Po niezłej inauguracji w lany poniedziałek na krakowskim torze, zespół z Krosna notuje coraz to słabsze wyniki. W niedzielę przegrał różnicą 20 punktów z Polonią Piła. - Porażkę z Lokomotivem możemy jakoś usprawiedliwić, że to najmocniejszy rywal, który wygrał w ubiegłym roku ligę. Polonia jednak w ostatnich latach nie radziła sobie u nas dobrze, a pomimo tego udało się jej z nami wygrać - mówił po spotkaniu szkoleniowiec Wilków Ireneusz Kwieciński.
W przeszłości czarna nawierzchnia sprzyjała miejscowym zawodnikom, jednak od pewnego czasu krośnieński tor jest bardziej ich bolączką niż atutem. - Drugi raz z rzędu nie poradziliśmy sobie ze startem. Musimy się wziąć w garść, bo to nie jest tak, że będziemy się męczyć przez cały sezon. Musimy wyciągnąć wnioski, coś zmienić i po prostu jechać dalej i wygrywać u siebie. Choć wiemy już po pierwszych spotkaniach, że będzie to naprawdę ciężkie zadanie.
Na słowa uznania zasługuje Ernest Koza, który w tym meczu pokazał się z bardzo dobrej strony, a jeszcze dzień wcześniej walczył na treningu o to, żeby w ogóle w nim pojechać. - Ernest na treningu błyszczał i to było widać też na meczu, że jakieś wnioski z tego treningu wyciągnął. Był bardzo dobrze dopasowany. Wygrywał starty i ta para Ernest Koza - Marcin Rempała w pierwszej części ciągnęła wynik. Później niefortunne zdarzenie. Defekt przed samą metą Ernesta, przyblokował Marcina i z 3:3 zrobiło się 1:5 do tyłu.
Nie był to jedyny wyścig, w którym gospodarze stracili "pewne" punkty. - Kolejne zdarzenie, które odjęło nam punkty, to bieg gdzie Mirek Jabłoński prowadził, upadł i znowu z 3:3 zrobiło się 1:5. Te biegi zmniejszyłby rozmiary porażki, ale uniknięcie tych błędów wygranej by i tak nam nie dało. Jeżeli dwóch zawodników jedzie pierwszą część spotkania, a później w zasadzie tylko jeden, to ciężko jest myśleć o dobrym wyniku, a tym bardziej o wygranej - tłumaczył szkoleniowiec gospodarzy.
Reszta drużyny pojechała poniżej swoich możliwości, a szczególnie Patryk Malitowski, który w dwóch wyścigach nie przywiózł ani jednego punktu. - Słabsza postawa Patryka jest spowodowana tym, że przegrywamy starty, a na naszym torze, na którym się nie da pościgać i tych wielkich mijanek nie ma, trudno jest myśleć o dobrym wyniku bez odpowiednich wyjść spod taśmy. I jest na tą chwilę źle, po raz kolejny nie potrafimy tego elementu poprawić.
Również po Clausie Vissingu spodziewano się o wiele więcej. Tym bardziej, że w lidze angielskiej notuje bardzo dobre wyniki. - Nie tylko ja jestem zaskoczony słabą postawą Vissinga, bo pewnie i on jest nią zaskoczony. Nie wyglądało to dobrze, choć trzeba pamiętać, że miał długą przerwę w tamtym sezonie. Zdobywał mało punktów, a do tego jego jazda była bardzo pasywna i były momenty, gdzie przeszkadzał nawet kolegom na torze. Tak to czasem jest, że nie zawsze ta forma, którą dany zawodnik prezentuje w Anglii, przekłada się na polską ligę. U niego nie można też liczyć na to, że przyjedzie trenować, skoro w sobotę startuje w lidze angielskiej - wyjaśniał Ireneusz Kwieciński.
Przed krośnieńską drużyną kolejne ciężkie spotkania. - Na razie czeka nas bardzo trudny mecz w Częstochowie, a później u siebie z Orłem Łódź, transmitowany w telewizji. I nie wyobrażam sobie, żebyśmy w takim meczu dali taką plamę, jaką daliśmy z Polonią - dodał na zakończenie trener KSM Krosno.