Dramatyczna sytuacja Stali Rzeszów. Miasto nie pokryje całości długu

Z dnia na dzień maleją szanse Stali Rzeszów na udział w przyszłorocznych rozgrywkach. Klub nie jest w stanie samodzielnie spłacić zadłużenia. Tym samym, coraz poważniej bierze się pod uwagę ogłoszenie upadłości.

W ostatnim tygodniu doszło do spotkania pomiędzy Andrzejem Łabudzkim a Tadeuszem Ferencem, prezydentem Rzeszowa. Dla prezesa Stali Rzeszów była to jedna z ostatnich desek ratunku, by znaleźć kolejne środki na spłatę blisko 2-milionowego długu. Ostatecznie ratusz zgodził się przeznaczyć na klub dodatkowe 250 tysięcy złotych.

- Przez cały sezon 2015 miasto wspomogło klub kwotą w wysokości 800 tysięcy złotych. Na początku przeznaczyliśmy na żużel 500 tysięcy złotych. Następnie 50 tysięcy na szkółkę juniorów. Teraz dorzucone zostało jeszcze 250 tysięcy - wylicza Katarzyna Pawlak z Urzędu Miasta. To i tak bardzo dużo w porównaniu do lat, kiedy prezesem Stali była Marta Półtorak. Wówczas ratusz dofinansowywał klub w wysokości ok. 300 tysięcy złotych rocznie.

Jak udało nam się ustalić, miasto było w stanie przeznaczyć na rzeszowski klub rekordową kwotę na sezon 2016. Mowa o 1,7 miliona złotych netto. Problem w tym, że środki te mogą zostać przekazane klubowi dopiero w momencie, kiedy uchwalony zostanie budżet Rzeszowa na przyszły rok. Wcześniej, bo 7 grudnia kończy się jednak okres rozliczeniowy w polskim żużlu. Oznacza to, że klub nie jest w stanie przeznaczyć tej kwoty na "załatanie" bieżącego deficytu.

- To Andrzej Łabudzki jest prezesem klubu i to on powinien szukać pieniędzy. To nie jest sytuacja, która pojawiła się miesiąc temu. Taki klub powinien sam potrafić się utrzymywać. Trudno, żeby miasto dotowało go w całości. W tym roku przeznaczyliśmy już 800 tysięcy. Wyremontowaliśmy także stadion, na którym odbywają się zawody. Oczywiście, że chcemy wspierać żużel w mieście. To bardzo ważny sport dla rzeszowian. Pamiętajmy jednak, że są także inne kluby. Nie może być tak, że wszystkie pieniądze zostaną przeznaczone na żużel. Mamy mistrzów świata w siatkówce, czy w skokach do wody. Dla miasta każda dyscyplina jest istotna - tłumaczy Pawlak.

Niektórzy otwarcie mówią, że problemy w rzeszowskim żużlu nasiliły się po 25 października. Wówczas reelekcji do parlamentu nie uzyskał pewien poseł z Podkarpacia. To właśnie on miał sprowadzić do Rzeszowa Polską Grupę Energetyczną, która w latach 2011-2015 była sponsorem tytularnym klubu. - W zaistniałej sytuacji nie chciałabym tego komentować. Z pewnością panu posłowi nie można ująć tego, że rzeszowski żużel był dla niego ważny - kwituje Pawlak.

Obecnie udział Stali Rzeszów w przyszłorocznych rozgrywkach PGE Ekstraligi wydaje się bardzo mało prawdopodobny. W ostatnich miesiącach trwało polowanie na potencjalnego sponsora, który podobnie jak Marta Półtorak w latach 2004-2014, miałby wziąć pełną odpowiedzialność za klub. Przyszły inwestor oprócz wydania środków na sezon 2016 musiałby także spłacić dług poprzedników. Chętni do tej pory się nie znaleźli. Opcją alternatywną jest podpisanie tzw. ugód z zawodnikami. Te mogłyby przesunąć termin spłaty zobowiązań nawet o kilka miesięcy. Na to nie godzą się jednak sami zawodnicy.

- Mam tylko nadzieję, że żużel z Rzeszowa nie zniknie. Cały czas liczymy, że uda się to uratować. Każde miasto chciałoby mieć Ekstraligę i z nami jest podobnie - zakończyła Pawlak.

Źródło artykułu: