Prezes KSM Krosno: To była żenada. Czas przewietrzyć skład

Sezon 2015 w wykonaniu KSM Krosno był słaby. Zamiast skutecznej walki o wygranie rozgrywek PLŻ 2, była porażka z kretesem już w pierwszej rundzie play-off z Renault Zdunek Wybrzeżem Gdańsk.

WP SportoweFakty: Minęły już ponad trzy tygodnie odkąd KSM zakończył udział w play-offach. Emocje opadły?

Janusz Steliga: Tak, ale niesmak pozostał. I to ogromny.

Kibice po dwumeczu z Wybrzeżem byli wściekli. W Internecie roiło się od komentarzy, że robicie ludzi w balona i że nie zależy wam na wygraniu ligi.

- Takie komentarze nie dziwią. Kolejny raz podchodzimy bojowo nastawieni do play-offów, liczymy na porządny wynik, a wychodzi wielka klapa. Jeśli rok temu drużyna dała ciała z Wandą Kraków, to nie wiem jak określić to co się wydarzyło z Wybrzeżem. To była żenada.

Usprawiedliwieniem porażki u siebie może być to, że zawodnicy cały czas trenowali na "betonie", a deszcz przed meczem zrobił z tego kopę.

- Ale to ich usprawiedliwia w bardzo małym stopniu. To są przecież zawodowcy, warunki były takie same dla nas jak i dla Wybrzeża. Goście z Gdańska nie mieli problemów żeby rywalizować na takiej nawierzchni i tak samo powinno być z naszymi "orłami". Na wysokości zadania stanął jedynie Tomasz Chrzanowski. Pretensji nie miałem też do Michała Gruchalskiego. Debiutował w lidze i jechał bardzo ambitnie.

Jako osoba stojąca na czele klubu uważa pan, że razem z resztą zarządu zrobiliście wszystko co w waszej mocy, żeby te play-offy wypadły jak najlepiej?

- Wynik nas nie usprawiedliwia, więc może można było zrobić coś inaczej, ale tak naprawdę wszystko rozbija się o pieniądze. Niektórych aspektów nie przeskoczymy. Byliśmy blisko zakontraktowania Petera Karlssona, finanse mieliśmy już nawet dogadane, ale przez sprawy logistyczne ostatecznie w grę wchodził tylko rewanż. Wtedy jednak już nie było sensu go kontraktować. Wydaje mi się, że nawet gdyby pojechał i w Krośnie i w Gdańsku, to ten dwumecz i tak byśmy przegrali. Boli mnie to, że np. załatwiamy silnik od czołowego zawodnika z I ligi. Była możliwość go sprawdzić, skorzystać, i co? I żaden zawodnik go nie wziął, choć nie wiązało się to z kosztami dla niego. Bimbał sobie w parkingu i nikt go nawet nie zechciał włożyć w ramę. Jeśli nie chcieli z niego korzystać, to musieli być pewni swojego sprzętu. No i pokazali jaki jest pewny.

Zamierzacie wyciągnąć jakieś konsekwencje wobec zawodników?

- Konsekwencje wyciągniemy przy podpisywaniu kontraktów. Skład trzeba przewietrzyć, dla części z tych zawodników czas w Krośnie dobiegł końca. Myślę, że tej drużynie nie są w stanie już zaoferować nic lepszego, a rozstanie wyjdzie na dobre obu stronom.

Kogoś z tego sezonu zamierzacie zatrzymać?

- Myślimy o tym, ale jest to niewielki procent tego składu.

Tomasza Chrzanowskiego widzi pan dalej w składzie?

- Powiedzenie, że mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy, pasuje do niego idealnie. Po pierwszych meczach łapaliśmy się za głowę patrząc na jego jazdę. Miał być liderem, a robił po kilka punktów. Ale poszedł raz w odstawkę, wziął się za siebie i efekt był widoczny. W końcu jeździł zgodnie z oczekiwaniami, z zębem i udowodnił, że mu jeszcze zależy. Jeśli będzie wola pozostania z jego strony, to myślę, że będziemy rozmawiać.

Janusz Steliga jest zadowolony z postawy Tomasza Chrzanowskiego w drugiej części sezonu
Janusz Steliga jest zadowolony z postawy Tomasza Chrzanowskiego w drugiej części sezonu

A co z resztą zawodników?

- Chcielibyśmy zostawić Vissinga, może Buscha. Pozostali mają wolną rękę. Może któryś zostanie, bo różnie w życiu bywa, ale na razie myślimy o innych zawodnikach. Robimy pierwsze rozeznania, rozmawiamy z żużlowymi menedżerami.
[nextpage]
Jaką koncepcję składu obieracie? Zależy wam bardziej na zawodnikach polskich czy zagranicznych; młodych czy raczej doświadczonych?

- Przede wszystkim na skutecznych. Sporo zawodników krajowych i doświadczonych mieliśmy teraz i w poprzednim sezonie. Wiadomo jaki był efekt, więc warto pomyśleć o innych żużlowcach. Z wieloma jest jednak problem logistyczny, nie chcą tu jeździć bo do Krosna jest daleko. Gdybyśmy płacili dwa razy więcej, to pewnie dla niektórych nagle zrobiłoby się tutaj dwa razy bliżej, ale jest jak jest. Jak wspomniałem, rozmawiamy z menedżerami, szukamy ciekawych nazwisk.

Zaufanie u kibiców zostało nadszarpnięte. Zdaje pan sobie sprawę, że nie będzie łatwo je odzyskać? Fani oczekują sukcesów, jeśli KSM znowu będzie zespołem środka tabeli, to... może być problem.

- Oczywiście, że to rozumiem. Powiem tak - my stworzymy możliwie najlepszy zespół, jaki możemy przy tym budżecie, który mamy. Z tym jak wiadomo szału nie ma. Niektórzy z samego miasta dostają kilka razy więcej, niż my mamy łącznie.

Ale niech pan powie szczerze - jak jest z tym awansem. Chcecie go czy nie?

- My, jako klub, chcemy. To jasne. Gdybyśmy nie mieli takich ambicji, to by nas tu nie było. Pracujemy społecznie i krok po kroku dążymy do tego, żeby KSM się rozwijał. Ciągła stagnacja nam w tym nie pomoże. Zupełnie osobną kwestią jest to co byłoby po tym awansie i czy byłoby nas stać na coś w I lidze, czy polecielibyśmy z hukiem jak kiedyś Miszkolc. Po tym sezonie jestem jednak tym bardziej przekonany, że potrzebujemy przynajmniej tego spróbować. Naprawdę jestem wściekły, że wyszło tak a nie inaczej w tym roku. To co tu się działo przed tym dwumeczem… rozmawialiśmy z uznanymi markami. Oprócz Karlssona byli Davidsson, Cook, Bech, Jabłoński czy Czałow. Czałowowi już nawet kupiliśmy bilet lotniczy do Polski, ale w ostatniej chwili wyszedł klops w rozmowach z klubem z Rybnika. Szybko ruszyliśmy więc Gizatullina, na zasadzie "ryzyk-fizyk". Pojechał dobrze w Gdańsku, ale to już było po herbacie.

W przyszłym sezonie jednak awansować znowu nie będzie łatwo. Wróci choćby Włókniarz Częstochowa, który na pewno jak najszybciej będzie chciał się dostać na zaplecze Ekstraligi.

- Nie ma drużyn, których nie można pokonać. Wybrzeże też było zdecydowanym faworytem, ale w cuglach ligi nie wygrało. Nie chcę obiecywać kibicom awansu, bo nie wiem czym będziemy dysponować i na co nas realnie będzie stać, ale na pewno będziemy dążyć do tego żeby było jak najlepiej. A już na pewno szczególnie zależeć nam będzie na tym, żeby nie zaliczyć kolejnych beznadziejnych play-offów.

Wszystko wskazuje na to, że do PLŻ 2. dołączą trzy zespoły. Jeśli nie będzie dużych problemów przy licencjach, liga może liczyć siedem drużyn. To chyba dobra informacja?

- Tak, meczów jest za mało. Siedem drużyn to już fajny wynik, ale oby tak rzeczywiście było. Rozmawiam z prezesami, ludźmi ze środowiska i niestety wiem, że nie wszędzie sytuacja jest kolorowa. Miejmy nadzieję, że nikt się nie wykruszy. Liczę też na to, że tym razem szybciej niż wiosną dowiemy się jak liga będzie wyglądać. Inną drabinkę finansową możemy zaproponować zawodnikom przy dwunastu kolejkach, a inną przy szesnastu.

Dla was jaka byłaby optymalna liczba spotkań do odjechania?

- Przez ostatnie lata byliśmy gotowi na 16 spotkań w sezonie i myślę, że pod tym względem nic się nie zmieni. Wiadomo, że kibice chcieliby tych meczów jak najwięcej, ale budżety klubów nie są z gumy. W II lidze myślę, że 16 meczów to byłby zadowalający wynik. Wszystko musi mieć jednak ręce i nogi, kalendarz musi być ułożony z pomysłem. W tym roku był temat podwójnej rundy zasadniczej, ale to nie byłoby atrakcyjne dla kibiców. Ci najwierniejsi oczywiście by przyszli, ale frekwencja mocno by ucierpiała.

Ta w tym roku ucierpiała, jeśli porównamy ją z latami 2013-14.

-
Ale nie była też zła. Na spadku zaważyły dwa czynniki. Po pierwsze pogoda - w tym roku zawsze robiła nam psikusa kiedy mieliśmy u siebie jeździć. Po drugie - wyniki. Były słabsze, a wiadomo jak jest, są zwycięstwa, są kibice - są porażki, są przerzedzone trybuny. To normalne.

Frekwencja w Krośnie była w tym roku niższa niż w poprzednich sezonach
Frekwencja w Krośnie była w tym roku niższa niż w poprzednich sezonach

Jak w tej chwili wygląda sytuacja finansowa klubu?

- Miodu nie ma i nie było, ale wydajemy tyle, na ile nas stać. Tu się nic nie zmienia. Płaciliśmy na bieżąco i nie mamy żadnych długów. Oświadczam, że wszyscy zawodnicy otrzymali wynagrodzenie za jazdę w sezonie 2015. Muszę to wyraźnie podkreślić, bo dochodziły do nas plotki, że nie płacimy. To zwykłe kłamstwa. W tym roku dokładaliśmy do każdego spotkania u siebie, do jednego nawet 30 tysięcy - choć w przeszłości nieraz cały mecz opłacaliśmy wpływami z biletów i jeszcze coś zostawało -  ale nie miało to jakiegokolwiek przełożenia na terminowość wypłat. W naszym przypadku licencja powinna być czystą formalnością. Teraz już mocno pracujemy nad sponsorami pod kątem kolejnego sezonu.

A co z nawierzchnią? Wiosną sporo mówiło się o jej wymianie po tym sezonie. Teraz w tym temacie nastała cisza.

- Cisza nastała, ale jedynie w mediach. My cały czas działamy w tym temacie z miastem, które jest właścicielem obiektu. Przed przyszłym sezonem raczej nie uda się jej wymienić, ale jest spora szansa, że już w 2017 roku w Krośnie nie będzie żużla tylko coś innego. Tutaj muszę podziękować włodarzom miasta, którzy pomagają nam na każdym kroku jak tylko mogą. Jeśli uda się wymienić nawierzchnię, to też będzie to ich zasługa. W tym roku oddano nam nowy park maszyn i nowe bandy pneumatyczne. Tego też bez miasta by nie było.

Kiedy planujecie spotkanie sprawozdawcze z kibicami?

- Raczej będzie miało to miejsce po nowym roku. Tak było organizowane w poprzednich latach i tutaj nic się nie zmienia. Na pewno je jednak zorganizujemy. Było wiele zastrzeżeń, pytań w poprzednim sezonie, więc będzie okazja się "wyspowiadać" z wszystkiego co fanów nurtuje.

Rozmawiał Wojciech Ogonowski

Źródło artykułu: