Upadki prześladują Patryka Dudka. "Niedługo będę przytarty do kości"

WP SportoweFakty / Krzysztof Porebski
WP SportoweFakty / Krzysztof Porebski

Początek sezonu jest bardzo udany dla Patryka Dudka. Dzięki swojej postawie zasłużenie otrzymał dziką kartę na GP Polski w Warszawie, natomiast po zwycięstwie w Złotym Kasku spróbuje dostać się do cyklu zmagań o IMŚ jako stały uczestnik w 2017 roku.

Żeby tego dokonać musi przejść trzy rundy eliminacyjne z metą w szwedzkiej Vetlandzie, gdzie odbędzie się GP Challenge. Zawodnik z Zielonej Góry nie rezygnuje również z tegorocznych mistrzostw Europy. - Tak naprawdę to przy wyborze albo rozdzieleniu miejsc nie miałem wielkiego pola manewru ponieważ pasują mi tylko dwa terminy. Na kwalifikacje SEC wybiorę się w najbliższą sobotę do Debreczyna, bowiem kolejne daty (Liberec, Żarnovica) pokrywają mi się z GP w Warszawie i meczem Polska - Reszta Świata. W kwalifikacjach do GP przypadł mi Abensberg. Dobrze, że udało się to tak rozegrać, gdyż majowy harmonogram mam strasznie napięty - zdradził "Duzers".

- W Debreczynie wystąpiłem bodaj dwa-trzy lata temu, gdzie pierwszy raz zawodnicy mogli wybierać sobie numery startowe. Wspominam go pozytywnie, bo uzyskałem promocję dalej. Abensberg znam z opowieści. Słyszałem, że jest tam dziurawo - dodał.

Dudek jako jeden z nielicznych zdecydował się na "pakiet" SEC plus GP. - Na razie ten układ mnie satysfakcjonuje. Wiadomo, że w tym sezonie nie będę ścigał się w Grand Prix, więc jeśli wezmę pod uwagę optymistyczną wersję, czekają mnie dwa lub trzy turnieje eliminacyjne, a w SEC-u następne cztery w razie awansu. Do tego jeszcze daleka droga, więc cieszę się tym co jest teraz - oznajmił.

Prawo reprezentowania naszego kraju na arenie międzynarodowej jeździec Ekantor.pl Falubazu uzyskał wygrywając w deszczowej odsłonie Złotego Kasku. Główne trofeum bardzo go ucieszyło, ale ubolewał nad jedną sprawą. - Dzięki zdobyciu Złotego Kasku zapisałem się na stałe w historii polskiego żużla. Zawsze marzyłem, żeby dostać ten kask, który przypadał w udziale zwycięzcy. Niestety ta tradycja nie jest już kultywowana. W naszych czasach jesteśmy obdarowywani pucharem i uściskiem dłoni - komentował.

Zawody z powodu opadów przerwano po trzeciej serii i zaliczono wyniki. - Ciężko mi się odnieść czy decyzja o zaprzestaniu kontynuowania turnieju była dobra. Bez przerwy towarzyszył nam deszcz. Teraz mielibyśmy pauzę na doprowadzenie toru do porządku więc okres oczekiwania na kolejne starty zostałby wydłużony. Przy wejściach w łuki tkwiły koleiny, które można było wyłowić. Drugi, trzeci zawodnik wjeżdżając pod kogoś musiał wyhamowywać, a że było dość ślisko stąd brały się upadki - tłumaczył.

Ten nie ominął i byłego indywidualnego mistrza świata juniorów. W trzecim biegu przy wyjeździe z drugiego łuku ściął go Krystian Pieszczek. Co ciekawe, kiedy Dudek dosłownie zapoznaje się z nawierzchnią, to przeważnie później... wygrywa całe zawody. Tak było podczas memoriału Edwarda Jancarza w Gorzowie na początku kwietnia, gdy wjechał w jego plecy Peter Kildemand, tak było i w poniedziałek w Tarnowie. - Zaczynam się powoli bać o swoje zdrowie. Jeszcze dwa podobne uślizgi i będę przetarty do kości. Kiedyś powiedziałem, że wolę przywieźć punkt albo zero, ale bez upadku. Jest to irytujące, bo są miejsca np. na łokciach gdzie nie mam ochraniaczy i te okolice bolą chociażby przy spaniu. Zdaje sobie jednak sprawę, że nie gram w szachy tylko jeżdżę na żużlu - wyjaśnił.

Podobnie jak Bartosz Zmarzlik Dudek miewał w przeszłości kłopoty z odpowiednim przystosowaniem do warunków panujących w Jaskółczym Gnieździe. Zazwyczaj nieźle szło mu w turniejach indywidualnych, ligę z kolei zawalał. - Tak szczerze to nie wiem co myśleć o tym obiekcie. Nawet jak przyjeżdżamy na zawody ligowe to niby tor jest podobny, a jednak za każdym razem inny. Na zawodach indywidualnych idzie mi tu generalnie dobrze. Ale kiedy przystępujemy do meczów ligowych, stajemy pod taśmą z dwoma chłopakami z Tarnowa już nie jest tak kolorowo. Przeważnie są świetnie spasowani. Biorę ten turniej za dobrą kartę. Pojawiło się światełko w tunelu, że w końcu ten obiekt odczarowuję - zakończył z nadzieją w głosie.

ZOBACZ WIDEO Tomasz Gollob: ciężki wypadek nauczył mnie pokory [1/3]

Źródło artykułu: