24 października 2015 roku pozostanie na zawsze w pamięci Daniela Kaczmarka. Tego dnia spłonął jego warsztat żużlowy, w którym znajdowały się motocykle i wszystko, co niezbędne do uprawiania sportu żużlowego.
Kaczmarek nie ukrywa, że w pierwszej chwili chciał ratować swój żużlowy dobytek. - Obudziła mnie siostra z krzykiem. Później mama zaczęła krzyczeć, że się pali. Pobiegłem szybko popatrzeć co się dzieje. Z garażu leciało pełno dymu. Myślałem, że uda mi się wyciągnąć chociaż motocykle, bo to było dla mnie najważniejsze. Chciałem wejść do garażu, ale po pięciu sekundach zawaliła się brama i wtedy nie było czego ratować - wspomina tamte chwile w specjalnym filmie "Jak feniks z popiołu", który trafił do sieci.
Gdy doszło do pożaru, w domu Kaczmarka nie było jego ojca. Zanim ten dotarł na miejsce zdarzenia, ogień zdążył się rozprzestrzenić na cały warsztat. Rodzina 19-letniego żużlowca musiała zacząć pomagać jego babci, której dom znajdował się w pobliżu. - Byłem trzy kilometry od domu, gdy zadzwoniła córka, że pali się warsztat. Wróciłem, ale w tym momencie nie udało się uratować nic. Wszedłem na podwórko, do warsztatu, ale nie udało się nic wyciągnąć. Ogień był tak duży, że nie zaryzykowałem, bo mogło mi albo Danielowi coś się stać. Zrezygnowaliśmy i czekaliśmy na straż - mówi Jacek Kaczmarek, ojciec Daniela.
Dramatu 19-latka nie potrafią sobie wyobrazić koledzy z Fogo Unii Leszno, z którymi startował w minionym sezonie. - Ciężko sobie wyobrazić to, co stało się Danielowi. Mój brat Sławek kilka lat temu miał podobną sytuację, kiedy jechał na mecz do Równego i po drodze spaliło się kompletnie jedenaście motocykli - powiedział Tobiasz Musielak. Podobnie tę sytuację ocenia Grzegorz Zengota. - Na pewno gdybym stracił cały sprzęt, spłonął cały warsztat, zostawiłoby to głęboką rysę na mojej głowie. Trudno jest odbudować coś, co buduje się przez lata - stwierdził jeden z liderów Fogo Unii.
Kaczmarek nie poddał się i postanowił odbudować swój warsztat. Z pomocą przyszedł mu leszczyński klub oraz Józef Dworakowski. Początkowo nowy garaż Kaczmarka zlokalizowano na stadionie im. Alfreda Smoczyka. Na wsparcie młodego żużlowca zdecydował się również Emil Sajfutdinow, który przekazał mu dwa szkielety motocykli. W efekcie Kaczmarek przystępował do sezonu 2016 z trzema kompletnymi maszynami i dwoma dodatkowymi silnikami.
Kaczmarek odwdzięczył się wszystkim, którzy mu pomogli, w najlepszy możliwy sposób. W tym roku razem z kolegami z Fogo Unii wygrał tytuły mistrzowskie w MMPPK i MDMP. Indywidualnie sięgnął po złoty medal MIMP na torze w Częstochowie, co było sporą niespodzianką. - Pojechałem bez nastawienia. Chciałem być w pierwszej piątce. Spaliśmy w Rybniku po finale Młodzieżowych Mistrzostw Polski Par Klubowych. Wieczorem poszliśmy jeszcze na pizzę z Bartkiem Smektałą i Kamilem Wieczorkiem, wróciliśmy do hotelu i pożartowaliśmy z trenerem. Podszedłem do tego finału w Częstochowie na luzie. Wiedziałem, że w pierwszym biegu mam pierwsze pole i muszę się skupić na starcie. Potem nastawiałem się z biegu na bieg. Gdy zacząłem punktować, to myślałem tylko o kolejnym starcie, a nie ogólnym wyniku - wspomina Kaczmarek.
Pomimo ogromnych sukcesów, Kaczmarek nie mógł być pewny miejsca w składzie Fogo Unii w minionym sezonie. 19-latek wystąpił w zaledwie siedmiu spotkaniach. To miało wpływ na jego decyzję o rozwiązaniu kontraktu z macierzystym zespołem i przeniesieniu się do Get Well Toruń. - Nie ma pozycji straconej. Trzeba dążyć do celu, jechać i walczyć o swoje - podsumowuje ojciec żużlowca.