Zawodnik Stali Gorzów zdecydował się na taki krok m.in. dlatego, że będzie w 2016 roku jednym z czterech Polaków, bijących się o miano Indywidualnego Mistrza Świata. Nie chciał w ten sposób dokładać sobie obowiązków do i tak już napiętego terminarza. - SEC odpuszczam i jeśli chodzi o indywidualne zawody skupiam się na tym, co jest związane z Grand Prix. Nie brałem nawet pod uwagę, że nie wystartuję w eliminacjach do przyszłorocznego cyklu. Po prostu chciałem mieć jakieś zabezpieczenie na wypadek wypadnięcia z ósemki. Oczywiście lepiej, żeby do tego nie doszło, ale postanowiłem skorzystać również z tej furtki pozostania w cyklu, jaką daje na końcu Challenge - zdradził 21-latek.
Jeśli chodzi natomiast o sam turniej w Tarnowie, to został on zakończony po trzech seriach, ze względu na opady deszczu, które nasiliły się po rozegraniu dwunastu wyścigów. Niezbędne minimum do uznania zawodów za odbyte zostało zatem osiągnięte. - Fajnie, że wreszcie udało nam się odjechać ten turniej. Może nie do końca, ale mamy go już za sobą. Zostaliśmy rozdzieleni na różne turnieje eliminacyjne i walczymy dalej. Mi w udziale przypadło Slangerup, więc jestem zadowolony. Terenzano, Abensberg, czy Kings Lynn, tych torów nie znam, a duńskie mi pasują. Każdy z nas wypowiedział się, gdzie mu najbardziej pasuje pojechać. Sugerowaliśmy się doświadczeniem z danych miejscowości, kto, gdzie, ile razy i z jakim skutkiem - komentował Zmarzlik.
Złoty Kask dał mu też odpowiedź, że jest w stanie odnosić w Jaskółczym Gnieździe dobre rezultaty, z czym był kłopot w przeszłości. - Przeważnie w Tarnowie miałem pod górkę. Ale w poniedziałek może zacząłem lepiej czytać ten tor, bo "założyłem" zupełnie coś innego niż zazwyczaj. Zawsze upieraliśmy się przy jednym wariancie, a to wychodziło średnio. Postanowiliśmy więc zaryzykować i coś zmienić. To poskutkowało - zastanawiał się.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Gollob nie boi się Rajdu Dakar. "Prawdziwy mężczyzna potrafi płakać" [3/3]
Najlepszy aktualnie junior na świecie jest rok rocznie łakomym kąskiem dla wielu zespołów z Wysp Brytyjskich. Te muszą obejść się smakiem, gdyż Zmarzlik bezustannie odsyła je z kwitkiem. - Nie czuję się tam dobrze, dlatego nie mam potrzeby, aby tam wyjeżdżać, czy podpisywać kontrakt. Jakbym miał za mało startów, a nie mam, to bym się nad tą ligą zastanowił. Wolę dużo bardziej Szwecję. Tam również spotykam całą czołówkę z GP, dlatego więcej do kalendarza nie potrzebuję dokładać - powiedział.
Serial z napisem Grand Prix rusza już w najbliższą sobotę. Zmarzlik absolutnym debiutantem w nim nie będzie, ale w słoweńskim Krsko pokaże się po raz pierwszy poza naszym krajem. Mimo młodego wieku, na swoim koncie ma już zwycięstwo i trzecie miejsce podczas odsłony rozgrywanej na domowej ziemi w Gorzowie Wielkopolskim. Owal im. Mateja Gubca może nie jest mu tak doskonale znany, lecz również nie jest całkiem obcy. - W tym roku co prawda nie byłem tam na przedsezonowych treningach, ale miałem okazję tam jeździć. Raczej wiem czego się tam spodziewać. Przejadę się przed turniejem na treningu i odświeżę pamięć. Myślę, że coś wybierzemy - oznajmił.
Utalentowany jeździec ma konkretny plan na to, jak chciałby zakończyć cały cykl, ale nie chce go zdradzać. - Muszę robić swoje. Będę starał się wypaść jak najlepiej. Cel, który chciałbym osiągnąć na koniec, oczywiście posiadam. Zostanie on jednak w mojej głowie i nie będę się nim z nikim dzielił. Dla mnie GP to najlepszy sposób na nabranie jeszcze większego doświadczenia. Nie mam wątpliwości, że rozwinę się też jako zawodnik - zakończył.
Swoją drogą jak dzwoni do panienek na telefon to mu mówią, żeby się nie wygłupiał tylko dawał ojca do telefonu.