Matej Zagar w parkingu po meczu chodził z opatrunkiem na szyi. To efekt jego pierwszego startu, kiedy to Słoweniec zerwał kaskiem taśmę, a taśma zaczepiła mu się o szyję i tak przejechał kilka metrów. - Bałem się, żeby mi taśma nie wbiła się za głęboko. Wiadomo, co się dzieje, gdy się przecina kark - komentował zawodnik Stali Gorzów.
Na szczęście ta sytuacja przez moment wyglądała groźnie, ale na strachu się zakończyło. - Dostałem dosyć mocno i pociągnąłem kilka metrów z taśmą na karku. Zostałem już opatrzony i będzie lepiej. Skóra jest trochę podcięta i to mocno piecze - przyznał Słoweniec.
Gorzowska Stal w niedzielę na własnym owalu pokonała Betard Spartę Wrocław 48:42 w 11. kolejce PGE Ekstraligi. To w tym sezonie najmniejsze zwycięstwo żółto-niebieskich u siebie. Czy wpływ na to miały opady deszczu? - Przygotowanie toru nie było dla nas problemem. Po prostu drużyna z Wrocławia była w tym meczu bardzo mocna. Spodziewaliśmy się, że Sparta będzie stawiała taki opór - ocenił Zagar.
Zawodnik ze Słowenii przed pojedynkiem z wicemistrzami Polski miał odbyć sesję treningową na "Jancarzu". Czy to się udało? - W sobotę trenowałem, ale nieważne jest to, jaki był tego dnia tor. Ten wyrównany mecz w niedzielę to zasługa ekipy z Wrocławia, byli dobrze przygotowani - odparł.
Matej Zagar spotkanie z Betard Spartą zakończył z siedmioma punktami i bonusem. Tak naprawdę dopiero ostatni wyścig był dobry w wykonaniu Słoweńca. - Na ostatni bieg zmieniłem motocykl. W czwartym starcie było coś nie tak i bez sensu było kontynuować jazdę, bo tracił moc z metra na metr. Zmieniłem i było od razu lepiej. Cieszę się z tego powodu - zakończył.
ZOBACZ WIDEO Paweł Zatorski: Trzeba podejść do igrzysk jak do każdego innego turnieju