Nic do ukrycia: Warto inwestować w australijską młodzież

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Max Fricke. Mecz ROW Rybnik - Stal Gorzów
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Max Fricke. Mecz ROW Rybnik - Stal Gorzów

Nie ulega wątpliwości, że Australijczycy są stworzeni do sportów motorowych. Tam już małe dzieci są wsadzane na przeróżne urządzenia napędzane silnikiem. W żużlu, choć nie mają swojej ligi, ciągle produkują gwiazdy - pisze Sławomir Kryjom.

W tym artykule dowiesz się o:

Nic do ukrycia to felieton Sławomira Kryjoma, żużlowego menedżera, eksperta, byłego dyrektora sportowego Unii Leszno i Unibaxu Toruń.

***

Australijczycy w żużlu nie mają lekko, ale mają w sobie tyle zapału i determinacji, że ciągle któryś z nich wypływa na szerokie wody. U nich ligi nie ma, więc muszą przylatywać do Europy, konkretnie do Wielkiej Brytanii. I to nie jest łatwe. Australia i Anglia są powiązane koroną, językiem, słowem wydawałoby się, że to jest taki sam kraj. A jednak nie jest taki sam, bo w Anglii ciągle pada deszcz, a w Australii jest słońce, uśmiech i luz. Jednak goście z antypodów potrafią się na Wyspach odnaleźć. Pół roku spędzają poza domem i jakoś to znoszą, bo robią to co kochają. I właśnie świadomość tego pozwala im znieść rozłąkę z rodzinami.

W Grand Prix ciągle błyszczy Chris Holder, ale już nadciąga młoda gwardia. 20-latkowie Max Fricke i Brady Kurtz, będący w wieku Bartosza Zmarzlika, Jake Allen (najlepszy z Australijczyków w finale DMŚJ, gdzie wygrał z wspomnianym Zmarzlikiem) oraz młodszy brat Chrisa, Jack Holder. Jeszcze można do tego towarzystwa dorzucić 22-letniego Nicka Morrisa.

Z całej tej grupy młodych, gniewnych najlepszy, moim zdaniem, jest Fricke. Jego kariera rozwija się w sposób podręcznikowy. Przyjechał do nas podpisując kontrakt w Unibaksie Toruń, ale z góry było wiadomo, że w pierwszym roku nie ma szans na jazdę. To nie był dobry czas na eksperymenty. Później losy Maxa potoczyły się tak, że został wypożyczony do pierwszej ligi, do Rybnika i tam rozwinął skrzydła. Nie wiem czy Toruń popełnił błąd odpuszczając w pewnym czasie Fricke? Ja bym zaryzykował i dał mu szansę, ale z drugiej strony do drużyny przyszli Greg Hancock i Martin Vaculik. Trudno było trzymać Maxa mając takie dwie armaty.

Poza Fricke wyróżniłbym Kurtza, który prędzej czy później trafi do Fogo Unii Leszno. To jest kwestia nie lat, ale miesięcy. Z kolei młody Holder za chwilę będzie w Toruniu i pewnie zostanie wypożyczony gdzieś do pierwszej ligi, żeby się objeździć. I to będzie dla niego dobre, bo PGE Ekstraliga nie jest łatwa. Będzie ciężka nawet dla takiego Andrzeja Lebiediewa, który wchodzi do niej z pozycji najskuteczniejszego zawodnika Nice Polskiej Ligi Żużlowej. Lebiediew jest utalentowany, ale przed nim dużo nauki. Szymon Woźniak też przychodził do najlepszej ligi na świecie jako lider pierwszoligowej Polonii Bydgoszcz i też musiał się oswoić, musiał zapłacić frycowe.

Sławomir Kryjom

ZOBACZ WIDEO Mocne opinie o Lewandowskim z Hiszpanii. Trafi do Realu? "Nie jest potrzebny"

Komentarze (3)
avatar
GO MOTOR GO
7.11.2016
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Ten cały max fricke to tylko talent... zaden mistrz świata... Każdy sie nim podnieca nwm czemu 
avatar
sympatyk żu-żla
7.11.2016
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Każdą młodzież warto inwestować jak najbardziej,która wprzyszłości zaprocentuje. Tylko niech to robi każda federacja na swoim podwórku.