Kto odpowie za długi upadłych klubów?

Sytuacja finansowa kilku polskich klubów jest fatalna. Nie jest wykluczone, że kilku zawodników nie zobaczy już zarobionych przez siebie pieniędzy.

Niestety od kilku sezonów w polskim żużlu dochodzi do sytuacji, że kluby mają problemy finansowe. Stal Rzeszów musi ratować się kredytem. MDM Komputery ŻKS Ostrovia nie wystartuje w ogóle w lidze. To tylko pokłosie ostatnich tygodni. Pamiętajmy, że swoje problemy przeżywa Łączyńscy-Carbon Start Gniezno, który spłaca zadłużenie w postępowaniu układowym, ale musiał prosić o pomoc, bo na koniec sezonu w kasie zabrakło 300 tysięcy złotych. Bliski upadku był Falubaz Zielona Góra. Sytuacja jest fatalna, a największą winę ponoszą prezesi klubów, którzy oferują więcej, niż są w stanie zapłacić. Robią to, bo czują się bezkarni. Zawodnicy często pozostają na lodzie i mogą zapomnieć o odzyskaniu zarobionych pieniędzy. Jak się przed tym zabezpieczyć? - Tylko przepisy dotyczące spółek z ograniczoną odpowiedzialnością zakładają odpowiedzialność osobistą członków zarządu w sposób bezpośredni. Natomiast jeżeli jest to stowarzyszenie czy też spółka akcyjna, to takiej odpowiedzialności nie ma. Nie ma przewidzianej procedury, która dawałaby możliwość przerzucenia tych zobowiązań na członków zarządu, co nie oznacza, że wierzyciele nie mogą dochodzić odpowiedzialności na zasadach ogólnych. Jednak wiąże się to z koniecznością udowodnienia, że działalność konkretnego członka zarządu miała wpływ na powstanie zobowiązań - mówi mecenas Radosław Rubaszewski.

Tymczasem większość polskich klubów działa na zasadach stowarzyszeń i spółek akcyjnych, w których odpowiedzialności praktycznie nie ma. - W stowarzyszeniach i spółkach akcyjnych istnieje jedynie odpowiedzialność za zobowiązania podatkowe, na przykład względem ZUS. Jedynym rozwiązaniem dającym możliwość ściągnięcia długów z członków zarządu jest wymóg zakładania spółek z o.o. W nich odpowiedzialność członków zarządu wykluczona jest jedynie w sytuacji przewidzianej w artykule 299 Kodeksu Spółek Handlowych - dodał mecenas Rubaszewski.

Art. 299 Kodeksu Spółek Handlowych, o którym wspomina mecenas Rubaszewski brzmi:

Członek zarządu może się uwolnić od odpowiedzialności, o której mowa w § 1, jeżeli wykaże, że we właściwym czasie zgłoszono wniosek o ogłoszenie upadłości lub wszczęto postępowanie układowe, albo że niezgłoszenie wniosku o ogłoszenie upadłości oraz niewszczęcie postępowania układowego nastąpiło nie z jego winy, albo że pomimo niezgłoszenia wniosku o ogłoszenie upadłości oraz niewszczęcia postępowania układowego wierzyciel nie poniósł szkody.

Jak wiemy większość długów polskich klubów to efekt kilkuletnich zaniechań, a nie tylko minionego sezonu. Udowodnienie, że klub już wcześniej stracił płynność finansową nie byłoby trudne. Kluczowe w wypowiedzi mecenasa Rubaszewskiego jest to, że tylko spółki z ograniczoną odpowiedzialnością dają możliwość ściągania długów z prezesów i członków zarządu. Ustawa o sporcie przewiduje możliwość zrzeszania się klubów grających w najwyższej klasie rozgrywkowej jedynie na zasadach spółki akcyjnej. Być może warto pójść dalej i wprowadzić wymóg, że wszystkie kluby są zorganizowane w formie spółek z o.o. Wówczas osoby zaciągające długi odpowiadałyby za nie swoim majątkiem. To wymaga jednak odpowiednich uregulowań ze strony żużlowej centrali. Warto się nad tym zastanowić, bo jest jeszcze czas na zmianę przepisów przed startem kolejnego sezonu.

Źródło artykułu: