Do upadku doszło podczas pierwszego wyjazdu Renata Gafurowa na tor. Nie zmieścił się w pierwszym łuku, gdy atakował Roberta Miśkowiaka. Postawiło mu motocykl i z całym impetem upadł na nawierzchnię toru w Łodzi. Przez długi czas nie wstawał.
W końcu Rosjanin podniósł się z pomocą lekarzy i udał się karetką do parku maszyn. Początkowo wydawało się, że będzie mógł kontynuować zawody. Ból był jednak zbyt silny i do końca Grzegorz Dzikowski był zmuszony zastępować swojego kapitana w każdym biegu.
Jak dowiedzieliśmy się z obozu zawodnika Renault Zdunek Wybrzeża, obecnie jest on mocno poobijany, ale był w stanie wsiąść w swojego busa i udać się w drogę powrotną do Gdańska. Nie wiadomo jeszcze czy są jakieś złamania. Wieczorem Gafurow przejdzie szczegółowe badania w gdańskim szpitalu.