Mimo czwartej pozycji 16-latek był zadowolony z tego, jak pokazał się przed licznie zgromadzoną gorzowską publicznością. Przypomnijmy, że na Stadion im. Edwarda Jancarza przyszło 9500 osób. - Punktów nie przywiozłem, ale fajnie się zaprezentowałem, jechałem w kontakcie. Nie zwracałem uwagi na to, czy jest pięć, dziesięć czy piętnaście tysięcy ludzi. Wyjechałem, zrobiłem próbny start, potem podjechałem do mechanika i raczej miałem głowę skierowaną w dół. Nie przejmowałem się tym - przyznał Kamil Nowacki.
Junior Stali Gorzów nie był za to pocieszony okolicznościami, w jakich przyszło mu wystąpić. W 13. biegu Peter Kildemand wpadł w zwalniającego po defekcie motocykla Patryka Dudka. Po tym wypadku Duńczyk był mocno poobijany i zrezygnował z dalszej rywalizacji, a z feralnego wyścigu został wykluczony. - Fajnie, że wyjechałem, choć na pewno nie cieszę się, że Peter miał kontuzję i nie mógł jechać. Najważniejsze jest zdrowie wszystkich zawodników. Czułbym się inaczej, jakbym wyjechał za taśmę, a nie za to, ze Peter się wycofał. Wolałbym, aby był zdrowy, a ja mógłbym zastąpić kogoś za jakąś wpadkę sprzętową - skomentował całą sytuację młody żużlowiec.
Stawka zawodów była niezwykle mocna, choć w 17. wyścigu Nowackiemu przyszło się ścigać z kolegami klubowymi Adrianem Cyferem i Tomaszem Gapińskim oraz Antonio Lindbaeckiem. Jak emocje mu towarzyszyły przed startem? - Jak się dowiedziałem, że jadę, to do mnie nie docierało. Na pewno inaczej by było, gdyby to były światowe sławy. Byłby większy stres. Adriana i pana Tomka często widzę na treningach, jak jeżdżą. Nie ukrywam, że nigdy nie widziałem na żywo, jak jeździ Antonio, ale jeśli ktoś dostaje dziką kartę na Grand Prix, to na pewno jest doświadczony i umie jechać - przyznał wychowanek JUST FUN GUKS Speedway Wawrów.
Junior "żółto-niebieskich" ze sporym luzem podszedł do dość nieoczekiwanego występu, ale jednak jakaś trema była. - Założyłem kask, to w środku miałem takie uczucie, że może lepiej byłoby nie wyjeżdżać, ale za każdym razem w biegu jest tak, że puszczamy sprzęgło i nie jest już tak źle. Przed wyścigiem stanąłem sobie zresztą z boku i spokojnie pomyślałem "będzie, co będzie". Problemem jest to, że jestem młodym zawodnikiem, mam 16 lat i stanąłem pod taśmą z panami, którzy mają nawet dwa razy więcej lat niż ja. Chciałem się przejechać, pokazać. Wszyscy mówią, że było fajnie, treningowo, trzymałem kontakt. O to chodziło - zakończył Kamil Nowacki.
Znałem kiedyś Nowackich z Dąbrowskiego ;)