Były prezes Unii o Pawlickich: Klub jest od nich ważniejszy

Praktycznie przesądzone jest to, że Fogo Unia rozstanie się z Przemysławem Pawlickim. - Uważam, że gdyby miał zostać w Lesznie, powinien mieć kontrakt na poziomie Tobiasza Musielaka - ocenia były prezes klubu, Rufin Sokołowski.

Negocjacje leszczyńskiego klubu z Piotrem i Przemysław Pawlickimi ciągną się od dobrych kilku tygodni. Jak wynika z naszych informacji, opuszczenie Fogo Unii Leszno przez starszego z zawodników jest praktycznie przesądzone. - Nie byłaby to pierwsza sytuacja, kiedy nieporozumienie z klubem zakończyłoby się odejściem Pawlickich. Podobnie było przecież w 2010 roku, gdy Przemek przeniósł się do Gorzowa, a potem startował wraz z bratem w Pile. Kibice w Lesznie odejścia swoich wychowanków już doświadczyli i nie byłaby to dla nich nowa sytuacja - wyjaśnił były prezes leszczyńskiego klubu w rozmowie z naszym portalem.

Rufin Sokołowski nie dziwi się, że Fogo Unia nie zaakceptowała dotychczas wygórowanych żądań finansowych Pawlickich. Jak zaznacza, starszy z braci nie powinien oczekiwać po zakończonym sezonie żadnej podwyżki. - Uważam, że żaden zawodnik nie jest ważniejszy od klubu. Zarząd Unii wie, że nie może spełnić oczekiwań braci, zwłaszcza, że w przyszłym roku zyski mogą być po prostu mniejsze. W tym roku kibice nasycili się sukcesem i w nowym sezonie może się to odbić na frekwencji na stadionie. Jeśli Pawliccy odejdą, to trudno. Czasem zdarza się po prostu tak, że trzeba znaleźć w drużynie nowych bohaterów. Rozmawiając o kontraktach, należy patrzeć poza tym na wyniki zawodników. Przemek nie ma za sobą wybitnego sezonu i uważam, że gdyby miał zostać w Lesznie, to powinien mieć kontrakt na poziomie Tobiasza Musielaka. Gdyby to zależało ode mnie, nie byłoby mowy, że ktoś ma zagwarantowane miejsce w składzie. Byłaby rywalizacja i jechałby lepszy - przyznał Sokołowski.

Były prezes Unii Leszno uważa, że kłopotów z braćmi Pawlickimi nie można porównywać do tych, które były w przeszłości z klanem Kasprzaków. - Sytuacja jest diametralnie różna. Ojciec zawodników, Zenon Kasprzak zawsze podchodził do sprawy "proklubowo" i nie stawiano warunków, że synowie muszą jeździć razem. Uważam, że błędem późniejszego prezesa, Józefa Dworakowskiego było to, że wyrzucił Krzysztofa Kasprzaka z rodzimej ziemi. To prawdziwy leszczynianin, a teraz musi jeździć na obczyźnie w Gorzowie. Uważam, że gdyby startował w Unii, byłoby mu lepiej i nie dopadłyby go takie problemy jak w ostatnim sezonie. Prędzej odbudowałby się w rodzinnym mieście, trenując na leszczyńskim stadionie. Szkoda, że wszystko tak się potoczyło - podsumował.

Źródło artykułu: