Adam Krużyński proponuje zmiany w polskim żużlu. "Wiele zależy od PZM"

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Włókniarz - KSM Krosno. Mecz Nice 1. Ligi z 2016 roku
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Włókniarz - KSM Krosno. Mecz Nice 1. Ligi z 2016 roku

Dyrektor zarządzający firmy Nice, głównego sponsora Nice Polskiej Ligi Żużlowej, wskazuje na główne problemy na tym poziomie rozgrywek. - Wszystkie ruchy są w rękach PZM - mówi Adam Krużyński.

W tym artykule dowiesz się o:

WP SportoweFakty: Przed rozgrywkami było wiele obaw o Nice PLŻ. Pojawiały się one zaraz po sezonie 2015. Jak ocenia pan przebieg rozgrywek?

Adam Krużyński: Pod względem organizacyjnym mamy trochę problemów z przeprowadzaniem relacji ze wszystkich wydarzeń, które zaplanowaliśmy w okienku telewizyjnym. Niestety, nie sprzyjają nam warunki pogodowe. W tym roku mamy dużo mniej szczęścia, niż w latach poprzednich. Sporo pojedynków jest przekładanych lub opóźnionych, co przy specyfice TVP 3 w kilku przypadkach uniemożliwiło nam przeprowadzenie relacji. Z tego na pewno nie możemy być dumni. Jest to pewnie zmorą nie tylko naszej ligi, ale wszystkich rozgrywek żużlowych na całym świecie. Ciągle nie mamy takich rozwiązań infrastrukturalnych, które zabezpieczałyby nas skutecznie przed warunkami atmosferycznymi.

A jeśli chodzi o stronę sportową?

- Możemy być usatysfakcjonowani. Jest to sezon, w którym mamy wiele niespodzianek. Mimo wyraźnej dominacji w tabeli Orła Łódź, moim zdaniem nie ma zdecydowanego faworyta, który wygra ligę i będzie pretendentem do awansu do wyższej klasy rozgrywkowej. Trafiały się naprawdę bardzo ciekawe spotkania i wyniki. Z punktu widzenia kibica ten sezon może być interesujący. To, że tych zespołów w lidze jest 11, nie obniżyło poziomu sportowego. W wielu przypadkach stało się wręcz odwrotnie oraz dołożyło kolorytu i atrakcyjności poprzez mecze takich zespołów, które nominalnie nie miałyby szans, aby spotkać się w lidze.

[b]

Przerwa w rozgrywkach jest krytykowana, ale z drugiej strony jest czas, aby spokojnie odrobić zaległości.[/b]

- Jeśli chodzi o zaległe mecze, to tak. Ja jednak nie jestem zwolennikiem przerwy w rozgrywkach w trakcie sezonu, ponieważ nie jest ona dobra dla zawodników startujących w lidze. Ona wybija ich z rytmu startowego. Oczywiście warunki do uprawiania sportu żużlowego latem są może mniej przyjazne, niż późną wiosną czy wczesną jesienią, kiedy temperatury są zdecydowanie mniej doskwierające, ale dbajmy też o profesjonalizację tego sportu i o to, abyśmy dalej budowali produkt, którym Nice Polska Liga Żużlowa ma być. Przerwa wydaje mi się zupełnie niepotrzebna. Co innego jednotygodniowa pauza, wynikająca z jakiegoś konfliktu z rozgrywkami międzynarodowymi, takimi jak chociażby Drużynowy Puchar Świata. Zupełnie inaczej patrzę jednak na przerwę miesięczną, wynikającą z obawy przed warunkami atmosferycznymi. Mam wrażenie, że sezon jest krótki, meczów nie jest dużo. Dla kibica kochającego tę dyscyplinę, polskie ligi i tak startują niewiele razy i polskie zespoły nie mają tych spotkań zbyt wiele. Powinniśmy zadbać o to, aby kibic sportu żużlowego miał pewną ciągłość wydarzeń, aby to zainteresowanie było równe w ciągu całego sezonu, a nie zachowywało się jak sinusoida, gdzie są momenty wielu meczów, a potem mamy plażowanie.

Patrząc z perspektywy czasu, pierwotnie forsowany podział na grupy mógł skończyć się bardzo źle. Pan od początku był temu przeciwny.

