Prezes Andrzej Zając przyznał niedawno, że dług klubu wynosi 230 tysięcy złotych. Ratunkiem dla zespołu miało być znalezienie sponsora, jednak wszystko wskazuje na to, że ta sztuka się nie uda. - Tylko cud może nas uratować, ale ja się już nie łudzę. To jest chyba koniec żużla w Lublinie. Skończyły mi się pomysły na działania. Nie będę organizował żadnych pikiet czy protestów, takie rzeczy zostawiam kibicom. Nie chcę, żeby miasto miało poczucie, że wywieramy na nim presję - powiedział szef lubelskich Koziołków w rozmowie z Dziennikiem Wschodnim.
Pomocy klubowi odmówiły władze miasta, mimo że niedawno radni zdecydowali się spłacić wynoszące 3 miliony złotych długi drużyny piłkarek ręcznych SPR Lublin - To przykre, że miasto dzieli dyscypliny sportowe na lepsze i gorsze. Tym bardziej, że żużel zawsze miał w Lublinie dużą publikę, znacznie większą niż kilka innych klubów, cieszących się wsparciem miasta. A przecież w naszym wypadku nie chodzi o jakieś wielkie pieniądze. Potrzebujemy ok. 230 tys. złotych, a więc ponad 13-krotnie mniej niż MKS - stwierdził Zając.
Źródło: Dziennik Wschodni