- To bardzo dobry ruch ze strony torunian. Mroczka należy do tych zawodników, którzy jeszcze nie jeździli w lidze w tym sezonie i może dostarczyć pokaźną sumę punktów dla drużyny. To może być obopólna korzyść - dla zawodnika i dla klubu - ocenia podpisanie aneksu finansowego w rozmowie z WP Sportowe Fakty Krzysztof Cegielski.
Podobnego zdania jest Zenon Plech, choć przyznaje, że forma Artura Mroczki jest wielką niewiadomą. - Skoro podpisano z nim umowę, to pewnie trener widzi dla niego szansę startu w barwach Get Well. Tak to wygląda. Ale przecież może się okazać, że wyjedzie tylko na jeden mecz, nie wiadomo. Trudno powiedzieć po jednym, po dwóch turniejach w jakiej jest formie - uważa ekspert. Jednocześnie, zdaniem Plecha, Mroczka to taki zawodnik, który powinien mieć stałe miejsce w drużynie. - Pokazał i w Tarnowie, i wcześniej w Gdańsku, że stać go na dobrą jazdę - mówi.
Cegielski nie ma wątpliwości, że to problemy z formą niektórych zawodników zmusiły klub z Torunia do poszukiwania nowych rozwiązań i wywarcia presji na liderach. - Tak naprawdę, to wynik w Gorzowie zmotywował do pewnych zmian. Generalnie jednak nie uważam, że straszenie tego typu zawodników, jacy są w Toruniu coś może dać, ponieważ to są prawdziwi zawodowcy i ja im ufam, że są przygotowani. Nie widzę w Toruniu kogoś, kto coś świadomie zawalił, nie ma tam takiego żużlowca. Po prostu nasza ekstraliga jest piekielnie silna, w każdej drużynie oczekuje się zwycięstw - tłumaczy. Jak podkreśla menedżer Janusza Kołodzieja, sama obecność Mroczki powoduje, że zawsze może on zastąpić kogoś i zdobyć więcej punktów - Jacek Gajewski ma większy wachlarz możliwości i to jest niewątpliwy plus - dodaje Cegielski.
ZOBACZ WIDEO Jarosław Hampel: liczę, że wrócę na tor bez skazy na psychice (Źródło: TVP)
{"id":"","title":""}
Plech obok plusów dostrzega również minusy związane z rywalizacją o miejsce w składzie. - Dla klubu jest bezpiecznie jak się ma ławę, bo wiadomo - zawsze może przytrafić się kontuzja, ale w przypadku braku kontuzji, może być chora rywalizacja. Na treningach walka, który lepszy, żeby załapać się do składu - uważa były żużlowiec.
Mroczka nie miał zbyt wielu okazji do startów. Zajął drugie miejsce w ćwierćfinale IMP w Rzeszowie i awansował do półfinału. W czwartek w Rawiczu nie udało mu się awansować do finału, zdobył 6 punktów i zajął 9. miejsce. Warto jednak podkreślić, że w jedynym wygranym przez siebie wyścigu, okazał się lepszy m.in. od Janusza Kołodzieja. Czy można powiedzieć w jakiej formie jest Artur Mroczka?
- Oglądałem Artura w Rawiczu. Miał zarówno dobre, jak i słabsze wyścigi. Jechał w bardzo trudnym półfinale i nie udało mu się zająć miejsca premiowanego awansem. Jest to zawodnik, który potrafi pozytywnie zaskoczyć, ma często świetne starty i jest bardzo waleczny. Myślę, że powinien wnieść trochę życia w tę drużynę toruńską - ocenia Cegielski.
Zenon Plech zaznacza, że zawody indywidualne nie dają obrazu formy danego żużlowca. - Tak naprawdę wszystko weryfikuje liga. To jest zupełnie inna bajka. W
turniejach można wypadać lepiej lub gorzej, bo nie każdy przykłada się
do nich, ale najważniejsza jest liga - twierdzi.
W czwartkowych półfinałach IMP występowali również inni żużlowcy Get Well Toruń. Kacper Gomólski zajął 6. miejsce w Rawiczu i awansował do finału w Lesznie, natomiast Adrian Miedziński uplasował się na 9. miejscu w Krośnie i, podobnie jak Mroczka, nie pojedzie 3 lipca w finale IMP. Czy te wyniki mogą mieć wpływ na skład torunian w niedzielnym meczu Betard Spartą i decyzję o występie Mroczki?
Krzysztof Cegielski jest daleki od przesądzania o tym. - Jacek Gajewski postawi na najlepszych. Jeśli Artur jest lepszy od któregoś z zawodników, to pewnie pojedzie. Chyba, że menedżer torunian postanowi postąpić według zasady, że trzeba kogoś posadzić na ławie, żeby zmienić cokolwiek i wprowadzić coś nowego, bez względu na dyspozycję Mroczki. Jeśli pojawi się ten sam skład, to wszyscy będą mówili, że nic się nie zmieniło i mimo dużych słów nikt nie został w żaden sposób jakby ukarany. To zależy od podejścia - wyjaśnia ekspert. Jak podkreśla, trochę czasu minęło od meczu w Gorzowie, emocje nieco opadły i nie ma w Toruniu zawodnika, który unosiłby się honorem i miał pretensje, że ktoś się go czepia. - Każdy posypał głowę popiołem, wie że zawalił - kończy Cegielski.