Walka o rozegranie sobotniego treningu trwała od samego rana. Ostatecznie, o godzinie 13 na tor wypuszczony został Tobiasz Musielak. - Jeśli ktoś ma sobie poradzić, to właśnie Tobiasz - mówił w parku maszyn trener Roman Jankowski. Kapitan leszczyńskiej drużyny musiał uważać zwłaszcza na grząski pierwszy łuk. Swoją maszynę mógł rozpędzić na dobrą sprawę jedynie na drugim wirażu.
- Do idealnych warunków jest jeszcze rzeczywiście daleko. To był nasz pierwszy trening w Lesznie po zimie i chodziło po prostu o to, by pokonać próbne okrążenia. Tor jest jeszcze pod spodem mokry i musi się przesuszyć, byśmy mogli się na nim ścigać. Jadąc musieliśmy uważać, ale cieszę się, że udało nam się ten trening zorganizować. Zarówno my, jak i kibice, którzy przyszli na stadion czerpiemy z tego radość - przyznał Musielak w rozmowie z WP SportoweFakty.
Do pierwszego meczu PGE Ekstraligi pozostały niespełna trzy tygodnie. Leszczyńscy zawodnicy są zatem spokojni, że zdążą się niego dobrze przygotować. - Czasu jest jeszcze sporo. Teraz trzymamy kciuki za pogodę. To ona zadecyduje o tym gdzie i ile będziemy trenować. Jeśli będzie ciepło i poświeci słońce, to z kolejnymi treningami w Lesznie nie powinno być problemu. Jeśli chodzi o sprzęt, to na razie jeździłem na starszych silnikach. Na testy najlepszych przyjdzie dopiero czas - podsumował kapitan Fogo Unii Leszno.
Jak Marlon vel. Melon radził sobie z nową nawierzchnią?
pozdrawiam z Leszna