Damian Gapiński: Jak dzieci we mgle

Już za trzy tygodnie poznamy skład nowej Głównej Komisji Sportu Żużlowego. Jaki będzie to miało wpływ na rozwój żużla w Polsce?

W tym artykule dowiesz się o:

31 października reprezentacja Polski juniorów zdobyła tytuł drużynowych mistrzów świata w australijskiej Mildurze. Prawdę mówiąc, to nasza młodzież zmiotła rywali z toru wygrywając 15 z 20 wyścigów w całym turnieju. Polacy w zasadzie na trzy biegi przed końcem zawodów mieli już zapewnione złoto. To sytuacja rzadko spotykana w światowym czempionacie.

W ostatnich dniach nad Polską unosiła się gęsta mgła, która spowodowała, że odwołano wiele lotów. Ale to nie mgła spowodowała, że nikt poza już dużą grupą fanów czarnego sportu dowiedział się o sukcesie polskiej reprezentacji. Winni są działacze, którzy kolejny raz nie zadbali o to, aby ten sukces odpowiednio "sprzedać". Kilka miesięcy wcześniej reprezentacja polski kadetów w piłce siatkowej zdobyła złoty medal w Europie i na świecie. Ci młodzi ludzie na lotnisku im. Fryderyka Chopina witani byli jak najwięksi bohaterowie. Delegacja związku siatkarskiego z prezesami na czele, telewizje, media i cała rzesza kibiców z biało-czerwonymi flagami. Kto witał żużlowców? Co najwyżej rodziny lub znajomi. Działacze nie zadbali nawet o to, aby poinformować media, kiedy cały sztab powróci do Polski z kraju kangurów i misia koala. Być może ktoś dolał im do napojów soku z eukaliptusa, po którym byli na tyle ospali, że nie wykonali aż tak prostego zabiegu, dającego gwarancję wyjścia do ludzi z kolejnym sukcesem polskiego żużla.

Wiele dyscyplin, które nie cieszą się dużym zainteresowaniem mediów ze względu na małą frekwencję podczas zawodów narzeka, że nawet największe sukcesy reprezentantów przechodzą niezauważone przez media. Podstawowy problem polega jednak na tym, że te dyscypliny nie potrafią tych sukcesów odpowiednio wyeksponować. Zwłaszcza żużel, który od lat święci sukcesy w DPŚ i DMŚJ. A przecież mamy dwie telewizje, które na co dzień pokazują rozgrywki ligowe. Jedna z nich ma prawo do pokazywania rozgrywek reprezentacji. Nie wiem, czy mają zapisaną w umowie konieczność bycia na tego typu eventach. Jeżeli nie, to kolejny błąd. Błędem jest również to, że same nie pomyślały o wspólnej akcji z PZM. A gdyby ktoś próbował tłumaczyć, że to "tylko" juniorzy, że się nie da, to warto wrócić do wspomnianej reprezentacji kadetów w siatkówce i sprawdzić, jak zostało to rozwiązane.

Za trzy tygodnie poznamy skład nowej Głównej Komisji Sportu Żużlowego. Przez środowisko żużlowe zgłoszeni zostali: Piotr Szymański, Zbigniew Fiałkowski, Łukasz Szmit, Dariusz Cieślak, Krzysztof Gałandziuk, Zenon Plech, Jan Ząbik, Leszek Demskim, Ireneusz Igielski i Włodzimierz Kowalski. Nazwiska znane w całym środowisku. Prawie wszystkie mają jednak jedną zasadniczą wadę. Żadna z tych osób nie jest w stanie w stu procentach poświęcić się dla rozwoju żużla w Polsce. Od lat GKSŻ działa "po godzinach" swojej podstawowej pracy. W ten sposób nie da się zrobić kroku naprzód. Chociażby jednego, który byłby powiewem świeżości.

Od lat podkreślam, że nie nazwiska są jednak problemem GKSŻ i całego polskiego żużla. Problemem jest skostniały, nieperspektywiczny sposób myślenia. Liczy się to co jest tu i teraz. Nie ma planu rozwoju, który byłby realizowany, a działacze systematycznie chwalili się efektami swojej pracy. I nie nazwiska, ale ten skostniały mechanizm powoduje, że nie spodziewam się przełomowych zmian po wyborach do GKSŻ. Najpierw Polski Związek Motorowy musi zmienić swoje podejście do żużla. Potem narzucić pewne rozwiązania i wymagania GKSŻ. W przeciwnym razie przez kolejne cztery lata działacze będą poruszać się jak dzieci we mgle.

Źródło artykułu: