W Tarnowie nie zwątpili w Piotra Świderskiego

Pierwszy tegoroczny weekend w Jaskółczym Gnieździe kosztował sporo nerwów trenera Unii Tarnów Pawła Barana. Mecz z mistrzem Polski z Leszna miał się bowiem odbyć już w sobotę, ale ze względu na opady deszczu przeniesiono go na niedzielę.

Kamil Hynek
Kamil Hynek
Piotr Świderski WP SportoweFakty / Łukasz Łagoda / Piotr Świderski

Godzinę rozpoczęcia przełożonych zawodów ustalono na 15:00. Tak wcześnie, gdyż według zapowiedzi meteorologów deszcz miał przyjść około dwie godziny później. Mimo kilku upadków i przerwanych wyścigów wszystko udało się wycyrklować niemal idealnie. Krótka ulewa dopadła jeźdźców tuż przed ostatnią gonitwą. - Odkąd jestem trenerem znam mnóstwo portali pogodowych. Na komputerze mam porobione specjalne zakładki tylko uwzględniające samą aurę. Mogę je wam recytować. Na dwóch najlepszych, na których staramy się opierać, pojawiały się opady około godziny siedemnastej. Stąd ustalenia, żeby zacząć zawody o piętnastej. Tymczasem coś tam kapnęło na chwilę w czasie piętnastego wyścigu i na tym koniec. Ale gdybyśmy zdecydowali się na późniejszą godzinę pewnie by lało non stop (śmiech) - opowiadał szkoleniowiec klubu z Małopolski.

Toromistrzowie wraz z Baranem stanęli na wysokości zadania podwójnie. Od niedzielnego poranka w kilka godzin nie tylko przygotowali znakomitą nawierzchnię do ścigania, ale postarali się także, aby ten owal był jeszcze atutem gospodarzy. - Najedliśmy się strachu od soboty po zamknięcie spotkania na dzień następny. Wiedzieliśmy, że jeżeli będziemy mieć satysfakcjonującą pogodę, to tor uda nam się przyszykować w takim stopniu, aby nam pasował. Udało się i jesteśmy szczęśliwi. Nie spoczywamy na laurach, bo parę mankamentów wyszło, ale będziemy to na bieżąco zmieniać - wyjaśnił.

Tarnowianie mogli się cieszyć z końcowego sukcesu 48:42 głównie dzięki postawie swoich trzech liderów: Janusza Kołodzieja, Leona Madsena i Kennetha Bjerre. Wymieniony tercet zdobył aż siedemdziesiąt siedem procent punktów podstawowej siódemki. - Przed sezonem wspominałem, że mamy trzy "konie pociągowe", które muszą nam ciągnąć wynik, że końcowy rezultat może zależeć w głównej mierze od nich. Ale chciałem wyróżnić jeszcze przekreślanego Krystiana Rempałę. Zrobił to, czego oczekuje się od solidnego młodzieżowca. Wygrał bieg juniorski, potem wraz z Januszem Kołodziejem przywiózł nam niezwykle cenne 5:1. A na koniec ograł jeszcze raz juniora gości - mówił.

Zobacz wideo: Tomasz Gollob: Trzeba zrobić miejsce młodym
Kibice mają nadzieję, że z każdym następnym meczem coraz lepszą dyspozycję będzie prezentował Piotr Świderski, który awansował z Unią Tarnów do Ekstraligi w 2009. - To był tylko rok, ale na pewno nie zapomniał jak się tutaj jeździ. Tak naprawdę te przełożenia sprzed siedmiu lat, kiedy występował w naszych barwach mają się nijak, do tego co może zastać teraz. Wszystko się zmieniło. Począwszy od tłumików po nawierzchnię i przygotowanie torów. Też nie nadaremnie powtarza się o naszym owalu formułkę, że jest trudny i specyficzny. Ale mieliśmy też pod górkę w tym okresie planowania treningów punktowanych. Paru zawodów kontrolnych w Tarnowie nie udało się rozegrać. Dlatego weryfikacji na domowym obiekcie było mało. Ale po spotkaniu z Fogo Unią Leszno ma już pewien przegląd sytuacji. Wie, w którą stronę iść. Ambicja jest, wola walki też więc została kwestia wstrzelenia się z właściwymi przełożeniami - twierdził Baran.

Mimo nie przywiezienia do mety nawet punktu na pochwały zasłużył Patryk Rolnicki. To nie były "suche zera". Przeciwnicy musieli się kilka razy trochę pomęczyć, aby minąć nieopierzonego młokosa z Tarnowa. - Zdał egzamin. To był dla niego absolutny debiut przed własną publicznością. Co by nie mówić, trema pewnie też go trochę zmęczyła. W tamtym sezonie objechał dwa mecze na obycie z ligą, ale to były wypady wyjazdowe. Jego atutem jest dobry moment startowy, co u nas jest szczególnie ważne. A reszta musi przyjść z czasem poprzez jak najwięcej rozjeżdżenia - tłumaczył trener brązowych medalistów DMP.

Od pierwszych treningów punktowanych aż po inaugurację PGEE w Grudziądzu zawodnicy Jaskółek bardzo słabo wychodzili spod taśmy. Dopiero batalia z mistrzem Polski przyniosła wyraźną poprawę. - Nie można formy drużyny oceniać na podstawie sparingów. W Zielonej Górze np. jeden zawodnik wygrał bieg, a potem wziął drugi motocykl. Bjerre kombinował z wydechami. My wewnątrz wiemy o tym wszystkim, a nie będę też opowiadał w jakim wyścigu, kto na jakim silniku jechał - zakończył.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×