- Ja od początku byłem orędownikiem jednej ligi, bez dzielenia jej na dwie grupy. Co więcej, wydaje mi się - zresztą prezesi klubów mieli możliwość porozmawiania o tym ze mną - że tych kolejek ligowych mogłoby być jeszcze więcej poprzez trochę inne sformułowanie, czy zaplanowanie play-offów. Na drugim poziomie rozgrywek, przy założeniu, że liga ta jest kilkukrotnie tańsza, jeżeli chodzi o koszty jej funkcjonowania, tych spotkań mogłoby być nieco więcej. To spowodowałoby - podobnie jak brak przerwy - zwiększone zainteresowanie kibiców i wpłynęłoby na wzrost zainteresowania samymi rozgrywkami.

ZOBACZ WIDEO Polonia - Wanda: Zwycięstwo Szczepaniaka na koniec (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Ma pan na myśli rozszerzenie fazy play-off?

- W zależności od systemu rozgrywek i liczby drużyn, trzeba myśleć o kilku wariantach. Jeżeli mamy w lidze 11 zespołów, to wystarczyła delikatna modyfikacja systemu play-off i w tym momencie mielibyśmy możliwość rozegrania większej liczby kolejek. Przez niektórych prezesów było to odbierane ze zrozumieniem, przez innych wręcz odwrotnie - było uznawane za potencjalny problem, który może mieć wymiar finansowy.

Widzi pan szansę, aby za rok wrócić do ligi trójstopniowej?

- Ona jest naturalnym następstwem rozwoju sportu żużlowego. Dla tej dyscypliny w Polsce dobrze byłoby, gdyby te trzy ligi powróciły. Moim zdaniem, trzecia liga powinna mieć nieco inny system rozgrywek, a być może także regulamin, jeśli chodzi o możliwość startów w niej obcokrajowców. Łączy się z tym wiele drobnych elementów związanych z regulaminem, które powinny być jednak inne dla tego poziomu rozgrywkowego, niż dla pozostałych dwóch.

Jakie zmiany pan proponuje?

- Jeżeli chcemy, aby ta liga była matecznikiem, kindersztubą dla polskich żużlowców, to chociaż jeden z tych warunków, o których mówiłem, powinien być spełniony, aby ona była całkowicie lub prawie - tutaj można dywagować - zamknięta dla zawodników z obcymi licencjami.[nextpage]
Jednym z problemów - nie tylko Nice PLŻ, ale całego żużla - jest spadająca frekwencja na stadionach. W jaki sposób można z tym walczyć?

- To jest wielkie pole do popisu dla osób, zajmujących się profesjonalnie badaniem zachowań kibiców. Jeżeli chodzi o ten rok, to mamy wyjątkowo niesprzyjający zbiór wydarzeń sportowych wielkiego formatu. Mam wrażenie, że konflikt pomiędzy żużlem a Euro 2016 przyniósł takie a nie inne efekty. Niedługo zmierzymy się z igrzyskami olimpijskimi, które będą się nakładały z rozgrywkami żużlowymi.

[b]

Powiedzmy sobie szczerze - żużel wtedy jest skazany na porażkę.[/b]

- Z największymi imprezami sportowymi na pewno tak. Niedawno oglądałem jednak Ligę Światową siatkarzy, gdzie Polska mierzyła się z Francją. Tłumów w hali w Krakowie także nie widziałem, choć jest już po mistrzostwach Europy w piłce nożnej. Myślę, że jest to generalny trend. Musimy szukać pomysłu na to, aby te rozgrywki były atrakcyjne, aby kibic chciał przyjść na stadion, a nie zamiast tego wybrać wizytę w centrum handlowym. To jest na pewno temat, który kluby, ale także organizatorzy rozgrywek - Ekstraliga oraz Polski Związek Motorowy - muszą wspólnie przedyskutować.

W marcu przedstawił pan pomysł powierzenia zarządzania całym polskim żużlem ligowym jednej spółce. Podtrzymuje pan go?

