PGE Stal Rzeszów vs. MDM Komputery ŻKS Ostrovia: pomeczowe Hop-Bęc!

Sezon żużlowy w Rzeszowie dobiegł końca. Po ostatnim spotkaniu przy Hetmańskiej na słowa pochwały zasługują wychowankowie miejscowego klubu. Widowisko zepsuli jednak goście, którzy nie przyjechali do stolicy Podkarpacia w najsilniejszym składzie.

[bullet=hop.jpg] HOP

Rzeszowianie zrealizowali przedsezonowy cel

Zawodnikom PGE Stali Rzeszów udało się spełnić przedsezonowe oczekiwania trenera i miejscowych kibiców. Przed sezonem Żurawie były głównym kandydatem do spadku. Dzięki skutecznej jeździe na własnym torze w fazie zasadniczej rozgrywek, biało-niebiescy zakończyli ligowe zmagania na przedostatniej pozycji w tabeli. Ta oznaczała obowiązek wzięcia udziału w barażu z drugą drużyną Nice Polskiej Ligi Żużlowej. Żurawie na barażowe spotkania czekali ponad miesiąc. Już w pierwszym spotkaniu na torze w Ostrowie wygrali 50:40 i wykonali milowy krok w kierunku utrzymania. Rewanż był tylko formalnością. W klubie wreszcie mogą zacząć rozglądać się za potencjalnymi wzmocnieniami na przyszły sezon. Andrzejowi Łabudzkiemu bardzo ciężko będzie jednak zatrzymać trzon zespołu z bieżącego sezonu. Greg Hancock, Peter Kildemand czy Krystian Rempała znajdują się w orbicie zainteresowań kilku klubów z PGE Ekstraligi. W dodatku wiek juniorski zakończył Artur Czaja. Z naszych ustaleń wynika, że sondowana jest możliwość sprowadzenia do stolicy Podkarpacia Rune Holty bądź Szymona Woźniaka. Z pewnością włodarze klubu pomyślą także o wzmocnieniu pozycji juniorskich.

Dawid Lampart najszybszy w historii

Dawid Lampart był już kiedyś rekordzistą rzeszowskiego obiektu. Jednak przed sezonem 2012, tor przy ul. Hetmańskiej został nieco zmodernizowany i wszystkie dotychczasowe rekordy przeszły do historii. Do niedzieli rekord toru należał do Łukasza Sówki i wynosił 64,36 sekundy. Lampart w trzecim wyścigu meczu z Ostrovią pokonał cztery okrążenia w czasie 64,34 sekundy i ponownie zyskał miano najszybszego zawodnika rzeszowskiego owalu. Lampart przez całe spotkanie był nie do zatrzymania, zdobywając komplet 12-tu punktów. Na przestrzeni całego sezonu wychowanek Stali Rzeszów odnotował ogromną progresję formy w porównaniu do lat ubiegłych. Na domowym obiekcie zdobywał średnio ponad 2 punkty/bieg. Nieco gorzej było jednak w spotkaniach wyjazdowych. Tak czy inaczej, wydaje się że klub z Rzeszowa wreszcie doczekał się wychowanka, który z powodzeniem może ścigać się w najlepszej lidze świata.

Czaja zakończył wiek juniora w niezłym stylu

Artur Czaja przez większość sezonu nie był zadowolony ze swojej formy. Wychowanek Włókniarza Częstochowa przychodził do Stali Rzeszów z wielkimi nadziejami. Popularny "Józek" jeździł przyzwoicie, ale bez dawnego błysku. Dopiero pod koniec sezonu zaczął notować satysfakcjonujące wyniki. W dwóch ostatnich meczach zdobył łącznie 16 punktów z bonusem. Wielce prawdopodobne, że Czaja po sezonie opuści drużynę Janusza Ślączki. Nikt nie zagwarantuje mu bowiem regularnych startów na pozycji seniora. Jedną z opcji jest powrót do Włókniarza. Bardziej prawdopodobne wydają się jednak starty "Józka" w Nice Polskiej Lidze Żużlowej.

Szczepaniak liderem Ostrovii

Mateusz Szczepaniak od lat notuje na torze w Rzeszowie niezłe wyniki. W 2009 roku, kiedy bronił barw PSŻ-u Poznań zdobył przy Hetmańskiej aż 17 punktów. Ostrowianin w niedzielnym spotkaniu także pokazał się z bardzo dobrej strony. Już w pierwszym swoim starcie pokonał Karola Barana i Grega Hancocka. Następnie Szczepaniakowi przytrafiły się dwa słabsze wyścigi. Końcówka znowu była jednak godna podziwu. Szczepaniak pokonał bowiem m.in. Petera Kildemanda, Artura Czaję, Krystiana Rempałę i jeszcze raz Hancocka oraz Czaję. Łącznie zdobył dla swojej drużyny aż 12 punktów, będąc niekwestionowanym liderem drużyny z Wielkopolski.
[event_poll=57290]

[bullet=bec.jpg]  BĘC

Ostrovia "oddała" mecz

Po porażce w pierwszym meczu, w szeregach Ostrovii nie tylko zeszło ciśnienie, ale także chęć sportowej rywalizacji. Adam Giernalczyk do Rzeszowa zabrał aż czterech juniorów (w tym dwóch kompletnych debiutantów). Ostrovia od początku nie miała szans na dobry wynik, a końcowy rezultat 62:28 i tak może wydawać się dość łagodnym wyrokiem.

Rzeszowska księgowa w opałach

W PGE Stali Rzeszów finansowe eldorado już dawno się zakończyło. Klub nie dysponuje już tak pokaźnym budżetem jak za czasów Marty Półtorak. Niedzielny wynik powoduje, że budżet PGE Stali został mocno nadszarpnięty. Przysłowiowa "księgowa" musi bowiem wypłacić zawodnikom należność za 62 punkty biegowe. Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że jest to suma rzędu ćwierć miliona złotych. Ażeby dostać licencję na starty w przyszłym sezonie, PGE Stal Rzeszów musi rozliczyć się z zawodnikami w przeciągu najbliższych miesięcy.

Nudne widowisko

Niedzielny mecz był typowym pojedynkiem do jednej bramki. Rzeszowianie od początku kontrolowali przebieg spotkania i bez najmniejszych problemów odnieśli okazałe zwycięstwo. Choć na torze zdarzały się mijanki, to jednak cały mecz można określić mianem nudnego. Rzeszowscy kibice doskonale zdawali sobie sprawę, że ostatni mecz w sezonie nie będzie należał do pasjonujących. Dlatego też na trybunach Stadionu Miejskiego stawiło się nieco ponad 3 tysiące osób. Widowni doskwierał nie tylko brak żużlowych emocji, ale także zimna i wietrzna aura. Pozytywem jest jednak fakt, że mecz udało się rozegrać. Kilka godzin po jego zakończeniu w stolicy Podkarpacia spadł pierwszy śnieg.

Źródło artykułu: