie byli w o tyle niekomfortowej sytuacji, że w niedzielę nie mogli skorzystać z Vaclava Milika. Jego miejsce w składzie zajął Damian Dróżdż, ale z powodu kontuzji nie pojawił się ani razu na torze. - Vaclav miał tego dnia mistrzostwa par, więc musieliśmy jakoś sobie poradzić. Damian nie był zdolny do jazdy, ale udało nam się z nie najgorszym skutkiem zastępować go rezerwami - tłumaczył Baron.
Szkoleniowiec wrocławian nie ma przy tym wątpliwości, że Fogo Unia zasłużyła na zdobycie Drużynowego Mistrzostwa Polski. - Myślę, że nie ma teraz sensu wracać do pierwszego meczu w Częstochowie i zastanawiać się, co by było, gdybyśmy osiągnęli tam lepszy wynik. Można powiedzieć, że złoto trafiło do najmocniejszego - skwitował trener Betardu Sparty Wrocław.
Skrót finału PGE Ekstraligi
Źródło: PGE Ekstraliga/x-news