Jest tysiąc (bez skojarzeń proszę!) powodów, które determinują zwrot kobiet ku sportom długo uważanym za domenę mężczyzn. Przede wszystkim to nasza wina, tej brzydszej części ludzkiego gatunku, bo nie umieliśmy przez dziesięciolecia postępującego równouprawnienia pokazać, co się nam w naszych partnerkach podoba naprawdę, traktujemy je chyba zbyt często jako silne oparcie dla siebie, aniżeli zwiewną muzę. Kobiety jednocześnie stały się bardziej wyedukowane, przebojowe, silne umysłem, przedsiębiorcze i zaradne. Skoro więc muszą harować jak wół, nosić ciężkie zakupy, ziemniaki czy wsuwać węgiel do pieca, to co się dziwić? Ba, nawet dla własnej wygody rodzić dzieci im zabraniamy, więc dlaczego nie miałyby pchać kuli, podnosić na pomoście wyczynowo sztangi, czy okładać się pięściami? Bądźmy konsekwentni!
Osobiście wolę widok kobiety w tańcu, na wybiegu dla modelek, podczas ćwiczeń wolnych w gimnastyce artystycznej, albo w jeździe figurowej na lodzie, niż w boksie czy podnoszeniu ciężarów, ale… Jest oczywiste, że my ludzie, i tak samo nasze panie, różnimy się; jedne kobiety są maleńkie - drugie duże, jedne szczupłe - drugie tęższe, tylko piękne na swój sposób są wszystkie, bez wyjątku. I tak zostanie, dopóki same nie zechcą unicestwić w sobie tego błysku kobiecości, wyrażonego czasem jednym tylko uśmiechem, zmysłowym spojrzeniem, ruchem ciała, a nawet tonem głosu czy sposobem siedzenia. Kobiecość wiele ma twarzy.
W sporcie masowym, ale i wyczynowym chodzi o to, by każdy miał możność w nim się odnaleźć. Dlatego są dyscypliny preferujące siłę i dynamikę, inne zaś gibkość, refleks, czy wytrzymałość. Wszyscy mają szansę na odnalezienie się w konkretnej dyscyplinie sportu, nawet kobiety wysokie na dwa metry (koszykówka, siatkówka), czy te ważące grubo ponad sto kilogramów. Jest też, a jakże, miejsce dla kobiet zafascynowanych motoryzacją, tak zresztą jak wyścigami na rowerach, nartach, sankach, kajakach, łodziach, na hulajnogach i… "na bele czym". Nawet na własnych pupach można sobie zjeżdżać z górki na wyścigi, tylko u dziewczyn trochę szkoda na szwank narażać takie dobra narodowe.
Jako się rzekło, żużel dla pań stanie się faktem i to niezależnie od prosperity, wzlotów i upadków speedway’a wyczynowego, zarezerwowanego dziś prawie wyłącznie dla panów. Problem leży gdzie indziej. Po pierwsze należałoby zachęcać panie do uprawiania sportu żużlowego tak, aby przynajmniej w każdym klubie była jedna przedstawicielka piękniejszej płci ze stosownymi papierami. Po drugie pytam: dlaczego dotąd śpią gremia decydentów Polskiego Związku Motorowego. To trzeba wreszcie w Polsce logicznie uregulować, nie bacząc na FIM, albo inaczej: dając światowej federacji dobry przykład.
Jedno na dziś jest pewne. Nie należy w żadnym razie zezwalać na oficjalne wyścigi żużlowe kobiet i mężczyzn jednocześnie w tym samym biegu. To jest zwyczajnie niedopuszczalne. Czy mamy tu liczyć na rozsądek trenera, będącego pod presją opinii, no i pracodawcy - prezesa? Nie mogę zrozumieć, że dotąd nie uregulowano tak palącej kwestii. Wystarczy przyjrzeć się innym – przez lata uważanym za męskie - dyscyplinom. Nigdzie nie ma walki wręcz z mężczyznami. I proszę nie porównywać skali niebezpieczeństw speedway’a do jazdy konnej, czy innych sportów motorowych, bo nigdzie nie ma tylu przypadków śmierci czy trwałego kalectwa w proporcji do liczby uprawiających. Czarny sport zawsze niósł będzie z sobą dużo więcej zagrożeń, gdyż do siły ludzkich mięśni dochodzi straszliwa moc mechanicznych koni i zawrotne prędkości na łukach. Chyba, że komuś chodzi o to, żeby tym pozornym otwarciem, puszczając wszystko na żywioł, wybić kobietom żużel z głowy, raz na zawsze. To nieuczciwe potraktowanie sprawy, przynoszące straty wszystkim zainteresowanym stronom. Kobiety mogą trenować w klubie pod okiem trenera męskiego zespołu (tak samo jak bokserki pod pełną kontrolą sparują czasem z bokserami), ale raczej na motocyklach słabszej mocy, na mniejszą ilość okrążeń, by się dziewczyny nie musiały pakować na siłowniach jak pierwszy lepszy atleta. Dopóki nie wykształtuje się znacząca (kilkunastoosobowa) grupa żużlowych rajderek, to owe pierwsze chętne powinny być często zapraszane na zawody żużlowe, by demonstrować we własnym gronie, wpierw w pokazowych, a potem punktowanych wyścigach, swoje umiejętności, aby przyciągnąć nowe adeptki sztuki jazdy po luźnej nawierzchni owalnego toru. Dziewczętom na początku będzie pod górkę, to pewne, ale stopniowo swoim entuzjazmem zdołają porwać dla swej szczytnej idei grupę ochotniczek, na podobieństwo heroicznych pionierek - Kingi Wachowskiej i Nanny Jorgensen, które podejmując dzieło zapomnianej już nieco Sylwii Pszon z Opola, niniejszym przechodzą do historii. Wszystkie trzy mogą zaimponować tyleż odwagą, co zniewalającą urodą. Sprzyjając kobietom na motocyklach, upadający światowy speedway zyskać może nowe ożywcze impulsy.
Serdeczne uściski dla wszystkich Kobiet! Za zdrowie Pań, panowie!
Stefan Smołka