Hubert Łęgowik: Włókniarz jest wypłacalny. Chcę w nim zostać

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala

Junior Eko-Dir Włókniarza Częstochowa, Hubert Łęgowik, zdobył 8 punktów i 2 bonusy w meczu Nice PLŻ przeciwko Renault Zdunek Wybrzeżu Gdańsk (53:37). Po spotkaniu w rozmowie z WP SportoweFakty wyznał, że chciałby kontynuować karierę we Włókniarzu.

WP SportoweFakty: Zdobyłeś 8 punktów i 2 bonusy, czyli płatne 10 "oczek". Jesteś zadowolony?

Hubert Łęgowik: Jasne, że tak. Wygraliśmy mecz, szkoda tylko, że troszeczkę zabrakło do tego punktu bonusowego. Mimo wszystko cały czas szukałem odpowiednich ustawień. Raz było lepiej, raz gorzej. Cieszę się, że wróciło to wszystko na właściwe tory. W tym miejscu dziękuję sponsorom i tunerowi. Jak było widać, miałem ostatnio trochę kłopotów sprzętowych.

A z czego one wynikały? Bo chodzą różne plotki, między innymi taka, że zmieniłeś tunera.

- To nieprawda. Cały czas przygotowuję silniki u tego samego tunera.

Zdradzisz jego nazwisko?

- Jest to tuner z Częstochowy, który robi silniki wielu zawodnikom. Bardzo serdecznie mu dziękuję, ponieważ świetnie nam się współpraca układa. Cóż mogę powiedzieć, nie robiliśmy serwisów. Od tego ten wynik mógł zależeć. Myśleliśmy, że te silniki wytrzymają, ale niestety, jeśli dzisiaj nie zrobimy serwisu sprzętu to rezultatów nie ma. Teraz już wszystko wróciło na właściwe tory. Cieszę się ze swojego wyniku. Troszeczkę tor nam w sobotnim meczu robił niespodzianki, bo był dosyć dziurawy.

Widać było to w jednym z twoich biegów, kiedy to trochę tobą rzucało na pierwszym łuku.

- Tak się dzieje, kiedy motocykl nie jest do końca dopasowany do takiego toru. Jechałem cały czas z przodu, fajnie mnie Jacob Thorssell z tyłu ubezpieczał i za to mu dziękuję. Motocykl był niedopasowany tak bardzo jak bym chciał i poniewierało mnie po całym torze.

ZOBACZ WIDEO: Żużlowa prognoza pogody na niedzielę

W 14. biegu Kamil Brzozowski was zaskoczył wyjeżdżając nagle na prowadzenie na wyjściu z pierwszego łuku?

- Wprowadziłem przed tym wyścigiem korektę w swoim motocyklu w dobrą stronę, lecz okazało się z kolei, że maszyna stała się za mocna. Wówczas każdą nawet najdrobniejszą dziurkę na torze motocykl wybiera. Dojechaliśmy na 3:3, mimo że jechaliśmy na pierwszym łuku na 5:1. Trochę szkoda, ale taki jest żużel. Kamil był po prostu szybszy w tym biegu i tyle.

W sobotę, poza tobą, nie pojechali dobrze ci, którzy dotąd wiedli prym, czyli Sebastian Ułamek i Daniel Jeleniewski. Za to świetnie zaskoczyli Artur Czaja i Jacob Thorssell. To efekt waszych dwudniowych przygotowań?

- Tor był bardziej wymagający niż w poprzednich meczach. Podczas piątkowego treningu trenowaliśmy na podobnie przygotowanym torze i ten kto potrafił czytać to co się dzieje z owalem potrafił w sobotę zrobić punkty. Wiem, że Sebastian miał kłopoty z motocyklami. Czasem wynik nie jest zależny od nas. Bywa, że sprzęt odmawia posłuszeństwa. Naprawdę, motocykl potrafi być bardzo wredny i negatywnie zaskoczyć w najmniej przewidywalnym momencie.

O czym sam się w sobotę przekonałeś, bo też zanotowałeś jeden defekt.

- Dokładnie. Trudno, ważne, że 2 punkty zostają w Częstochowie, z tego się cieszymy. W niedzielę przed nami trudny, ciężki mecz w Opolu. Absolutnie nie możemy lekceważyć rywala. Zależy nam, by pokazać się w tym spotkaniu z jak najlepszej strony.

Ten sezon pomału się dla was kończy. Wiele wskazuje na to, że zostaniecie w Nice PLŻ. Myślałeś już o przyszłym sezonie?

- Szczerze? Jeszcze o tym nie myślałem, bo jeszcze mamy dwa mecze do odjechania i na tym się skupiam. Mimo wszystko na pewno chciałbym zostać we Włókniarzu Częstochowa. Mam nadzieję, że po tym co w tym sezonie pokazuje, wiadomo, miałem dwie wpadki, zostanie przez prezesa docenione i będzie mnie widział w składzie na przyszły rok. Wierzę też, że kibiców cieszy moja jazda i liczę, że będą ze mną. Serduchem jestem w Częstochowie i chciałbym reprezentować barwy Włókniarza w przyszłym roku.

Zapytam wprost. Z pieniędzmi wszystko się zgadza?

- Klub jest dobrze poukładany, wypłacalność jest świetna. Kiedy są pieniądze, możemy inwestować w motocykle, coś pozmieniać, szukać.

Czyli zaległości nie ma?

