Minimalna porażka z faworyzowaną Stalą Gorzów sprawiła, że jeden z liderów tarnowian miał zaraz po ostatnim biegu mieszane uczucia. - Na razie odczuwam wielki ból. Podczas wjazdu w jeden z łuków noga mi się zawinęła pod podnóżek. Ale to pewnie niedługo przejdzie. Jeśli chodzi o sam mecz, towarzyszy nam duże rozczarowanie ponieważ byliśmy naprawdę blisko. Wierzyłem w nas wszystkich, bo my naprawdę nie jesteśmy złym zespołem. Chcieliśmy to udowodnić. Mimo wszystko powinniśmy wyciągnąć pozytywne wnioski. Pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie walczyć jak równy z równym z tak silnym przeciwnikiem. To da nam kopa na przyszłość, a w szczególności na batalie z Rybnikiem i Wrocławiem, które musimy rozstrzygnąć na swoją korzyść - mówił Leon Madsen.
W opinii wielu ekspertów i obserwatorów Unia Tarnów przystępowała do tego spotkania z myślą, że może go zwyciężyć, lecz nie musi. Ewentualne sprawienie niespodzianki i w tym wypadku zdobycie dwóch oczek mogłoby się jednak okazać na wagę złota. - Gorzów jest strasznie silny. To główny kandydat do tytułu w tym roku. Faktycznie może trochę startowaliśmy do tych zawodów ze straconej pozycji. Ale my w związku z tym nie posiadaliśmy w sobie żadnej blokady. Nie zwieszaliśmy głów. Stworzyliśmy dobre widowisko. Dla nas jednak najważniejsze potyczki dopiero nadchodzą. Będziemy robić wszystko, żeby utrzymać tę Ekstraligę dla Tarnowa, bo na play offy szanse mamy raczej znikome - przedstawił swój punkt widzenia.
Straniero biało-niebieskich uważa, że w ekipie z Małopolski są jeszcze rezerwy, dlatego z optymizmem wygląda najważniejszej części sezonu. - Dla nas pocieszające jest to, że każdy zaczyna powoli dokładać swoją cegiełkę do wyniku drużyny. Juniorzy zdobywają punkty. Piotrek Świderski też. Coś się rusza do przodu, a to niezbędna rzecz, by myśleć o sukcesie - stwierdził.
Terminarz nie sprzyja jednak podopiecznym Pawła Barana. Z Jaskółczym Gniazdem żegnają się do 3 lipca, a przed nimi seria trzech zawodów w delegacji. To najbliższe już w niedzielę w Lesznie, gdzie nie zawsze Madsenowi się wiodło. Aby myśleć o bonusie trzeba obronić ośmiopunktową zaliczkę z Tarnowa. Dla wielu misja granicząca z cudem, zwłaszcza, że możliwy jest powrót na ten mecz Emila Sajfutdinowa. Ale nie dla Leona, który w każdej chwili zachowuje pogodę ducha. - Chcemy zdobyć bonus, ale jestem przekonany, że stać nas też na triumf. Jeśli osiągam duże ilości punktów, to lubię każdy obiekt. Generalnie w Polsce nie mogę powiedzieć, że któryś tor mi nie odpowiada. Udamy się tam z pozytywnym nastawieniem - zakończył.
ZOBACZ WIDEO Brat Szczęsnego: gdyby Wojtek zagrał, to byłaby niespodzianka (źródło: TVP)
{"id":"","title":""}