- Hancock wygrał jeden bieg indywidualnie, nie wygraliśmy żadnego wyścigu drużynowo. Byliśmy cieniem drużyny. Gorzów jest bardzo silny, zwłaszcza u siebie. Mają bardzo dobrych zawodników, dobrze objechany tor, zwłaszcza pierwszy łuk - skomentował niedzielne zawody Robert Kościecha.
W czym włodarze toruńskiego zespołu widzieli przyczynę porażki? - Mieliśmy duże problemy, szczególnie przy wyjściach spod taśmy i rozegraniu pierwszego łuku. Odsuwaliśmy się od krawężnika. Chłopaki z Gorzowa to wykorzystywali. Mamy głowy na dole, ale trzeba je podnieść i walczyć dalej. Będziemy robić wszystko, żeby było lepiej - zapewnił szkoleniowiec.
Były zawodnik był rozgoryczony po takim blamażu, lecz zdawał sobie sprawę, że jeszcze jest czas, by liczyć się w walce o najwyższe cele. - Chłopacy są załamani, niezadowoleni z takiego wyniku. Musimy się z tym przespać. Nie na tym rzecz polega, żeby się teraz chować i poddawać. Sezon jest jeszcze długi. Musimy wyciągnąć szybko wnioski i walczyć - stwierdził.
ZOBACZ WIDEO Nice PLŻ: Włókniarz nie pozostawił złudzeń Wandzie (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Od początku sezonu kibice Get Well Toruń z pewnym niepokojem patrzą na formę swoich liderów. Chris Holder, Greg Hancock czy Martin Vaculik lepsze występy przeplatają gorszymi. - Budowanie formy powinno być od pierwszego do ostatniego meczu w sezonie. Nikt nie chce przywozić zer i każdy z chłopaków martwi się, że coś jest nie tak. Duży problem mają Martin Vaculik czy Chris Holder. Widać, że ci zawodnicy nie jeżdżą tak, jak w tamtym roku. Będziemy robić wszystko, żeby im pomóc, by uwierzyli w siebie i musimy razem poszukać jakichś dobrych ustawień, żeby to wszystko działało - przekonywał Kościecha.
Opiekun toruńskiej drużyny został zapytany też o to, czy jego zespołowi ciąży presja związana z tym, że w Grodzie Kopernika z założenia stworzono silną ekipę, którą okrzyknięto kandydatem do tytułu. - To, co się czyta na różnych portalach internetowych czy w gazetach, to trzeba jednym uchem wpuścić, a drugim wypuścić, bo wiadomo, że nakręcanie się nie ma sensu. Dream teamy się nie sprawdzają. Atmosfera w zespole jest dobra, cały czas próbujemy to utrzymywać. Wiadomo, że chłopacy są teraz podłamani, jak rozgrywa się taki mecz i przegrywa. Byłem zawodnikiem i to jest coś strasznego. Trzeba się otrząsnąć i walczyć dalej - skomentował Robert Kościecha.