- Nie ma i to się teraz bardzo ceni w klubach. Ekstraliga? Mówił ktoś o tym przed sezonem, że od razu wchodzimy, ale moim zdaniem to nie ma sensu. Jest fajny klimat w Częstochowie i na razie powinniśmy dbać o tę pierwszą ligę. Kiedy będziemy się czuli na siłach finansowo, mentalnie i organizacyjnie, wtedy skupić się na tym, aby wejść do Ekstraligi. Kibice przychodzą na mecze, przy okazji bardzo serdecznie dziękuję im za okazywane wsparcie, chcielibyśmy, aby było ich jak najwięcej a z kolei Ekstraliga ich przyciąga. Lecz najwyższa klasa rozgrywkowa w Polsce rządzi się swoimi prawami i trzeba być naprawdę na nią dobrze przygotowanym.

Jest przepaść między obiema ligami?

- Moim zdaniem tak. Gdzieś tam myśleliśmy o barażach z Fogo Unią Leszno. Oglądaliśmy ich mecze... Według mnie dzieli nas przepaść.

Może też tę różnicę było widać tydzień temu w Łodzi, gdzie dostaliście srogie lanie? Niektórzy twierdzą, że Orzeł Łódź nawet w obecnym składzie byłby w stanie powalczyć w Ekstralidze.

- Bardzo możliwe. Są bardzo szybcy i mają świetnie przygotowany tor pod siebie. Było tam parę takich miejsc, gdzie nie pomyślałbym, że można tam wjechać. Tymczasem oni tam wjeżdżali i robili straszną prędkość. Robert Miśkowiak świetnie jechał w tym meczu. Z czwartej pozycji potrafił przejść na pierwszą i zrobić jeszcze dużą przewagę. Na pewno mieli atut własnego toru, byli świetnie spasowani.

Swoją drogą ty się tam trochę poobijałeś. Już jest wszystko w porządku?

- Niestety kierownica wbiła mi się w żołądek. Nieprzyjemny uraz. Następny dzień był gorszy, ale przypomnę, że mimo wszystko chciałem walczyć, bo jeszcze po tym upadku pojechałem w 15. biegu. Zmieniłem na niego motocykl, który okazał się dobrym wyborem, czym byłem zaskoczony, gdyż w ogóle bym na niego nie stawiał. Jechałem na drugiej pozycji, ale miałem pewien dyskomfort. Raz psychiczny a dwa, że odczuwałem ból. Spadłem na koniec stawki, ale to już było. To już za nami. Patrzymy na to, co nas czeka, czyli mecze z Kolejarzem Opole i Polonią Piła.

A jakbyś miał dokonać pierwszych podsumowań tego sezonu w wykonaniu Włókniarza? Pojechaliście max, czy stać was było na więcej? Macie sobie coś do zarzucenia?

- Zawsze może być lepiej. Jechaliśmy równo. Po tym pierwszym meczu w Pile, gdzie zaczęto nas skreślać pokazaliśmy, że nasza forma zwyżkuje. To jest tak, że jak każdy w miarę trafi ze sprzętem to drużyna jedzie od początku. Tymczasem my potrzebowaliśmy troszeczkę czasu. Pokazaliśmy na swoim obiekcie z Orłem Łódź, który jest w tym sezonie nieosiągalny, że można z nim wygrać. Przyjechał do nas Lokomotiv Daugavpils i wygraliśmy wysoko. Brakowało nam za to wyjazdów. Nie wiem od czego to mogło zależeć. Może za mało szukaliśmy, może sprzęt nieodpowiednio ustawialiśmy...

Niektórzy kibice w internecie podważają warsztat trenerski Józefa Kafla.

- Absolutnie się z tym nie zgadzam. Józef Kafel jest świetnym trenerem i dużo mu zawdzięczam. Bywały takie momenty, że ktoś we mnie wątpił, czy mam jechać w danym biegu, a trener Kafel zawsze we mnie wierzył. Mówił: "Hubert pojedzie i sobie poradzi". Co ciekawe, z reguły robiłem 3 punkty. Za to mu bardzo dziękuję. Inni mówili, że psychicznie w danym wyścigu nie wytrzymam a jednak pokazywałem, że stać mnie na zwycięstwa w bardzo ważnych biegach dla naszej drużyny.

Ale trochę tym składem rotowano. Raz jechali obcokrajowcy, raz Mateusz Borowicz, czy Artur Czaja. W trakcie sezonu dołączył do was Sebastian Ułamek. To wam nie komplikowało sytuacji?

- Mnie to akurat nie dotyczyło. Pojechałem w prawie wszystkich meczach, czułem, że moja pozycja jest niezagrożona. Myślę, że to jest dobre. Moim zdaniem trochę za wcześnie niektórzy byli skreślani po słabszych występach. Jeśli pokazujesz się na treningu, ale gdzieś ci tam nie pójdzie, pojedziesz na zawody spięty to nie ma opcji, by zrobić jakikolwiek dobry wynik. Po słabym występie można było wylecieć ze składu a tak według mnie nie powinno być. Chłopaki powinni dostawać co najmniej po dwa mecze szans, by na to kolejne spotkanie podejść ze spokojną głową.

Czyli jeśli szukamy minusów, to w tym, że za szybko podejmowano decyzje o zmianach w składzie? Trochę więcej zaufania?

- Tak. Mateusz Borowicz świetnie spisuje się na treningach, ale w meczach go nie widziałem. Fajnie, że w sobotę odnalazł się Artur Czaja, bo na pewno może być mocnym punktem Włókniarza w Opolu, w meczu z Polonią Piła, czy na przyszły sezon.

Rozmawiał Mateusz Makuch 

Źródło artykułu: