Smolinski nie planuje umowy w Polsce. "Jestem inny. Nigdy nie płynę z prądem"

Materiały prasowe / Jesper Veldhuizen / Martin Smolinski
Materiały prasowe / Jesper Veldhuizen / Martin Smolinski

Martin Smolinski zdobył 12 punktów w rundzie kwalifikacyjnej DPŚ i przyczynił się do awansu Niemców do półfinału. Dlaczego, mimo dobrych występów, nie jeździ w lidze polskiej? - Jestem inny - mówi dla WP SportoweFakty.

W tym artykule dowiesz się o:

Podczas czwartkowej rundy kwalifikacyjnej DPŚ w Terenzano Martin Smolinski jechał jak na lidera przystało. Przywiózł 12 punktów. Najwięcej spośród Niemców zdobył Tobias Kroner - 13. - Wygraliśmy to. Jesteśmy znacznie silniejsi niż wiele osób myśli. Będziemy walczyć w półfinale. Tak! Chcemy pokonać Stany Zjednoczone - cieszy się zawodnik. Awans należy uznać za duży sukces zachodnich sąsiadów Polski. W ubiegłym roku odpadli oni bowiem już w rundzie kwalifikacyjnej w Landshut.

Przed zawodami w Terenzano Smolinski brał udział w SEC Challenge w Olching i zajął 9. miejsce, które nie dało mu awansu do cyklu. - Niestety tego dnia brakowało mi szybkości. Może również źle dobrałem silniki. Trzeba podkreślić, że tor był niezwykle przyczepny - tłumaczy żużlowiec. Organizatorzy nie przyznali mu dzikiej karty. Dostali je: Grigorij Łaguta, Andrzej Lebiediew oraz Vaclav Milik. Smolinski został drugim rezerwowym cyklu.

W sobotę 4 czerwca Niemiec wystąpi w finale Speedway Best Pairs w barwach Trans MF Pro Race Team obok Nickiego Pedersena i Renata Gafurowa. Smolinski podkreśla, że same zawody par są wspaniałą inicjatywą, jednak wskazuje również mankamenty. - Jest jeden problem - nie ma transmisji z tych turniejów w niemieckim Eurosporcie. Miało być inaczej, gdy ustalano szczegóły tego cyklu - mówi.

32-latek z powodzeniem startuje w tym sezonie w turniejach indywidualnych i reprezentuje barwy AC Landshut. Dlaczego nie ma podpisanego kontraktu w Polsce? - Rozmawiałem w sprawie umowy z kilkoma klubami w Polsce, ale nie zdecydowałem się, bo jest wiele do zrobienia w Niemczech. Mamy dużo torów i wielu sponsorów, od których zależy przyszłość żużla w moim kraju. Oni chcą mnie oglądać na miejscu. Jestem inny, nigdy nie płynę z prądem. To mój styl - wyjaśnia Smolinski.

Jak podkreśla zawodnik, niemiecki żużel jest bardzo dobrze zorganizowany, kluby działają profesjonalnie i przed Niemcami wielka przyszłość. - Na chwilę obecną potrzeba nam partnerów medialnych i transmisji telewizyjnych z zawodów w Niemczech oraz żużlowca w cyklu Grand Prix. Po mojej wygranej w GP Nowej Zelandii w 2014 roku kraj ogarnął boom na speedway. O to chodzi - kończy Martin Smolinski.

ZOBACZ WIDEO: Marek Cieślak: czułem się załatwiony i sponiewierany, ale to przetrzymałem

Komentarze (22)
avatar
eddy
5.06.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
prawda jest taka Martin ze tu nie o "prad" idzie ale o fakt ze jestes za cienki bolek na E-lipe ! 
avatar
RECON_1
4.06.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zdaje sie ze nadal wisi nad nim sto patyków do zaplacenia i to jest jak podejrzewam glowny powod jego "inności"... 
avatar
Weslake1981
4.06.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Albo ma za dużo kasy albo mu na niej nie zależy. Nawet kombinezon ma jakiś inny , jakby oryginalna skóra a nie kevlar. 
avatar
użytkownik usunoł konto
4.06.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Smolinski nie jezdzi w Polsce, bo ciagle ma tutaj dług wobec Krosna. To juz sporo ponad 100 tys. bo doszły jakieś 3 letnie odsetki. Wyrok jest prawomocny, wiec nie ulega przedawnieniu, a kto go Czytaj całość
avatar
piotr1971
4.06.2016
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Pasował by idealnie do Staleczki, kewlar by mu pasował bo jakiś taki niemiecki....he he....