Krajowy skład przepisem na sukces KSM-u Krosno?

WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Patryk Malitowski
WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Patryk Malitowski

Na inaugurację rozgrywek Nice PLŻ drużyna KSM-u Krosno postawiła mocny opór Speedway Wandzie Instal Kraków. Dużą cegiełkę do dorobku gości, zwłaszcza w drugiej części zawodów, dołożył Ernest Koza.

Tylko w początkowej fazie "Enek" nie mógł się odnaleźć. Taki stan rzeczy wynikał z małej ilości spędzonego czasu na motocyklu. Wiele planów storpedowała kapryśna jeszcze o tej porze roku pogoda. - Do pierwszego swojego biegu nie miałem jeszcze okazji startować we czwórkę, czy nawet dwójkę spod taśmy. Podszedłem do tematu z marszu, towarzyszył mi jeszcze lekki stres w związku z pierwszą kolejką i nowym klubem. Dlatego dwa wyścigi w moim wykonaniu były dosyć nerwowe. Później trochę się "ogarnąłem", ale przyszła kolejna odsłona, zrobiło się głośno, nagle zaświeciło się zielone światło. Nastąpiła dezorientacja, puściłem sprzęgło, ale zostałem w blokach i tyle - komentował Ernest Koza.

W kadrze Wilków znajduje się kilku obcokrajowców. Do grodu Kraka zdecydowano się jednak wysłać w całości krajowe zestawienie. Ten wariant o mały włos nie zakończył się pełnym sukcesem. - Nie ma gwarancji, że gdyby wspomógł nas choć jeden z jeźdźców zagranicznych byłoby lepiej. A może efekt byłby odwrotny i pokazalibyśmy się gorzej. Tak naprawdę, jakby każdy z nas dołożył po punkciku zakręcilibyśmy się wokoło remisu - wyjaśniał.

Końcowy rezultat, a więc nieznaczna porażka na tak trudnym terenie zaskoczyła pozytywnie nawet samych krośnian. - Przed spotkaniem można było przeczytać mnóstwo sond, a w nich pytanie, czy KSM Krosno przegra różnicą większą niż trzydzieści punktów. Myślimy, że zaprezentowaliśmy się bardzo korzystnie. Utarliśmy krakowianom nosa - stwierdził.

Wychowanek Unii Tarnów chwalił gospodarzy za przygotowanie bezpiecznego obiektu. - Mimo że było trochę dziurek nie powiem złego słowa o torze. Moje kłopoty wynikały poniekąd z tego, że cały czas wyjeżdżałem po kosmetyce nawierzchni. W kilku przypadkach cztery litery mi uciekały i skupiałem się bardziej na tym, aby się nie wywrócić. Ale to tylko i wyłącznie wynikało z braku objeżdżenia - komunikował.

Za parę dni na Podkarpacie przyjedzie jeden z faworytów zaplecza najlepszej ligi świata - Lokomotiv Daugavpils. Jeśli podopieczni Ireneusza Kwiecińskiego pokażą taki wilczy pazur, jak w Krakowie, mogą napędzić dużo strachu Łotyszom. - Na pewno musimy sporo potrenować u siebie, ponieważ jeszcze nie zaznajomiliśmy się w tym sezonie z owalem w Krośnie. Naszym celem jest znalezienie się w ósemce aby utrzymać Nice PLŻ. Taki triumf nad łotewską ekipą za kilka dni byłby w tym wypadku na wagę złota - powiedział.

Ostatnimi rozgrywkami Ernest pożegnał się z wiekiem juniora. Młody zawodnik KSM-u po nieudanych startach w Speedway Ekstralidze zrobił sobie mały rachunek sumienia. Nie traktuje też jazdy na zapleczu jako zsyłki. - Do tego sezonu przygotowywałem się praktycznie tylko z Januszem Kołodziejem i jego szkółką. Wycisk dawał nam Sebastian Dychtoń fitness Formy. Na pewno mam teraz spokojniejszą głowę. W poprzednim roku trenerzy w Tarnowie nie naciskali na mnie, nie wywierali presji. Niby nie było tego ciśnienia, ale swoje robiły media i kibice. Przecież kiedy człowiek wejdzie na swój profil facebookowy, nieraz nawet niechcący coś się wyświetli negatywnego na swój temat, nie ma siły żeby jakieś odłamki nie zostały w głowie - zdradził.

Źródło artykułu: