Fogo Unia nie potrzebuje wzmocnień? "Dominowanie to nic dobrego"

Były prezes Unii Leszno, Rufin Sokołowski, przyznaje, że na miejscu obecnych włodarzy klubu nie myślałby o takich zawodnikach jak Peter Kildemand. - Żużel to nie gospodarka. Tu nie warto dominować i nie mieć konkurencji - przekonuje.

Ważne kontrakty odnośnie kolejnego sezonu mają już Nicki Pedersen, Emil Sajfutdinow, Grzegorz Zengota i Tobiasz Musielak. Fogo Unia w dalszym ciągu myśli jednak o wzmocnieniach, dlatego oprócz braci Pawlickich negocjowała ostatnio z Peterem Kildemandem. Były prezes, Rufin Sokołowski nie uważa jednak, by zbudowanie jeszcze mocniejszego składu i próba zdominowania ligi były krokiem w dobrym kierunku.

- Uważam, że Unia niekoniecznie powinna zabiegać o to, by pozyskać kolejnych mocnych zawodników. W tym momencie posiada wystarczający potencjał, by z powodzeniem rywalizować w kolejnym sezonie. Zamiast kolejnych głośnych nazwisk, wolałbym zobaczyć, jak klub daje większą szansę wychowankom i stawia w jeszcze większym stopniu na szkolenie. Historia pokazuje, że ci, którzy zdominowali ligę, nie zawsze dobrze na tym wychodzili - przekonuje Sokołowski.

Były prezes Unii Leszno przywołuje przykład innych klubów, które po latach dominacji popadały zwykle w tarapaty i żegnały się w najwyższą klasą rozgrywek. - Gdy w gospodarce zniszczy się konkurencję to firma przynosi kolejne zyski i jeszcze więcej zarabia. W sporcie działa to zupełnie inaczej. Jeśli dany klub dominuje i nie ma żadnej konkurencji, działa na swoją szkodę i po prostu ginie. Gdy w 1994 roku obejmowałem stary w Unii, zaprosiłem na kawę wszystkich żyjących wówczas byłych prezesów. Od jednego z nich, Mariana Grysa usłyszałem bardzo mądrą rzecz. Wspomniał, że gdy w latach 87-89 klub zdobywał trzykrotnie mistrzostwo Polski, zaczęły się poważne problemy. Proszę sobie wyobrazić, że na stadion przychodziło wtedy po 1500 widzów. Kibice byli już znudzeni wygranymi. Zastanawiano się jedynie, czy Unia ponownie przekroczy granicę 60 punktów. Sukces może się przejeść, a dominacja w lidze nie przynosi niczego dobrego. Dwa lata po mistrzostwie w 1989 roku Unia spadła do drugiej ligi. Inne kluby, które dominowały, takie jak Polonia Bydgoszcz czy Rybnik, też później nabawiły się problemów finansowych i były degradowane - zauważył.

Zdaniem Sokołowskiego, jednym z wyzwań Fogo Unii przed kolejnym sezonem może być znalezienie motywacji u swoich zawodników. - Myśląc o budżecie na kolejny rok zarząd klubu musi mieć na uwadze to, że tegoroczny sukces może odbić się na frekwencji na trybunach. Kibiców, którzy zostali zaspokojeni złotem będzie z pewnością mniej. Pytanie też czy motywację do ponownej walki o mistrzostwo znajdą sami zawodnicy. Nicki Pedersen i Emil Sajfutdinow mieli o co walczyć, bo nigdy wcześniej nie zdobyli w mistrzostwa Polski. Teraz je już mają i są pod tym względem nasyceni. Zarówno im, jak i pozostałym zawodnikom trzeba będzie znaleźć nową motywację. Warto byłoby poszukać nowych bohaterów i wprowadzić kogoś do drużyny, nawet kosztem osłabienia składu. Uważam, że Unia nie powinna się tego obawiać. Zyskałaby na tym atrakcyjność rozgrywek, a nic nie napędza w sporcie tak bardzo, jak rywalizacja. Kolejne mistrzostwo, wywalczone w tym samym mocnym składzie może nie cieszyć już tak bardzo. Co innego, jeśli Unia postawi na coś nowego i trochę zaryzykuje. Zawsze uważałem, że drużynę powinno budować się w oparciu o polskich żużlowców, a ci zagraniczni powinni być uzupełnieniem. To z lokalnymi zawodnikami, takimi jak Musielak, najbardziej identyfikują się kibice, dlatego poszedłbym właśnie w tym kierunku - podsumował.

Źródło artykułu: