Miało być nudnie, ale w tym sporcie nie potrafi tak być. Choć głęboka jesień za oknem i miesiąc po zakończeniu sezonu, wyścig się nie skończył. Kluby walczą o licencje, zawodnicy robią podchody, a dziennikarze ścigają się w newsach. Kolorowy, listopadowy czas.
Wkoło jest wesoło
Przykładając ucho w niektóre miejsca i czytając część rewelacji w Internecie, można (nie raz) pęc ze śmiechu. No bo jak tu zabierać głos nie znając szczegółów, nie będąc w centrum wydarzeń, nie mając wiarygodnego źródła. - Zawodnik Kowalski powinien zarabiać tyle samo, co żużlowiec Nowak, bo to przecież swój chłop - czytam. - Działacze Dzików powinni budować zespół oparty na rodzinnych więzach, bo to dobry obyczaj - słucham przez telefon. - Ten twór zadłużony po uszy próbuje przekonać do siebie najdroższych harcowników - dowiaduję się nieoficjalnie. Ale wkoło jest wesoło! Wszyscy się znają i wiedzą najlepiej. Było dotąd jasne, że mamy w kraju miliony speców od leczenia i fachowców od piłki, ale jak się dobrze przyjrzeć, to wytrawnych znawców czarnego sportu też nie brakuje. Jasne, że wiele, jak nie większość tych rozmaitych głosów, powstaje na specjalne zamówienie. Każdy ma przecież swój cel. Podbić stawkę, zrobić zamieszanie, zaniepokoić rywala, no i czasem wykonać ruch transferowy. Ten mechanizm działa już od wielu lat i wciąż ma swoich zwolenników. I starych wyjadaczy również.
Komiczny Duch
Tymczasem stare żużlowe wygi pożarł młody rekin. Wydawałoby się skromny Duszek - niczym w bajce - pozwolił sobie na taki żart, że wielu rutyniarzy się wystraszyło. W sieci ujawnił, że jedzie objeść się piernikami porzucając rodzinne strony. Zablefować szerokiej publiczności na zawodowe tematy nie odważyłoby się wielu polskich i światowych mistrzów. Nie tylko w szalonym speedwayu, ale i w mnóstwie innych zawodowych sportów. Czy to był tylko internetowy dowcip czy może biznesowe zagranie va banque? Każdy sam sobie odpowie, oglądając chwilę później młodego aktora podpisującego kontrakt w obecności dotychczasowego reżysera. Teraz naszemu komikowi pozostaje przenieść ten jesienny luz na wiosenno-letnią jazdę po torze. W nowych warunkach i w najbardziej zacnym towarzystwie.
Dystans przede wszystkim
Choć trochę dystansu polecam też czytając, słuchając czy chłonąc inne żużlowe rewelacje. Na przykład takie, że pan Grzesiek zdecydował się już na pewien klub. Że już policzył wszystkie punkty do końca kariery i bilans się zgadza. Albo takie, że południe Polski zaleje już niedługo potop szwedzki. Idąc dalej, że widowiskowy Piotr utkał już porozumienie z utytułowanym klubem. Czołowi zawodnicy wcale nie walą drzwiami i oknami do niezadłużonych spółek, bo w wielu przypadkach króluje przecież tzw. krótkowzroczność. Aha, no i polecam ciut zdrowego podejścia do określeń typu "Ukraińcy", "Tyfusy" czy inni "Rolnicy". Każdy ma jakieś swoje skojarzenia i każdy może je wyrażać. Byleby w granicach zdrowego rozsądku, z umiarem i puszczeniem oka. Póki co, nowa władza jeszcze tego nocną porą nie zmieniła, więc wciąż można sobie podokuczać.
Na zdrowych zasadach
Za miesiąc będziemy dużo mądrzejsi. Na święta dostaniemy pewnie zamówione prezenty i, niewykluczone, jakiś worek niespodzianek. Ważne, by decydujący o klubowych kadrach wreszcie pojęli sposób rozumowania spacerującej babci z wnuczką. - Babciu, kup mi tę zabawkę - wskazuje dziewczynka na sklepową wystawę, z której uśmiecha się kolorowa pacynka. - Mam za małą emeryturę. Może jakąś tańszą - odpowiada starsza pani. Im szybciej "babcina zasada" trafi do wszystkich gabinetów w polskim żużlu, tym dłużej będziemy się podniecać tą jazdą w lewo. Na zdrowych, polskich zasadach. Wbrew gdzieniegdzie wygłaszanym twierdzeniom, że żużel się kończy. Powtarzanym od jakiś 20 lat. Bo jak celnie napisał na twitterze redaktor Korościel, bardzo długa jest ta końcówka. Dodam tylko, że jak zwykle niepotrzebnie po(d)kręcona.
Gabriel Waliszko, dziennikarz nc+
Tak Czytaj całość