WP SportoweFakty: Za tobą kiepski sezon, co było tego przyczyną?
Adam Strzelec: Problemem były finanse. Żużel to bardzo drogi sport. Przebieg kariery z kolei można porównać do koła fortuny: kiedy są pieniądze, jest sprzęt przygotowany na odpowiednim poziomie, gdy jest taki sprzęt są wyniki, jak są wyniki - są też pieniądze. I koło się zatacza. Nie udało mi się zebrać odpowiedniej ilości pieniędzy na początku sezonu. W jego trakcie nie było wyników, co poskutkowało wycofaniem się niektórych osób i sponsorów. To było logiczne, nie spełniałem przecież warunków, które zostały ustalone.
Porażki nie dawały motywacji do walki?
- Zaczęło się sypać wszystko, krok po kroku. Było coraz trudniej. Ale tak jak już kiedyś wspominałem, nie poddaję się. Zaczynając moją przygodę z żużlem postanowiłem nigdy z tego nie zrezygnować, chyba że okoliczności będą mnie do tego zmuszać. Dlatego też starałem się jak mogłem i nie składałem broni, choć było mi trudno.
Jednak trener Sławomir Dudek nie skreślił cię całkowicie i szanse na starty się pojawiały.
- Pan Sławek dodawał mi wiary, dostawałem od niego szanse, by jeździć w zawodach młodzieżowych. Nie ukrywam, że pod koniec sezonu dostałem też propozycję od dwóch klubów z niższych lig, by wspomóc ich w fazie play-off rozgrywek. To dla mnie było ogromnie ważne, taka świadomość, że nie zostałem jeszcze skreślony. Chciałbym w tym miejscu podziękować włodarzom i trenerom klubów w których barwach występowałem w roku 2015 za taki kredyt zaufania.
Dostałeś propozycje z niższych lig, jednak w play- offach ostatecznie Cię zabrakło.
- Długo myślałem nad propozycjami, które dostałem. Wiem, jak ważna jest ta faza rozgrywek, ale zdawałem sobie także sprawę z tego, że nie spełnię oczekiwań klubów i kibiców. Nie traktuje tego jak wywieszenie białej flagi. Nie chciałem zawieść. Wiedziałem, że sprzęt nie da rady, że jadę na ostatkach jego sił i sam nie miałem możliwości tego zmienić.
Wchodzisz w wiek seniorski, czyli w nowy rozdział sportowego życia żużlowca. Ostatni sezon został oddzielony grubą kreską, czy nadal zmagasz się z konsekwencjami słabszej postawy?
- Ostatnie dwa sezony w moim wykonaniu były dużo słabsze niż bym sobie tego życzył. Większe problemy pojawiły się w trakcie ubiegłego sezonu i ciągną się one do dziś. Nie lubię i nie chcę o tym opowiadać, mogę tylko powiedzieć, że komuś bardzo zależy na tym żebym już nie pojawił się na torze jako zawodnik. Bardzo chciałbym oddzielić to co było grubą kreską, jednak dopóki nie wyjaśnię tej sytuacji, ruszanie z miejsca jest o wiele wolniejsze.
Ale jednak nie stoisz w miejscu. Idzie wolno, ale do przodu?
Tak. Działam z pomocą przyjaciół i robię wszystko, co w mojej mocy, żeby wrócić do formy sprzed kilku sezonów. Ostatnio udało mi się podpisać umowy z kilkoma sponsorami, kilka innych jest w trakcie realizacji. Jestem dobrej myśli. Jeśli dogram sprawy ze startami w lidze to pójdzie już z górki.
Jakie ligi masz na myśli? Podpisałeś kontrakt warszawski w Zielonej Górze, wiążesz dalej swoje starty z tym klubem.
- Kontrakt warszawski daje mi czas na to, by znaleźć swoje miejsce. Bardzo dziękuję działaczom klubu z Zielonej Góry za przychylność i pomoc w tej kwestii. W lidze polskiej jest nadmiar seniorów. Staram się znaleźć miejsce dla siebie w rodzinnym kraju, jednak zdaje sobie sprawę, że może być mi trudno. Pomimo, że na portalach krążą inne informacje, to zapewniam, że jestem na łączach z paroma polskimi klubami, ale szukam też możliwości jazdy za granicą - Szwecja, Dania czy Niemcy. Chcę się rozwijać, chcę dalej jeździć i udowodnić, że nie jestem w tym sporcie przez przypadek.
A co z zapleczem finansowym i sprzętowym? Umowy które podpisałeś pozwolą ci na to, by się odbić?
- To co mam jeszcze nie wystarczy. Jest to znacząca dla mnie pomoc, ale nadal szukam wsparcia z każdej strony. Jeśli ktoś chciałby mnie wspomóc, jestem otwarty na wszelkie spotkania i rozmowy. Póki co sam staram się pozyskać wsparcie, by móc wystartować bez obawy, że czegokolwiek zabraknie, tak jak to było w ubiegłym sezonie.
Rozmawiał Dawid Borek