Obecnie w przejściowej klasyfikacji Grand Prix lideruje Greg Hancock, który ma na swoim koncie 109 punktów. Pięć oczek do Amerykanina traci Jason Doyle, z kolei 96 punktów w swoim dorobku ma Tai Woffinden. - Wszystko się może zdarzyć. Gdy awansowałem po raz pierwszy do Grand Prix, nie miałem na sobie żadnej presji. W tym sezonie także nikt nie dawał mi szansy na zostanie mistrzem świata. Tak się może zdarzyć, ale nie musi. Na teraz to marzenie jest nadal możliwe do zrealizowania. Zobaczymy, co wydarzy się do czasu Grand Prix w Melbourne. Jeśli wciąż będę bliski fotelu lidera, dziać się mogą różne rzeczy. Trudno będzie jednak odrobić punkty do Grega - przyznał "Doyley" w rozmowie ze speedwaygp.com.
Przed zawodnikami ścigającymi się w elicie pozostały trzy turnieje. W sobotę żużlowcy z Grand Prix będą rywalizowali w Sztokholmie, za tydzień cykl zawita do Torunia, a 22 października zostaną rozegrane zawody w Melbourne. - Przed nami dwa turnieje na tymczasowych torach i tak naprawdę nikt nie zna odpowiednich ścieżek jazdy na tych owalach. Przed rokiem dobrze radziłem sobie na zamkniętych obiektach, a gubiłem się nieco na normalnych stadionach. W tym sezonie nie notowałem najlepszych wyścigów na tymczasowych nawierzchniach. Na normalnych obiektach było już znacznie lepiej - ocenił Australijczyk.
Zawodnik reprezentujący w Polsce Ekantor.pl Falubaz Zielona Góra uważa, że o mistrzostwie świata zadecydują występy na tymczasowych torach w Sztokholmie i Melbourne. - Większość zawodników z Grand Prix miała okazję jeździć w Toruniu, gdzie turniej zostanie rozegrany już w następną sobotę. Większość żużlowców była tam wiele razy, a tor się nie zmienił. Kluczowe będą jednak zawody na tymczasowych owalach. W Sztokholmie muszę zdobyć ważne punkty, ale nie nakładam na siebie żadnej presji - dodał Jason Doyle.
ZOBACZ WIDEO: Żużlowa prognoza pogody na niedzielę