Jacek Gajewski: Pedersen? To byłoby trudne, ale nigdy nie mów nigdy

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Nicki Pedersen
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Nicki Pedersen

Martin Vaculik poinformował, że w sezonie 2017 nie będzie startować w barwach Get Well Toruń. Drużyna prowadzona przez menedżera Jacka Gajewskiego szuka teraz nowego zawodnika i bierze pod uwagę wiele opcji. Jedna z nich to Nicki Pedersen.

Decyzja Martina Vaculika, który odrzucił ofertę Get Well Toruń, wywołała duże zamieszanie na rynku transferowym. W trudnym położeniu znalazła się ekipa z Motoareny, który musi szukać innego żużlowca. - Różne rzeczy już w żużlu przeżyłem. Niewiele jest wydarzeń, które są w stanie mnie zaskoczyć. Przyznam jednak, że decyzja Martina była dla mnie pewnym rozczarowaniem - mówi w rozmowie z portalem WP SportoweFakty Jacek Gajewski.

Menedżer wicemistrza Polski nie ukrywa, że traktował Słowaka jako inwestycję w przyszłość. Kiedy Vaculik trafiał do Torunia, Gajewski wiązał z tym transferem duże nadzieje. - Stawialiśmy na niego. Tak było mimo różnych wydarzeń medialnych, które nie do końca musiały mu się podobać. Uważam, że ta współpraca układała się obu stronom bardzo pozytywnie. On sam o tym wspominał. Później stwierdził, że Toruń nie jest miejscem, w którym mógłby się rozwijać w sensie zawodniczym i sportowym. Przyznam, że mnie taka argumentacja z jego strony nie przekonuje. Jest wolnym człowiekiem i wybrał to, co uważana za słuszne. Czas pokaże, czy podjął dobrą decyzję - podkreśla Gajewski.

W Toruniu twierdzą, że Vaculik nie miał również prawa narzekać na kwestie finansowe. Nie można jednak wykluczyć, że inny klub postanowił zapłacić Słowakowi jeszcze lepiej. - Docierają mnie głosy, że miały rzekomo decydować względy finansowe. To sfera przypuszczeń i domysłów. Z jego strony nie słyszałem, że to miało główny i decydujący wpływ. Jeśli jednak tak było, to nowemu klubowi Martina życzę powodzenia w kwestiach finansowych - wyjaśnia Gajewski.

Get Well nie ma wątpliwości, że znalezienie godnego zastępstwa dla Słowaka będzie bardzo trudne. Klub rozważa wiele opcji i prowadzi już rozmowy. Pod uwagę branych jest kilku kandydatów - bracia Pawliccy, Niels Kristian Iversen czy Janusz Kołodziej. Żaden z tych transferów nie będzie jednak łatwy do zrealizowania.

ZOBACZ WIDEO Emil Sajfutdinow gotowy na powrót do SGP. Chce wjechać na szczyt

- Sam cieszyłem się, że przychodzi do nas Vaculik, który pod względem wiekowym nie jest zaawansowany. Liczyłem, że to będzie ktoś na dłuższy czas. Nasza żużlowa czołówka robi się coraz starsza. Jest grupa polskich, młodych zawodników, ale każdy widzi, jak trudno jest kogoś takiego wyszkolić. To długi proces. Musimy wspomagać się żużlowcami zagranicznymi. Martin miał być inwestycją na kilka lat. Na pewno znalezienie kogoś o podobnych umiejętnościach z taką samą perspektywą wiekową będzie wyzwaniem. W żużlu jednak różnie bywa. Czasami są zawodnicy, którzy wychodzą z cienia i wchodzą do czołówki światowej. Tak samo było przecież z Doyle'em. Na rynku jest kilku fajnych i młodych chłopaków. Mają 20, 21 lat i mocno się przepychają. Sytuacja w żużlu bywa bardzo dynamiczna. Na pewno nie można podchodzić do tematu, że przyszłość toruńskiego klubu opierała się na Vaculiku. Takie założenie byłoby bardzo złe, niebezpieczne i wręcz dramatyczne. Uważam zresztą, że nie ma obecnie w poszczególnych klubach jednego zawodnika, od którego zależy los jakiegokolwiek żużlowego ośrodka - podkreśla Gajewski.

W tej chwili w Toruniu nie można wykluczyć żadnej opcji. Być może działacze będą musieli zwrócić się w kierunku Nickiego Pedersena. Duńczyk nie jest pewny pozostania w Lesznie. Transfer do Torunia wzbudziłby bardzo wiele emocji, między innymi za sprawą relacji pomiędzy byłym mistrzem świata a Jackiem Gajewskim.

Kibice sportu żużlowego mają jeszcze w pamięci przepychanki obu panów, po których menedżer torunian mówił, że współczuje leszczyńskim fanom, którzy "muszą wspierać kretyna". Czy teraz Gajewski byłby gotowy podać rękę Duńczykowi? - Bardzo trudne pytanie. Nigdy nie należy mówić nigdy. Trzeba przyznać, że do tej pory drogi nam się za bardzo nie krzyżowały. W życiu dzieją się jednak różne rzeczy. Taka współpraca byłaby z pewnością trudna dla niego i dla mnie. Nie jest to jednak coś nierealnego. Inna sprawa, że to samo pytanie należałoby postawić Nickiemu. Wydarzenia z przeszłości pokazują, że trudno przekreślić jakikolwiek scenariusz. Zdarzały się zresztą w żużlu większe konflikty niż te personalne. Były tarcia pomiędzy klubami, ich kibicami, a zawodnik przechodził z jednego środowiska do drugiego. Daleko szukać nie musimy. Tomasz Gollob trafił do Torunia. To o czymś świadczy - wyjaśnia Jacek Gajewski.

Źródło artykułu: