Polonia Piła źle zaczęła niedzielną rywalizację w Rzeszowie. Ekipa z Grodu Staszica po fatalnej pierwszej serii potrafiła jednak odrobić większość strat i postraszyć rzeszowian. Potem jednak pilanom zabrakło Norberta Kościucha. 32-latek zaliczył groźny upadek w biegu nr 8, po którym nie wrócił do walki.
Niezadowolony z rzeszowskiego toru był Wadim Tarasienko. - Na początku meczu był on bardzo dobry, przyczepny i równiutki. Nie miałem żadnych problemów z dopasowaniem się. Potem zrobił się on twardy i powstały koleiny. Chyba zbyt mocno ustawiłem motocykl, bo on jakby chciał spode mnie uciec. Jakby gospodarze zrobili dobry tor, to byśmy się pościgali, a my jeździliśmy jak pociągi - mówi Rosjanin.
Były zawodnik między innymi Startu Gniezno wygrał na Podkarpaciu swój pierwszy wyścig. Potem szło mu już znacznie gorzej. Ostatecznie zakończył zawody z 5 punktami. - Tor powinien być normalny, to jest żużel. My musimy się ścigać. W Rzeszowie wygrywał ten, kto był najlepszy na starcie lub wiedział, gdzie jechać. Gospodarze mogli lepiej przygotować ten tor, bo w tym spotkaniu wszyscy się męczyli - twierdzi Tarasienko.
Rosjanin nie ukrywał, że w tym spotkaniu podjął kilka złych decyzji. - Nie będę nikogo oszukiwał, nie potrafiłem jechać w tym meczu. Było za dużo dziur. Powinienem zmienić motocykl, ale tego nie zrobiłem. Chciałem wymienić go dopiero na biegi nominowane. W pierwszym biegu przyjechałem pierwszy z dużą przewagą i myślałem, że wszystko idzie dobrze. Wyszło jak wyszło - kończy 22-latek.
ZOBACZ WIDEO Walasek: jechałem z myślą, że to mój ostatni mecz (Źródło: TVP)
{"id":"","title":""}
Jednak Tarasienko ewidentnie miał "boja". Trzymał się kurczowo krawężnika i na poc Czytaj całość