- Uważam, że tak byłoby najlepiej. Pewnie tutaj nie jestem popierany przez wiele osób, bo dużo z nich ma odmienne zdanie od mojego. Byłby to dobry pomysł, który również mógłby przynieść długofalowo korzyści całemu sportowi żużlowemu. To jest zupełnie naturalne, jeśli chodzi o funkcjonowanie tak specyficznego sportu, jakim jest żużel. Jest on elitarny i trochę zamknięty, jeśli chodzi o napływ nowych adeptów. Tylko zorganizowane i ujednolicone działania - nawet w tym wymiarze, o którym rozmawialiśmy wcześniej, czyli promocji rozgrywek - mogą dać wiele dobrego. Powinno to być w jednych rękach.

Kto powinien wykonać pierwszy krok?

- Nie ma innej drogi - jedyną instytucją nadrzędną jest Polski Związek Motorowy. Wszystkie działania powinny być inicjowane właśnie przez ten organ, tym bardziej, że Ekstraliga jest również zarządzana przez PZM.

W styczniowym oświadczeniu firmy Nice była mowa o strategii rozwoju Nice Polskiej Ligi Żużlowej na lata. Czy takowa powstała?

- Jako sponsorzy możemy być jedynie inicjatorami lub recenzentami, natomiast nie możemy narzucać pewnych działań PZM. Chętnie przyłączymy się do wszelkich prac, możemy również aktywnie angażować się po to, aby strategia powstała. Wszystkie te ruchy - podobnie jest z integracją środowiska żużlowego oraz wyłonieniem jednego organu zarządzającego polskim żużlem - są w rękach PZM.

W tym sezonie kluby dostały po 30 tysięcy złotych w ramach środków od Nice. Czy jest szansa, aby ta kwota w przyszłości była większa, zakładając dalszy sponsoring rozgrywek przez firmę?

- Temat ten będzie przedmiotem naszych rozmów. Mam nadzieję, że trochę szybciej, a nie tak jak ostatnio - za pięć dwunasta lub nawet o dwunastej. Wtedy udało się to doprowadzić do szczęśliwego zakończenia. Wszystko jest możliwe. Chcielibyśmy angażować się bardziej, ale by podejmować decyzje finansowe, musimy mieć argumenty. Tak jak w poprzednich latach, te argumenty lub klucze do nich są po stronie PZM. Jest jeszcze wiele miejsca na to, aby pomyśleć nad odpowiednią promocją tego poziomu rozgrywek.

W czym są rezerwy?

- Na pewno nie wystarczą same relacje telewizyjne. To jest tylko i wyłącznie element, który prowadzi do tego, aby Nice PLŻ była rozpoznawalnym produktem i dostępna dla dużej rzeszy kibiców sportu żużlowego, nie tylko w Polsce. Musi być prowadzona praca organiczna nad popularyzacją rozgrywek żużlowych w Polsce na tym poziomie.[nextpage]
Porozmawiajmy o sporcie. Czy ktoś w tym sezonie zatrzyma jeszcze Orła Łódź?

- Pretendentów do finału jest kilku. Tak wysoka pozycja Orła moim zdaniem jest zaskoczeniem. Myślę, że sam zespół z Łodzi jest zaskoczony tym, w jakim miejscu się znajduje. Broni nie złożył jeszcze Lokomotiv. Wanda Kraków od początku rozgrywek była faworytem tych rozgrywek i nadal w moich oczach takim pozostaje. Wybrzeże po złym okresie, który ma za sobą, albo w którego trakcie jest, ma jeszcze szanse, aby wrócić do gry. Play-off jest tak skonstruowany, że nie będzie dawał tak wielu okazji drużynom jak chociażby play-off Ekstraligi, ale walka o drugie miejsce będzie jeszcze dość zażarta.
[b]

Lokomotiv znów deklaruje walkę o Ekstraligę w przypadku wygrania Nice PLŻ. Czy powinno się umożliwić Łotyszom jazdę w Ekstralidze?[/b]

- Jeżeli ktoś w sportowy sposób ten awans uzyskał, a wcześniej zespół został świadomie dopuszczony do rozgrywek i nie były mu postawione żadne warunki progowe przed ich rozpoczęciem, to dla mnie nieuczciwe jest potem powodowanie decyzjami, które te starty uniemożliwiają. Skoro mamy taki zespół w polskim żużlu, to powinniśmy mu umożliwić na odpowiednich warunkach - ale również takich, które będzie mógł spełnić - start, aby mógł się skonfrontować na najwyższym poziomie rozgrywek. W tym roku możemy mieć po raz kolejny duży problem, jeśli chodzi o chętnych do przystąpienia do Ekstraligi. Wiele klubów, z tych, które mogłyby wygrać Nice Polską Ligę Żużlową, jak na przykład Orzeł Łódź i być może Włókniarz Częstochowa, wcale tak ochoczo do tej Ekstraligi dziś nie chciałyby przystąpić.

