Torunianie znakomicie wykorzystali dwa tygodnie przerwy w rozgrywkach. Drużyna Jacka Gajewskiego nie przypominała już zespołu, który był bezradny w Gorzowie. W spotkaniu z Betard Spartą Wrocław gospodarze byli zdecydowanie lepsi i wygrali 60:30. - Nie zrobiłem z tym zespołem nic szczególnego. Dałem zawodnikom spokój. Najpierw oczywiście pogadaliśmy i każdy przemyślał sprawę. Wprowadziłem też zmiany dotyczące toru, o których mówiłem już przed tym meczem. Wszystkim to raczej dziś pasowało. Nawet Dawid Krzyżanowski zapunktował. Czasami jest tak, że należy zachować zimną krew i nie przeszkadzać drużynie. Cieszę się, że uporządkowaliśmy kwestie torowe. Wcześniej robiliśmy trochę eksperymentów i być może z tego brały się nasze problemy. To było widać zwłaszcza podczas spotkania z Unią Tarnów. Dziś było ściganie na trasie, co najlepiej pokazał swoją jazdą Chris Holder - podsumował niedzielny mecz menedżer Get Well Toruń.
Po spotkaniu w Gorzowie bardzo mocno oberwało się nie tylko zawodnikom toruńskiej ekipy, ale także jej menedżerowi. Wiele osób twierdziło, że Przemysław Termiński powinien był zwolnić Jacka Gajewskiego. Ten jednak potrafił wyciągnąć wnioski z dotkliwej porażki i dobrze przygotować drużynę do kolejnego meczu. - Nie mam żadnej satysfakcji, że komuś coś udowodniłem. Cieszę się, że chłopacy pokazali, że Toruń nie jest chłopcem do bicia. Mieliśmy w Gorzowie fatalny dzień, ale ta drużyna ma naprawdę potencjał. Dziś to pokazaliśmy. To było ważne spotkanie. Taka wygrana da nam trochę spokoju. Możemy się teraz spokojnie koncentrować na ściganiu, a nie na komentowaniu różnych opinii czy beznadziejnych stwierdzień niektórych pseudoekspertów. Dostaliśmy zimny prysznic, ale to czasami hartuje zespół. Powiem zresztą szczerze, że kiedy słuchałem, że u nas jest zła atmosfera lub innych podobnych opinii, to chciało mi się z tego śmiać - stwierdził Gajewski.
Menedżer Get Well Toruń miał świadomość, że porażka w Gorzowie w takim stylu nie powinna mieć miejsca. Nie robił z niej jednak tragedii, bo wychodził z założenia, że kluczowe są spotkanie na własnym torze. - Na żużel trzeba patrzeć z nieco szerszej perspektywy. Najważniejsze, że do tej pory wygrywaliśmy na własnym torze. Szkoda innych spotkań, bo do Leszna jechaliśmy w roli faworyta. Gorzów tam sobie poradził, a nam nie wyszło. Cieszę się jednak, że teraz wracamy do wysokiej formy. Jestem bardzo zadowolony z postawy Martina Vaculika. Na jego głowę spadło ostatnio najwięcej krytyki, ale się pozbierał. Ja cały czas w niego wierzyłem. Byłem i jestem przekonany, że może bardzo dobrze jechać. Nie poddaliśmy się i jedziemy dalej. Bardzo pomogła nam ta dwutygodniowa przerwa. Był czas na przemyślenia, opadły też złe emocje po Gorzowie - dodał na zakończenie Gajewski.
ZOBACZ WIDEO Wanda - Orzeł: kosztowny błąd Budzynia (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Też Czytaj całość