- Możliwość renegocjacji kontraktów istniała zawsze. Takie prawo ma każdy od dawna. Nie można przecież tego nikomu zabronić, jeżeli obie strony się dogadają. Nie widzę problemu, aby takie rozmowy prowadzić. Pytanie tylko, czy uda się dojść do porozumienia - mówi na wstępie Rafał Dobrucki.
Zawodnik klubu z Zielonej Góry nie rozumie, dlaczego w dobie kryzysu mają cierpieć przede wszystkim Polacy, którzy kontrakty podpisywali w złotówkach. - Uważam, że nie należy wrzucać wszystkich do jednego worka. Z tego co wiem, w obecnej sytuacji wszystko miałoby się odbyć kosztem Polaków, którzy mają przecież podpisane kontrakty w złotówkach. Nie wiem, dlaczego łatanie dziur ma się odbyć kosztem polskich żużlowców. Cała sprawa kryzysu jest związana głównie z kursem euro, a jak wiadomo w tej walucie umowy podpisywali przede wszystkim żużlowcy zza granicy. Takie rozwiązanie jest trochę nie fair - wyjaśnia zawodnik.
Dobrucki nie będzie jednak renegocjował swojego kontraktu, gdyż nie ma takiej potrzeby. - Rozmawiałem już na ten temat z prezesem klubu i nie ma potrzeby renegocjacji kontraktu. Uważam, że jest to bardzo poważne podejście do sprawy. Jeszcze niedawno działacze negocjowali kontrakty na nadchodzący sezon, a teraz po krótkim czasie chcą ich renegocjacji. To chyba trochę niepoważne. Myślę, że każdy we własnym zakresie powinien podpisywać korzystne umowy mając na uwadze wartość euro. Jak wiadomo, już od dawna pojawiały się tendencje, które zapowiadały rosnący kurs tej waluty. Jeżeli chodzi o Zieloną Górę, to w tym klubie zawodnicy zagraniczni nie są chyba aż tak wymagający pod względem finansowym i być może dlatego sytuacja jest stabilna - tłumaczy.
Żużlowiec zielonogórskiego klubu nie odniósł się natomiast do pomysłu poszerzenia Ekstraligi, ale wyraził się negatywnie o zawieszeniu Ligi Juniorów. - Na dzień dzisiejszy nie jestem na bieżąco z tymi wszystkimi sprawami. Spotkanie prezesów odbyło się stosunkowo niedawno. Trudno mi się z tego powodu konkretnie wypowiadać. Jeżeli chodzi natomiast o Ligę Juniorów, to myślę, że u nas jest zwyczaj szukania oszczędności tam, gdzie nie powinno się tego robić. W tym przypadku odbywa się to kosztem młodzieży. Jak już jednak powiedziałem, szczegółów nie znam i dlatego trudno mi powiedzieć coś więcej - zakończył.