Andrzej Łabudzki: Jedziemy o finał ligi

Stali Rzeszów udało się otrzymać licencję nadzorowaną i przystąpi do rozgrywek Nice PLŻ. Celem Żurawi jest walka o finał ligi. - Wariant oszczędnościowy? Nie ma mowy. Jedziemy o finał - mówi Andrzej Łabudzki w rozmowie z WP SportoweFakty.

WP SportoweFakty: Panie prezesie, spadł panu kamień z serca w związku z otrzymaniem przez klub licencji?

Andrzej Łabudzki: Czy spadł mi kamień z serca? Myślę, że jakiegoś ciężkiego kamienia nie było. Z pewnością pojawiło się jednak trochę nerwów. One jeszcze są, bo trzeba zorganizować pieniądze na ten sezon, a czasu nie ma zbyt wiele. Dodam tylko, że część zawodników z poprzedniego sezonu zaczęliśmy już spłacać.

Mówi się, że najcięższe były negocjacje z Krystianem Rempałą, a nie z Hancockiem czy Kildemandem.

- Muszę przyznać, że ze wszystkimi zawodnikami rozmawiało nam się dobrze i konkretnie, czego efektem są te porozumienia. Z Krystianem Rempałą też wszystko odbyło się zgodnie z planem.

Czy teraz może pan ujawnić, jaka jest łączna kwota zobowiązań względem zawodników?

- Myślę, że nie ma takiej potrzeby. Na pewno jest to już kwota dużo mniejsza niż dwa miliony złotych.

Powoli zaczynacie już przygotowania stricte do sezonu. Będzie jeszcze jakieś zgrupowanie kadry zespołu?

- Nie przewidujemy żadnego zgrupowania, ale o szczegóły trzeba pytać trenera Janusza Ślączkę.

Kiedy odbędą się pierwsze treningi na rzeszowskim torze?

- Chcieliśmy wyjechać na tor już w sobotę, ale jak widać załamała się pogoda. To nieco pokrzyżowało nam szyki i treningi przy Hetmańskiej rozpoczniemy nieco później.

Na początek kwietnia mieliście zaplanowane sparingi z Unią Tarnów. Ale już 28 marca pierwszy mecz ligowy. Do tego czasu odbędzie się jeszcze jakiś trening punktowany z inną drużyną?

- Wszystko zależy od pogody. Jeżeli będą sprzyjające warunki, to postaramy się zaprosić do nas jakąś drużynę. Jeśli nie, to mimo wszystko fajnie byłoby odjechać te mecze z Unią Tarnów. O wszystkim i tak zadecyduje jednak trener Ślączka.

Pod jaką nazwą klub wystąpi w tym sezonie?

- Jak na razie nie udało nam się pozyskać sponsora tytularnego, więc prawdopodobnie wystąpimy pod nazwą Stal Rzeszów.

Czyli sponsoring klubu będzie w głównej mierze opierać się na mniejszych firmach?

- Powiem szczerze, że lepszym rozwiązaniem dla klubu jest posiadanie szerokiego grona mniejszych sponsorów, aniżeli jednego czy dwóch ogromnych. Przerabialiśmy to w ostatnich latach. Przed rokiem odeszła Marma, teraz PGE i klub został praktycznie sam. Dlatego w tym roku pojawi się większa liczba małych sponsorów.

Z klubem zostaną dotychczasowi sponsorzy jak Handlopex czy BM Rzeszów. Jakie inne firmy udzielą jeszcze wsparcia na rzeszowski żużel?

- W znaczącej większości będą to lokalne firmy. Będziemy o nich na bieżąco informować za pośrednictwem naszej strony internetowej. Wciąż trwają rozmowy chociażby, jeśli chodzi o to jaki browar obejmie nas swoim patronatem.

Jak układają się rozmowy z miastem?

- Negocjacje cały czas trwają. Od naszego ostatniego spotkania nic się nie zmieniło. Naszym argumentem w rozmowach z ratuszem będzie zaufanie, jakie otrzymaliśmy od Polskiego Związku Motorowego, który ostatecznie przyznał nam licencję. Tym samym wykonaliśmy najważniejszy krok w kierunku otrzymania dotacji od miasta. Obecnie kompletujemy niezbędne dokumenty, by otrzymać dofinansowanie.

Miasto mówi, że może wesprzeć klub kwotą 500 tysięcy złotych. Te pieniądze wydają się być już zagwarantowane.

- O to trzeba pytać pana prezydenta Tadeusza Ferenca. Ja nie wiem, czy to jest suma już zagwarantowana. W przyszłym tygodniu postaram się odbyć kolejne rozmowy i wtedy będziemy wiedzieć więcej.

Jaka kwota jest pańskim marzeniem i jaka pozwoliłaby na swobodną działalność drużyny?

- Co do pieniędzy, to zawsze jest ich mało. Z tego co pamiętam, złożyliśmy miastu ofertę na półtora miliona złotych. To by była bardzo dobra kwota. Czy marzenie? Do marzeń jeszcze daleko.

Niektórzy kibice zastanawiają się, czy klub w trakcie sezonu nie zacznie stosować wariantu oszczędnościowego.

- Wariant oszczędnościowy? Nie ma mowy. Jedziemy o finał.

Czyli zaczynacie sezon w najmocniejszym składzie z Lampartem, Nichollsem i Porsingiem?

- O skład trzeba zapytać trenera Ślączkę. To w jego gestii leżą sprawy sportowe i to on ustali zawodników pod konkretne numerki w programie.

(Ciąg dalszy na kolejnej stronie)
[nextpage]Czy zawodnicy otrzymali ryczałt za podpis przy kontrakcie?

- Żaden z naszych zawodników nie otrzymał pieniędzy za podpis.

Czyli pieniądze leżą wyłącznie na torze?

- Tak, tylko na torze. To od zawodników zależy, ile ostatecznie zarobią.

A co z młodzieżowcami? Patrząc na kadrę, to teoretycznie jest to chyba najsłabszy punkt zespołu. Pozyskacie jeszcze jakiegoś juniora z zewnątrz?

- Chcemy opierać się na miejscowych zawodnikach. Tak, by to zawodnicy z Rzeszowa stanowili o sile Stali. Czy dojdzie do wypożyczenia, czy może pozyskamy "gościa"? To wszystko będzie zależeć od postawy naszych zawodników.

Ostatnim wychowankiem, który z powodzeniem rywalizuje na krajowej arenie jest 25-letni Dawid Lampart. Pan wielokrotnie powtarzał, że pańskim marzeniem jest, by za pięć, może siedem lat, skład Stali Rzeszów w większości opierał się na zawodnikach z Rzeszowa.

- I tego chcę się trzymać. Zrobię wszystko co w mojej mocy, by tak właśnie było. W tym roku w kadrze zespołu jest sześciu zawodników z Rzeszowa, trzech seniorów i trzech juniorów. Oby z każdym rokiem było ich więcej. Chciałbym także, by byli to zawodnicy na odpowiednim poziomie sportowym.

Klub wrócił do historycznych kevlarów z lat 90-tych. Panu się podobają?

- Kevlary nawiązują do najlepszych lat rzeszowskiego żużla. I tak chyba powinno być. Ciężko jest wrócić do dokładnie tej samej stylistyki co wtedy, bo wszystko idzie do przodu, zmienia się też moda. Trzymamy się tych historycznych, niebiesko-czarno-białych kolorów. Ale robimy to na nowo.

Czyli to już definitywny koniec z kolorem pomarańczowym? A Marta Półtorak przechodzi do historii rzeszowskiego żużla?

- W tym sezonie Marta Półtorak na pewno nie będzie wspierać klubu. A czy jest to definitywny koniec z pomarańczowym kolorem? Tego nie wiemy. Być może pojawi się jeszcze kiedyś duży sponsor w pomarańczowych barwach.

Pierwszy mecz z Orłem Łódź. Przed dwoma laty to właśnie z Orłem spotkaliście się w finale ligi. Pamięta pan jeszcze te pojedynki?

-
Tak. Na wyjeździe były to dwa bardzo wyrównane spotkania. Natomiast na naszym torze były już dość jednostronne widowiska na naszą korzyść. Życzyłbym sobie, żeby 28 marca było podobnie. Ale to jest początek sezonu i końcowe rozstrzygnięcia często okazują się jakąś niespodzianką.

Kto według pana jest głównym kandydatem w walce o awans do Ekstraligi? Wanda, Lokomotiv, Włókniarz, a może właśnie Wy?

- To jest bardzo nieprzewidywalny sport i ciężko już teraz wskazywać faworytów. Myślę, że na pewno groźna będzie drużyna z Łotwy. Lokomotiv przed rokiem wygrał rozgrywki, a ich skład jest podobny do tego z zeszłego sezonu.

Jaki jest cel sportowy na ten sezon?

- Myślę, że jeżeli będziemy jeździć solidnie przez całą rundę zasadniczą, a każdy z naszych zawodników będzie punktował na swoim wysokim poziomie, to mamy szanse na finał.

Jeżeli w trakcie sezonu okazałoby się, że drużyna jest tak silna, że wygra rozgrywki, a nawet zapewni sobie awans do Ekstraligi to co wtedy?

- Wszystko będzie zależeć od budżetu. Jeśli udałoby nam się wywalczyć awans do Ekstraligi to będziemy się zastanawiać nad powrotem do elity. Jak budżet pozwoli, to wraz z radą nadzorczą będziemy na ten temat dyskutować. Jeśli nie uda się zebrać określonej kwoty, to zostaniemy w Nice Lidze.

W tym roku czekają Was derby nie z Unią Tarnów, a z KSM Krosno. Nie obawia się pan, że wszyscy rzeszowscy kibice nie pomieszczą się na krośnieńskim stadionie?

- Myślę, że KSM Krosno pod względem organizacyjnym przygotuje się odpowiednio do tego spotkania. Powinno im zależeć na tym, by przyjąć jak najwięcej naszych kibiców. Oby tak właśnie było.

Jaki budżet przygotowaliście na ten sezon? Faworyci ligi chcą przeznaczyć kwotę powyżej 2 milionów złotych na całe rozgrywki. A Wy, jaką kwotę macie już zagwarantowaną?

- Na temat budżetu jeszcze nie będę się wypowiadać. Zrobię to za jakiś czas.

Przed rokiem obiekt Stadionu Miejskiego podczas meczów ligowych pękał w szwach. Jaka frekwencja zadowoli pana w tym sezonie?

- Byłoby super, gdyby frekwencja była taka sama jak w ubiegłym roku. Do tego będziemy dążyć poprzez wiele różnych promocji żużla w naszym mieście.

Jakie są wpływy do budżetu klubu z dni meczowych?

- Nie pokrywa to kosztów organizacji i odjechania meczu. Na samą organizację wystarcza, ale na wypłaty dla zawodników już niekoniecznie.

Rozmawiał Radosław Gerlach

Źródło artykułu: