Sławomir Gębka z firmy Team Player Management zapowiedział powstanie żużlowej akademii, która ma zrzeszać najzdolniejszych adeptów z całego świata. Projekt ma sprawić, że w żużlu w najbliższych latach pojawi się większa liczba wartościowych zawodników. Całą ideę wspiera FIM. W środowisku żużlowym można usłyszeć na ten temat różne opinie. Nikt nie ma wątpliwości, że szkolić należy i założenia pomysłu są słuszne. - To nowatorski projekt. Trudno w przypadku żużla znaleźć nawet jakąkolwiek analogię. W innych sportach motorowych czy w ogóle dyscyplinach sportu takie inicjatywy z pewnością zaistniały i miały rację bytu. W przypadku żużla jest jednak bardzo wiele znaków zapytania - zauważa w rozmowie z portalem WP SportoweFakty Jacek Frątczak.
U naszego eksperta wątpliwości budzi przede wszystkim fakt dotyczący finansowania całego projektu. A to w ocenie byłego menedżera zielonogórskiego Falubazu będzie kluczowe dla powodzenia tego przedsięwzięcia. - Żużel jest bardzo drogim sportem i do tego nie trzeba nikogo specjalnie przekonywać. Kwestia budżetowania tej inicjatywy bardzo mnie zastanawia. Nie jestem przekonany, czy znajdzie się aż tylu chętnych sponsorów. To coś nowatorskiego, więc trudno jednoznacznie wyrokować - wyjaśnia Frątczak.
- Zakładając jednak, że tę przeszkodę uda się pokonać, to kluczowa będzie konsekwencja FIM i dostarczanie żywego materiału do szkolenia. W żużlu rzeczywiście brakuje zawodników i cała idea jest bardzo słuszna. Będę trzymać kciuki za jej pomysłodawców. Mam świadomość, że musimy ratować dyscyplinę, która w naturalny sposób umiera - dodaje na zakończenie.
Pomysłodawcy Rising Young Stars Speedway Academy zapewniają, że mają konkretną wizję. Pierwsze szczegóły chcą przedstawić do końca tygodnia. Konkretne rozwiązania zamierzają natomiast zaprezentować na przełomie marca i kwietnia.