Władze polskiego żużla podkreślają, że informacji o ewentualnym połączeniu lig nie należy spodziewać się zbyt prędko. Uzależniają ją przede wszystkim od tego, ile zespołów przejdzie pozytywnie proces licencyjny i uzyska pozwolenie na starty w przyszłym sezonie. W tym momencie warto zadać sobie pytanie, czy aby na pewno liczba zespołów, jaka ma wystąpić w przyszłym sezonie jest dla tej decyzji kluczowa.
Choć za wszelką cenę i kluby i PZM próbują tuszować słabą kondycję finansową uczestników rozgrywek, to właśnie ona jest w tej chwili kluczowym problemem polskiego żużla. Klubom brakuje stabilizacji. W listopadzie wiele z nich nie walczy o licencję. Stara się o dodatkowe pieniądze z miasta, które pozwolą im na przetrwanie i spłatę z nowym roku zeszłorocznych zobowiązań. Brak stabilizacji finansowej pogłębia chaos organizacyjny, czyli długotrwałe utrzymywanie klubów w niepewności co do ostatecznego kształtu lig.
Historia pokazuje, że wydłużanie terminu podjęcia tej decyzji wcale nie pomaga zadłużonym, a jedynie powoduje pojawienie się kryzysu tam, gdzie dotąd nie był on obecny. W całej grupie ponad dziesięciu zespołów, które w tej chwili rozpatrywane są pod kątem I i II ligi zaledwie kilka ma stabilną sytuację finansową. KMŻ Motor Lublin balansuje na krawędzi, utrzymując dług na poziomie 300 tysięcy złotych. Łączyńscy-Carbon Start Gniezno musi spłacić ostatnią transzę w ramach postępowania układowego na poziomie kilkuset tysięcy złotych, a warto zaznaczyć, że już ten rok zakończył z wynikiem minus 300 tysięcy złotych. Długi Stali Rzeszów są ogromne i sięgają 2 milionów złotych. ŻKS Ostrovia, której długi szacowano od 0,5 do 1,3 miliona złotych, poddała się i nie wystartuje w lidze. Przy tym należy podkreślić, że mające trudną sytuację finansową Gniezno i Rzeszów oprócz spłaty zobowiązań (Rzeszów pod warunkiem, że w ogóle otrzyma licencję) będą musiały wprowadzić z jednej strony wariant oszczędnościowy, a z drugiej skompletować skład, który zapewni ligowy byt. I choć w tym miejscu należy pochwalić klub z Gniezna za to, że jako jedyny wykorzystał daną mu szansę, to jednocześnie jest przykładem na to, jak trudno jednocześnie spłacać stare długi i zapewnić bieżące funkcjonowanie.
Połączenie lig dałoby zadłużonym klubom możliwość finansowego oddechu. Mogłyby wdrożyć wariant oszczędnościowy bez konsekwencji ewentualnego spadku z ligi. Mogłyby wrócić do składów opartych na własnych wychowankach, co z kolei mogłoby przyciągnąć na stadion kibiców, którzy samymi wynikami sportowymi raczej zachęceni do odwiedzin nie będą. Byłby to jednocześnie test dla całego środowiska, na ile wszystkim faktycznie zależy na przyszłości ligowego żużla w tym ośrodku. Po drugiej stronie są kluby PLŻ 2. Ich połączenie lig nie dotknęłoby finansowo. Składane wcześniej propozycje rozwiązań zakładały podział jednej połączonej ligi na dwie grupy. To spowodowałoby, że dla drugoligowców liczba startów w sezonie nie wzrosłaby przy założeniu, że sportowo nie zajmą miejsca w pierwszej dwójce danej grupy, a na to się nie zanosi. Jedynymi niezadowolonymi z tego rozwiązania klubami będą te nastawione na walkę o Ekstraligę. Już dzisiaj głośno mówi się jednak o tym, że stawki zawodników poszły w dół. Inna sprawa jest taka, że wiedząc o połączeniu lig, kluby mogłyby zakontraktować szersze składy i na "słabeuszy" również wystawić odpowiednio słabszy skład.
Drugi aspekt połączenia lig jest czysto sportowy. Wyścig zbrojeń się skończył. Niemalże samoczynnie ukształtowała się grupa ośmiu klubów, które jako jedyne stać na jazdę w Ekstralidze. Reszty po prostu na to nie stać. Także w I lidze zmalała liczba zespołów, które mogą walczyć o awans. Lokomotiv Daugavpils choć silny, to nie ma szans na awans. Jedynym klubem aktywnym w obecnym okresie transferowym i dokonującym wzmocnień w stosunku do minionego sezonu jest Speedway Wanda Kraków. Pozostałe kluby czekają na rozwój wydarzeń i nie zamierzają bić się o awans. Z kolei w II lidze Polonia Piła już szykuje się do zajęcia miejsca Ostrovii w przypadku, gdyby nie doszło do połączenia, a konieczne było uzupełnienie składu Nice PLŻ. Włókniarz Częstochowa wyraża gotowość startów w I lidze. Niewiadomą jest ostateczny skład KSMu Krosno oraz Kolejarzy z Opola i Rawicza. Jedynie klub z Rawicza zapowiada, że jeżeli wystartuje, to będzie opierał skład na zawodnikach młodzieżowych. Nie można zatem zakładać, że dojdzie do jakiejś drastycznej różnicy poziomów. Zresztą miniony rok pokazuje, że nieźle wyglądający skład Startu Gniezno miał problemy ze zdobyciem ligowych punktów.
W poprzednich sezonach byłem jednoznacznym przeciwnikiem łączenia lig. Nadal uważam, że docelowo powinien obowiązywać trójpodział lig. Problemy finansowe klubów to jednak fakt. Jasne, że winne w dużej mierze są same kluby, a w zasadzie ich prezesi odpowiedzialni za politykę finansową. Ale z drugiej strony ich karanie obecnie nie ma sensu zwłaszcza, że w poprzednich sezonach zaniechano działań profilaktycznych i PZM również powinien uderzyć się w tym zakresie w pierś. Należy znaleźć rozwiązanie, które w tym momencie będzie optymalne. I co najważniejsze - tę decyzję należy podjąć już teraz, a nie w lutym czy marcu, w przeddzień startu rozgrywek ligowych.
Uważam, że jedynym obecnie rozwiązaniem jest połączenie lig, z podziałem na dwie grupy. Wówczas niezależnie od tego, ile klubów otrzyma licencję, pozostałe będą mogły się przygotowywać na start w grupie liczącej 6-7 zespołów. System play-off dla najlepszych rozwiąże problem zbyt małej liczby startów, która z kolei będzie korzystna dla drugoligowców. Takie rozwiązanie trzeba wprowadzić na co najmniej dwa sezony, zaznaczając jednocześnie, po jakim sezonie i na jakich zasadach nastąpi podział na trzy ligi, oczywiście przy założeniu, że liczba zespołów nie będzie spadać.
A jakie Wy macie pomysły na ratowanie sytuacji finansowej klubów? Zapraszam do dyskusji.
W całej grupie ponad dziesięciu zespołów, które w tej chwili rozpatrywane są pod kątem I i II ligi zaledwie kilka ma stabilną sytuację finansową.
Autor pisze w druUważam, że jedynym obecnie rozwiązaniem jest połączenie lig, z podziałem na dwie grupy. Wówczas niezależnie od tego, ile klubów otrzyma licencję, pozostałe będą mogły się przygotowywać na start w grupie liczącej 6-7 zespołów. A moim zdaniem:
Najpierw jest u autora kasandryczna wizja ponad 10 zespołów w I i II lidze (zapewne 11?) aby uzasadnić, że jest pozamiatane, a potem pisze o 2 grupach po 6-7 drużyn czyli w sumie 12-14. Swobodne używanie matematyki? W sytuacji gdy w II lidze będzie 6 drużyn, a w kolejnym roku dojdą Ostrów i Świętochłowice to po co ją łączyć z I ligą? Czytaj całość