A jeśli Lokomotiv, to na jakich warunkach?

- Ten klub musi podlegać pewnym standaryzacjom. Musi mieć zbliżone warunki do tych, na których startują polskie zespoły, ale nie można kategorycznie wymagać od Lokomotivu, aby jego obiekt sportowy znajdował się na terenie Rzeczpospolitej Polskiej. To jest irracjonalne i klub tego warunku nigdy nie spełni. On już sam w sobie starty Łotyszy w Ekstralidze wyklucza.

A zawodnicy? Start Lokomotivu w Ekstralidze może oznaczać mniej Polaków w najwyższej klasie rozgrywkowej.

- To zależy. Jeśli przyjęlibyśmy, że Lokomotiv musi mieć na przykład dwóch polskich juniorów - to taki warunek z pewnością jest do spełnienia przez ten klub. Być może nawet Lokomotiv jest w stanie zaproponować ciekawe warunki rozwoju dla młodych polskich zawodników, mając perspektywę, że tych Polaków w składzie będzie musiał posiadać, jeśli będzie chciał startować w Ekstralidze przez kilka lat, a potencjał sportowy i organizacyjny ku temu jest. Być może na bazie współpracy z Lokomotivem, kilku polskich chłopaków mogłoby rozwijać się lepiej, niż w niektórych polskich klubach. Szczególnie w tych, które są mniej zamożne.

Wydaje się, że Stal Rzeszów wychodzi na prostą. Można ten klub już teraz uznać za przykład dla innych, które wpadną w kłopoty, czym w tym przypadku należy zachować spokój i poczekać na dalszy rozwój wydarzeń?

- W sytuacjach tego typu, kiedy mówimy o dużych problemach finansowych, nikogo nie stawiałbym od razu jako przykład. To jest tak samo dobry jak i zły przykład tego, jak można w sposób niefrasobliwy doprowadzić do dużych problemów w finansach klubowych, jeżeli nie kontroluje się ich w odpowiedni sposób. Oczywiście dobrze stało się dla polskiego żużla, że Stal wyszła z tych tarapatów, w których przez ponad pół roku była, ale powinno to być raczej nauczką dla wszystkich osób funkcjonujących w żużlu, aby mierzyć siły na zamiary.

Przy 11-zespołowej Nice PLŻ założeniem było, aby kluby z Opola i Rawicza przetrwały. Wygląda na to, że się udało, choć można mieć zastrzeżenia do ich poziomu sportowego i frekwencji na stadionach.

- Bez względu na to, czy kluby startowałyby w tak zwanej drugiej lidze, czy w Nice PLŻ, te problemy frekwencyjne by były. Teraz można powiedzieć, że - przynajmniej dla klubu z Opola - ich pobyt w Nice PLŻ otworzy szansę na to, aby ten zespół się rozwijał. Jest tam potencjał klubu, miasta i regionu. To może być dla Kolejarza zbawienne. Klub z Rawicza ma swoje problemy, ale były one dokładnie takie same w drugiej lidze, jak i w Nice PLŻ. Jest to specyficzny rok, który był potrzebny całemu polskiemu żużlowi, żeby on w tej liczbie klubów mógł przetrwać.

Najprawdopodobniej walkę o utrzymanie stoczą KSM Krosno i Polonia Bydgoszcz. Na dole tabeli może być bardziej emocjonująco niż na górze.

- Zdecydowanie tak. Apetyty KSM-u Krosno są bardzo rozbudzone, a Polonia Bydgoszcz także nie chciałaby się pożegnać z ligą. Tam ta walka może się toczyć do ostatniej kolejki ligowej. Wszyscy będą chcieli zachować swój status uczestnika Nice PLŻ. Wydaje mi się, że tak jak na górze - pomimo tego, że być może zwycięzca nie będzie chciał startować w Ekstralidze - walka będzie ciekawa, to i na dole będziemy świadkami spektakularnych wydarzeń po to, aby wyłonić spadkowicza.

Rozmawiał Mateusz Lampart

Źródło artykułu: