- Podejrzewaliśmy, że będzie to ciężkie spotkanie. Już na samym początku popełniliśmy kilka błędów. Raz wykorzystał to Grisza Łaguta, później Damian Baliński. Mimo to, moja drużyna wykazała się. Nie szło nam źle, postawiliśmy się i wygraliśmy to spotkanie. Myślę, że być może w meczu rewanżowym w Rybniku będzie nam łatwiej. Gratuluję postawy przeciwnikom, bo rzeczywiście zmusili nas do większego wysiłku. Dzięki temu widowisko było fajne - powiedział po zakończonym pojedynku trener Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra, Marek Cieślak.
Opady deszczu spowodowały, że zielonogórzanie stracili atut własnego toru. - Jechaliśmy w tym spotkaniu na torze, na którym na co dzień nie startujemy. Trenowaliśmy w innych warunkach niż te, które zastaliśmy podczas meczu. Nie miało więc znaczenia to, czy jechaliśmy u siebie czy na wyjeździe. Poza tym, w wyniku opadów nawierzchnia nie pozwalała na walkę. Jak tor się ładnie przesuszył, zaczęliśmy wygrywać biegi. Gdyby nie ponowny opad śniegu, to mecz byłby fajniejszy. Tymczasem zrobiło się bajoro - skomentował.
Trener zielonogórskiej pozytywnie ocenił występ trójki swoich zawodników. - Fajnie, że dobrze zaprezentował się Andriej Karpow, Jason Doyle i również Patryk Dudek. Troszkę słabszy występ zaliczył Pieszczek, choć ostatnio jedzie bardzo dobrze. Wiadomo jednak, że dla młodego zawodnika zmiana warunków nie jest taka prosta. Najważniejsze, że wygraliśmy. Będziemy walczyć dalej - podsumował.
Szkoleniowiec przyznał, iż chciał w biegach nominowanych postawić na Andrieja Karpowa. Ostatecznie zmienił zdanie dając szansę Piotrowi Protasiewiczowi. - Myślałem o tym, żeby wstawić właśnie tego zawodnika. Są jednak pewne sprawy przyszłościowe. Liczyłem na to, że Piotr odjedzie ten ostatni wyścig. Wcześniej zapytałem go o to czy chce, czy sprzęt pojedzie po tych dwóch defektach. Był tego pewien. Tak naprawdę powinienem był postawić na Karpowa, ale chciałem pociągnąć kapitana "do góry". Nie wyszło, ale to nic. Walczymy dalej i myślę, że w następnych meczach będzie już jechał dobrze - zapewnił Cieślak.
Po szóstym biegu niedzielnego pojedynku gospodarze przegrywali pięcioma oczkami. Jak zapewnia szkoleniowiec miejscowych, nie doprowadziło to do nerwowej atmosfery w parkingu. - Mimo przewagi gości w naszych szeregach był spokój. Widziałem, że w późniejszych biegach wszystko dobrze poukładamy - przekonywał Cieślak.
Podczas spotkania kilka razy dochodziło do awarii maszyny startowej. To zdaniem Marka Cieślaka miało także wpływ na postawę jego drużyny. - Sporo zaszkodziła nam ta awaria. Zawodnicy podjeżdżali do taśmy i nie wiedzieli czy taśma pójdzie czy też nie. Jeden start był powtórzony, potem drugi. Ta sytuacja moim zdaniem zabrała nam kilka punktów. To nie było normalne startowanie - zakończył.
ZOBACZ WIDEO Magnus Zetterstroem - wiek w żużlu nie jest granicą
{"id":"","title":""}
A co na to ROW? Jechali przecież w tych samych warunkach.